❝Cisza przed burzą.❞

71 4 11
                                    

________



[do 04.03.1971 pozostało 10 DNI]

Nancy  ◊ 22.02.1971

W ostatnich dniach wiele się zmieniło, ale żadne z nas nie widziało w tym nic dziwnego. Do wielkiej daty pozostało dziesięć dni i nie wiedzieliśmy do końca jak się z tym czujemy. Mniej się do siebie odzywaliśmy a jednak nigdy nie czułam, że byliśmy równie blisko. Wydawało się jakby każde z nas próbowało skupić energię na sobie by wytrzymać budujące się w nas napięcie, jednocześnie udzielając się socjalnie, gdy była taka potrzeba. Naszymi głównymi miejscami spotkań była sala treningowa, biblioteka i posiłki w Wielkiej Sali. Cała reszta poświęcona była próbie nie utracanie rozumu i każdy radził sobie z tym jak potrafił.

Ja wciąż szukałam.

Sama właściwie nie wiem czego.

Ale te poszukiwania pomagały mi utrzymać się w przekonaniu, że znajdowałam się coraz bliżej poznania prawdy o pojednaniu.

Więc każdej nocy ubierałam na piżamę sweter i buty, po cichu schodziłam na dół by w końcu znaleźć się na korytarzu przed naszym pokojem. Od kilku dni czekała tam na mnie Chloe. Spotkałam ją pewnego razu na moich nocnych przechadzkach, dowiadując się, iż ona także nie mogła spać. I choć wcale tego nie oczekiwałam, postanowiła, że do mnie dołączy. Więc za każdym razem tu czekała. A ja w sumie miałam nadzieję, że będzie tu czekać. Nic nie mówiąc łapała moją dłoń w swoją ciepłą dłoń by wraz ze mną ruszyć do Wielkiej Sali.

Gdy wreszcie się tam znajdowałyśmy, ona siadała przy jednym ze stołów a ja siadałam skrzyżnie przed schodami, wpatrując się w mównicę i stół nauczycieli.

I szukałam.

Sama właściwie nie wiem czego.

— Wiem, że już to mówiłam, ale naprawdę mogłabym Ci pomóc, gdybyś powiedziała mi czego właściwie szukasz.

Mrugnęłam i spojrzałam na nią, unosząc kącik ust ku górze. Dziesięć dni. Za dziesięć dni albo to wszystko się skończy albo stanie się COŚ. Coś czego częścią było już zbyt wiele ludzi i nie chciałam wciągać w to kolejną osobę. Nie dlatego, że na to nie zasługiwała. Ale dlatego, że miała szansę nie bycia częścią tego bałaganu i im mniej wiedziała, tym bezpieczniejsza była.

— Wiem, że już to mówiłam — odpowiedziałam — ale naprawdę nie mogę Ci powiedzieć.

Dziewczyna pokręciła głową słysząc moje słowa.

— Ale nasza umowa jest dalej aktualna? — uniosła brew ku górze.

— Dziesięć dni.

— Dziesięć dni.

— Masz dziesięć dni na zmianę zdania.

— Nie gadaj głupot.

— Przez te dziesięć dni zrozumiesz, że zazwyczaj gadam sporo głupot.

— To już akurat wiem. — uśmiechnęła się.

— Muszę się skupić a ty mnie rozpraszasz. — powiedziałam niezbyt poważnie, marszcząc lekko brwi.

— Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, to nie moja wina. — wzruszyła ramieniem.

— Nawet mnie nie znasz.

❝Pojednanie❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz