Rozdział 16

337 23 15
                                    

Fajnie byłoby dobić 100 gwiazdek w tym ff. Damy radę?
PS długo ten rozdział siedział w notatkach. Nie wiem w sumie czemu go nie opublikowałam... Mam nadzieję, że nie jest aż tak zły jak mi się wydaje 😂

*Alice*

- MoonLight! Przestań! - zaśmiałam się.

Postanowiłam go trochę umyć. Był ciepły dzień i idealna pogoda na kąpiel. Niestety aż tak łatwo nie miałam. Miałam wiadro z wodą, szampon i żółtą gąbkę. Niestety MoonLight nie podzielał mojego entuzjazmu. Od kiedy pamiętam, gdy przychodził czas na kąpiel, specjalnie się wiercił. I nigdy nie odpuszczał.

- Masakra z tobą - stwierdziłam, kiedy po raz nie wiem który odsunął się i ostrzegawczo skulił uszy. - Błagam Cię.

"Ani mi się śni" zdawał się mówić. Gdy tylko podniosłam gąbkę machnął ogonem, tupnął zadnią nogą i pobiegł w przeciwną stronę, aby po chwili sięgnąć po trawę w takim miejscu, w którym szybko wyschnie w ten słoneczny dzień.

- Coś nie tak, kruszyno? - odezwał się magik, który niewiadomo kiedy pojawił się tuż obok. - Ktoś tu nie lubi kąpieli, zgadza się?

- Dokładnie tak - potwierdziłam, wzdychając. - Od kiedy pamiętam taki był, nigdy łatwo nie było, nawet kiedy ktoś mi pomagał go przytrzymać. Zawsze trwało to wieki.

- Pomóc Ci? - spojrzałam na niego ze zdziwieniem. - Nie patrz się tak. Nie mam w tej chwili nic do robienia. 

- Jeśli chcesz to pewnie - uśmiechnęłam się z wdzięcznością. - Mógłbyś go złapać?

Kiwnął potwierdzająco i sięgnął po leżący na ziemi kantar, który miałam nadzieję, że się nie przyda. Czasy, kiedy był grzeczny jak widać, minęły. Poszedł po wierzchowca i po chwili przyprowadził go bez większych problemów.

- Spróbuj teraz - polecił.

Sięgnęłam po gąbkę nasączoną wodą i podniosłam ją. Lightuś tym razem nie miał takiej swobody, dzięki czemu miałam łatwiej go wykąpać. Niestety dalej kombinował. Nie mógł już się kręcić, ale próbował mnie kopnąć bylebym go nie zmoczyła. Na szczęście uważałam i po kilku minutach był piękny i lśniący.

- W końcu - odetchnęłam z ulgą. - Dziękuję Ci za pomoc.

- Nie ma za co - odpowiedział. Chciał coś dopowiedzieć, ale rozdzwonił się mój telefon.

- Przepraszam Cię. Halo?

Uśmiechnęłam się gdy usłyszałam głos Johanny. Niestety po chwili dowiedziałam się, że potrzebuje pilnie pomocy przy dniach otwartych w Stajni Jorvik.

- No pewnie, że mogę pomóc! Co? O 6 rano? Nie mogę przyjechać później? Aha, rozumiem, zaczyna się później ale trzeba przygotować wszystko... okej...

Ustaliłyśmy wszystko i rozłączyłam się. Westchnęłam i popatrzyłam na mężczyznę.

- Chyba muszę wieczorem jechać do Hrabstw...

- Rozumiem. Jesteś tam potrzebna.

- Niestety. Ale jutro wrócę - uśmiechnęłam się.

- To zapraszam na wróżbę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Parę minut temu ruszyliśmy w drogę. Wjeżdżaliśmy do Zielonej Doliny. Niestety trochę późno ruszyliśmy i zastała nas już noc. Przejeżdżaliśmy przed las stępem. Moon bardzo ostrożnie szedł do przodu. Niestety w połowie drogi nagle się wystraszył. Zadębował i nie zdołałam się utrzymać w siodle. Upadłam w pobliskie krzaki.

MagAlice StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz