Rozdział 46

87 3 1
                                    

- Ten mój przejazd był tak tragiczny, że ja nie wiem - rzuciłam, gdy wracaliśmy ze stajni do hotelu w celu zjedzeniu obiadu.

- Był zajebisty! O co Ci znowu chodzi? - zapytała z wyrzutem Alex. - Chyba wszyscy zgodnie stwierdzamy, że właśnie tak było tylko nie Ty. Ważne, że prowadzisz.

- No właśnie - powiedział Justin.

- Ale jakim kosztem - jęknęłam. - Może i było to na zero, ale tak leniwie i brzydko to pojechałam, że szok.

- Przynajmniej wystarczająco leniwie i wystarczająco brzydko.

- Nie wytrzymam z Wami - mruknęłam, odłączając się od tej dwójki i poczekałam na idącego z tyłu Ydrisa.

Uśmiechnął się do mnie.

- Błagam, tylko Ty mi nie mów, że pojechałam świetnie - rzuciłam, zajmując miejsce tuż obok niego.

- Nie zamierzam Cię denerwować.

- Dziękuję - odetchnęłam z ulgą.

- Co robimy po obiedzie? - zapytał gdy w końcu dotarliśmy do budynku i skierowaliśmy się do restauracji.

- Idziemy zobaczyć jak Linda sobie radzi a potem już chyba nic.

- Rozumiem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obiad zjedliśmy w miarę szybko żeby zdążyć na przejazd przyjaciółki. Jako, że najszybciej go zjadłam poszłam szybko się przebrać w wygodniejsze ubrania do pokoju hotelowego. Przez ten czas wszyscy zdążyli zjeść swoje posiłki. Dotarliśmy na arenę dosłownie jeden przejazd przed tym na który wszyscy czekaliśmy.

- Cześć!

- Hejka, przyszliście mi kibicować? - zaśmiała się Linda stępując obok wejścia na parkur.

- Oczywiście! - powiedziała Alex. - Nie mogliśmy tego przegapić.

- Dzięki, bo to jest naprawdę miłe. Meteor świetnie skakał na rozprężeniu, więc mam dobre przeczucia.

- Super!

Uniósłam w jej stronę kciuki do góry i poszliśmy zająć miejsce na trybunach. Siedzieliśmy obok siebie na najniższym rzędzie i czekaliśmy na przejazd.
Gdy kończył swój przejazd poprzedni zawodnik Alex postanowiła, że nagra cały przejazd Lindy i Meteora swoim telefonem.

- NA STARCIE POWITAJMY PRZEDOSTATNIĄ PARĘ. LINDA CHANDA NA KONIU METEOR!

- Elis już jechała czy jest ostatnia? - zapytałam Justina siedzącego obok mnie.

- Ostatnia chyba.

Kiwnęłam głową i skupiliśmy się wszyscy już na przejeździe. Miałam wielką nadzieję, że jej się uda.

I tak też się stało. Właśnie podjeżdżała do ostatniego, potężnego oksera który był dziesiątą przeszkodą i bez zawahania przez niego skoczyła bez zrzutki. Wstaliśmy i zaklaskaliśmy najmocniej jak potrafiliśmy z radości.

- SUPER, LINDA! - krzyknęła Alex.

- Nagrałaś swoje słowa? - zapytałam ze śmiechem.

- Nie.

- Idziemy do niej?

- Jak chcecie to idźcie, ja chce zobaczyć przejazd Elis - stwierdziłam.

- Dobra to ja idę do Lindy. Justin, idziesz?

- Tak.

- To pa! - zaśmiałam się.

Opuścili trybunę i skierowali się do przyjaciółki.

MagAlice StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz