Nancy ◊ 03.11.1970
To niczym oddychanie. Robisz to cały czas, bezwiednie. Przecież to całkowicie naturalna część Twojego dnia. Ale w pewnym momencie, ktoś Cię uświadamia. Mówi Ci "myśl o oddychaniu". I nagle przestaje być to odruch niezależny od Ciebie. Zaczynasz myśleć o tym, próbować to kontrolować. Zamiast pozwolić organizmowi robić swoje, ty powtarzasz w myślach: wdech, wydech, wdech.
... ugh, chciałam zrobić dobry wstęp by wyjaśnić nim moje następne przemyślenia ale, jak widać, nie szczególni mi to poszło. Nie ważne.
Siedziałam z Tomem w naszej bibliotece. Chłopak powtarzał sobie francuskie zwrotu podczas gdy ja przeglądałam kartka po kartce wszystkie moje zapiski. W tym samym momencie dotarło też do mnie, że znajdowałam się w pewnej relacji z Felixem. Relacji, która rozwinęła się dziwnie szybko i relacji, której nie potrafiłam nazwać. Właściwie nie zwracałam na to uwagi, aż do momentu gdy spojrzałam na to z punktu widzenia ... Twojego, właściwie. Szkoda, że wszystko to dzieje się w przeszłości, dla Ciebie, bo mogłabym spytać Cię wtedy o opinię. Twoja przyszłość, moją teraźniejszością. Nie, nie! Nie idziemy w tym kierunku bo znów rozboli mnie głowa. Uniosłam wzrok ku górze na co chłopak spytał
— Znalazłaś coś ciekawego?
Przysunęłam się do niego wraz z dziennikiem i wskazałam mu trzy zaznaczone strony
— Widzisz? To zdanie: "coś jest nie tak z Sue", powtórzyło się aż 3 razy.
— Co robiłaś w nocy w sypialni Sue? — spytał Thomas na co ja szybko zamknęłam książkę i odsunęłam się od niego. — Przepraszam. — chłopak potrząsnął głową. — Nie powinienem był tego czytać. W każdym razie ... — odchrząknął — myślisz, że ma to jakieś znaczenie? Może zwyczajnie się o nią martwisz?
Wzruszyłam ramieniem i sięgnęłam do papierowej torebki z miodowego królestwa. Zaczęłam przeżuwać żelka wykręcotwarzaczka zastanawiając się nad tym co powiedział Tom. Zmarszczyłam nos i zmrużyłam oczy gdy dotarła do mnie jego kwaskowatość. Żelka, nie Toma. Spojrzałam na zegar, wiszący między jednym a drugim regałem na książki i powiedziałam
— Powinniśmy iść, bo spóźnimy się na śniadanie. — wsunęłam dziennik do torby i ruszyłam wraz z Krukonem na Wielką Salę.
[ ❀ ]
Roześmiałam się i pokręciłam głową słysząc wypowiedź Felixa.
— Jesteś niemiły. — powiedziałam po chwili, zaciskając wargi i powstrzymując się tym samym od śmiechu.
— Toż to odkrycie roku, Panno Collins.
Roześmiałam się ponownie ale od razu przestałam gdy chłopak wysunął swoją lewą rękę, tym samym zatrzymując mnie, i wsunął mnie za siebie. Czy to ma jakiś sens? Długo siłowałam się z tym jak to opisać. Zbyt długo. W każdym razie, wychyliłam się zza jego ramienia i ujrzałam chłopaka idącego korytarzem w naszą stronę. Kojarzyłam go z widoku. Był ze Slytherinu, ale nie z naszego rocznika. Chyba znajdował się o rok wyżej.
— Whitmore! — odezwał się, gdy wreszcie do nas dotarł, i wyciągnął rękę w stronę Felixa.
— Oswald. — Felix uścisnął jego dłoń. — Powinienem się martwić, że postanowiłeś ze mną porozmawiać?
Tamten zaśmiał się, przechylił się z lekka na prawą stronę, by po chwil na powrót się wyprostować.
— Powiedziałeś jej, że gryzę?
CZYTASZ
❝Pojednanie❞
FanfictionNa początku roku szkolnego Dumbledore ogłasza, iż czterech reprezentantów z każdego domu w Hogwarcie, zamieszka w tym roku we wspólnym pokoju na znak pojednania. Czy takie pojednanie jest jeszcze możliwe? A może granice zostały wytyczone zbyt wyraźn...