❝Dzień, w którym próbowaliśmy nadać temu wszystkiemu jakiś sens.❞

145 14 3
                                    

Thomas  ◊ 02.01.1971

— Jedno jest chyba oczywiste ... — zacząłem, nie odrywając wzroku od rysunków, rozłożonych na stoliku. — cokolwiek ma to być, wydarzy się 4 marca 1971 roku.

Uniosłem wzrok widząc, że Sue otwiera usta, ewidentnie gotowa rzucić w moją stronę jakiś obraźliwy komentarz, ale dziwaczność tego całego wydarzenia powstrzymała ją, przez co wzdrygnęła się tylko i zacisnęła wargi, układając je w cienką linię.

— Pytanie tylko ... — westchnąłem ciężko, przeczesując dłonią włosy. — co?

— No geniusz po prostu! — Gryfonka nie mogła powstrzymać się od komentarza, uderzyła dłonią w stolik, ale widziałem, że nie była zbyt szczęśliwa, że to powiedziała. Jakby szukała czegoś, co pozbawi ją tego nieprzyjemnego uczucia i zawiodła się, że nie był to złośliwy komentarz rzucony w moją stronę.

Przeniosłem wzrok na Nancy, która przez całe nasze posiedzenie w bibliotece, milczała. Wiem, że Nancy zazwyczaj była "tą milczącą". Ale to milczenie wydawało się jakieś inne. Wiedziałem, że jeśli mamy dotrzeć do czegoś konkretnego, musiałem przejąć sterowanie.

— Powinniśmy spisać wszystko co wiemy na razie. — zaproponowałem.

Felix skinął głową co miało być z jego strony aprobatą. Sięgnąłem po pergamin i zacząłem spisywać wszystko, co wykraczało poza słownikową definicję "normalności" w Hogwarcie.

— Sala treningowa. — rzuciła Sue, w pewnym momencie. Spojrzałem na nią, na co ona wzruszyła ramieniem. — Sama nie wiem. Po prostu wydaje mi się to dziwne, że od tak nagle pojawiła się w naszym pokoju sala treningowa. Po co mieliby nam ją dawać? Może ma to jakiś związek z tym wszystkim?

Po krótkich przemyśleniach, przyznałem jej rację i dopisałem do listy salę treningową.

— Osmund. — odezwała się po raz pierwszy Nancy.

Wszyscy przenieśliśmy na nią wzrok.

— Co on ma do tego wszystkiego? — spytał Felix, marszcząc brwi.

Puchonka jakby wiedząc, że nie ma szans, aby ona przekazała nam o co jej chodziło, wyciągnęła spod stolika swój notatnik i przekazała nam go.

— Trzeci listopada, szesnasty grudnia. — wymieniła dwie daty, które szybko odnalazłem w dzienniku. Zanim jednak zacząłem czytać, spojrzałem jeszcze raz na Nancy. — Na pewno chcesz, żebyśmy to przeczytali? — spytałem, chcąc się upewnić.

Dziewczyna skinęła głową, co było dla mnie ostatecznym pozwoleniem. Zabrałem się więc za czytanie na głos wszystkiego, co Nancy spisała podczas tych dwóch dni. W S Z Y S T K I E G O. Gdy kończyłem czytać notatkę z szesnastego grudnia, Felix podniósł się gwałtownie. Widziałem, że od dłuższego czasu jego pięść zaciska się coraz mocniej i mocniej, i najwyraźniej, w końcu stracił kontrolę.

— Zabiję tego zwyrodnialca! Nie, zabicie to za mała kara.

Także szybko się podniosłem, podszedłem do niego i położyłem mu dłoń na ramieniu. Ślizgon zgromił mnie wzrokiem.

— Nie mów, że będziesz próbował mnie powstrzymywać Walker. — syknął.

— Uwierz, gdybym nie znał całej historii, byłbym pierwszy do skopania mu tyłka. — powiedziałem uspakajającym i jednocześnie pewnym siebie tonem.

❝Pojednanie❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz