❝Latające pingwiny o 3 nad ranem.❞

282 34 10
                                    

Nancy ◊ 07.09.1970

{Budzą mnie głosy. Cztery głosy. Zawzięcie nad czymś dyskutują na samym środku pokoju. Niczym uwięziona we własnym ciele jestem w stanie tylko otworzyć oczy i się im przysłuchiwać.

— Dzisiaj.

— Za wcześnie.

— Muszą zrozumieć. Wiedzieć.

— Dwójka?

— Dlaczego?

— Za wcześnie.

— Marnowanie.

— Ćśśś. Nancghyyyyyyyyyyyy.

Cała czwórka przenosi na mnie wzrok. Nie mam pojęcia skąd to wiem, bo postacie są bezkształtne. Nie posiadają nawet twarzy. Jeden z nich rusza w moją stronę. Sunie po podłodze podczas gdy ja szybko zakrywam twarz kołdrą. Pod pierzyną oddycha mi się bardzo ciężko. Wyczuwam, gdy w pewnym momencie postać pochyla się nade mną.

— Ona.

— Ja?

— Dlaczego ona?

— Dlaczego ja?

— OBUDŹ SIĘ.

— Ja?

OBUDŹ SIĘ NANCGHYYYYYY.}

Gwałtownie unoszę się do pozycji siedzącej. Kładę dłoń na klatce piersiowej i staram się uspokoić oddech. Sen. Tylko sen. Kolejny sen. Spoglądam na zegarek. 02:50. Wypuszczam powietrze ustami i schodzę z łóżka dotykając bosymi stopami zimnej podłogi. Na palcach podchodzę do drzwi i powoli je otwieram. Wychylam się nieznacznie i dostrzegam Felixa, który właśnie przechodzi przez pokój wspólny, zapewne wracając z łazienki. Gdy tylko mnie zauważa, ja szybko zamykam drzwi i opieram się o nie plecami. Nie mija długi czas aż słyszę pukanie tuż przy mojej głowie. Waham się przez jakiś czas, ale wreszcie obracam się na pięcie i otwieram drzwi.

— Tak. — mówi Felix, zanim zdążę cokolwiek powiedzieć, przez co marszczę brwi. "Tak" co? — Też nie mogłem spać. — dodaje po chwili. A więc jednak usłyszał co mówiłam! Skąd więc tamto pytanie? — Chodźmy się przejść. — proponuje po chwili ciszy

— Jest 3 nad ranem. — informuję go i w razie gdybym się myliła, ponownie spojrzałam na zegarek.

— Ziemia jest okrągła.

Obróciłam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się lekko.

— Masz jakieś lepsze plany? — pyta po jakimś czasie, na co ja kręcę przecząco głową. — Spotkajmy się w takim razie za 3 minuty pod wejściem. — mówi i zamyka za mnie drzwi.

Wpatruję się w nie chwilę po czym biorę głęboki wdech i odwracam się na pięcie. Zarzucam na siebie przyduży sweter zakładany przez głowę, na nogi wkładam buty a włosy związuję w luźny kok. Po cichu wychodzę z pokoju i idę w umówione miejsce. Jakiś czas później dołącza do mnie Felix i razem wychodzimy na zewnątrz.

Nigdy nie chodziłam korytarzami w nocy. Co może się wydawać naprawdę dziwne, bo przecież jest to już mój 6 rok tutaj. 6 lat a ja nie miałam pojęcia jak ... magicznie jest tutaj, gdy wszędzie panuje mrok. Gdy otacza nas cisza a jednymi źródłami światła jest księżyc i różdżka Felixa.

— O czym myślisz? — pyta w pewnym momencie chłopak.

— O niczym. — odpowiadam szybko i spoglądam na sufit.

❝Pojednanie❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz