❝Ponad siedemdziesiąt bezsensownych słów.❞

232 30 3
                                    


Nancy ◊ 10 i 11.10.1970

10.10

Nie mogą, nie mogą, nie mogą, nie

... cisza. Wszyscy wyszli. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami i rozejrzałam się. Uczucie wstydu i zażenowania moim zachowaniem, wreszcie do mnie dotarło.

 Potrzebujesz czegoś, kochanieńka? —  usłyszałam głos Pani Pomfrey. Dygnęłam nerwowo nieświadoma, iż ktoś znajduje się w sali. Odnalazłam ją wzrokiem i po kilkusekundowym wpatrywaniu się w nią, pokręciłam głową i szybko stamtąd wyszłam.

Stanęłam na korytarzu. Wizja pójścia na lekcje, spotkania z Felixem, spojrzenia w oczy Thomasowi i natknięcia się na Sue przytłoczyła mnie na tyle, iż zrobiło mi się nie dobrze. Ułożyłam dłonie na biodrach i wzięłam kilka głębszych wdechów.

Wdech, wydech, wdech, nie mogą, wydech, wdech, powiedziałam, że macie iść ... krzyknęłam na nich, wydech, wdech.

To też zepsułam. Po prostu poszli. Nie potrafiłam ich zatrzymać. Durna nadzieja.

Myślałaś, że co? Tym razem będzie inaczej? Wszyscy odchodzą, zawsze odchodzą. Zostawiają. Sama. Zasłużyłaś na to. Pozwoliłaś na to. Durna nadzieja.

Skręciłam w prawo i weszłam do najbliższej łazienki.

Po prostu chciałam ... hey jude. Charlie. Pojednanie?

Przekonaliśmy ich. Są granice. Od początku było spisane na na niepowodzenie.

Wszyscy odchodzą. Zawsze. Powinnaś się była przyzwyczaić.

NIE MOGĄ.

Wsunęłam się do pierwszej kabiny, zamknęłam drzwi na haczyk, zsunęłam gumkę z nadgarstka i związałam nią włosy. Uklęknęłam i już chwilę później mój organizm pozbył się wszystkiego co dostarczyłam mu na śniadaniu. Gdy wreszcie się uspokoiłam, wyszłam z kabiny i poszłam wypłukać usta. Przemyłam twarz zimną wodą i oparłam dłonie o umywalkę, wbijając wzrok w swoje odbicie.

Pójdziesz do pokoju, ogarniesz się, przebolejesz to i pogodzisz się z tym tak jak robisz to zawsze. Poradziłaś sobie wcześniej, poradzisz sobie teraz. —  powiedziałam do siebie przyciszonym głosem.

Jakiś czas później stałam przed dobrze znaną mi ścianą. Wypowiedziałam hasło i tym razem trochę dłużej przyjrzałam się płaskorzeźbie znajdującej się tuż nad drzwiami. Dalej wierzę w pojednanie. Wierzę, że może nam się udać. Ale może nie do naszej czwórki należało wypełnienie tego zadania. Może pula się pomyliła? Weszłam do środka i od razu ruszyłam do swojego pokoju. Wiem, że minął zaledwie ...miesiąc i dziesięć dni, ale i tak zdążyłam się już przywiązać do tego miejsca. Cholernie szybko się przywiązywałam. Do miejsc, do ludzi, PRZESTAŃ. Rozpaliłam kominek, zdjęłam buty i wsunęłam się pod kołdrę. Oparłam się plecami o wezgłowie i w takiej pozycji spędziłam resztę dnia ... no poza kilkoma przerwami na toaletę.

11.11

Około godziny piątej dotarło do mnie, że nastał kolejny dzień. A ja wciąż nie byłam gotowa na to by stawić im czoła. Nie chciałam. Postanowiłam zgłosić nieprzygotowanie do życia. Odrzuciłam kołdrę na bok, wsunęłam stopy w buty i wyszłam na korytarz. Wróciłam do skrzydła szpitalnego i odnalazłam Panią Pomfrey.

❝Pojednanie❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz