Rozdział 17

337 14 12
                                    

Obudziłam się późnym rankiem. Zerknęłam na godzinę - było po dziesiątej. Głowa mnie już tak nie bolała.

Ydrisa obok mnie nie było. W sumie trochę byłam rozczarowana, ale nie na długo.

Zamknęłam na chwilę oczy, bo nie chciało mi się jeszcze wstawać.

- Alice, wiem, że nie śpisz - usłyszałam znajomy głos.

Otworzyłam oczy i nie dowierzałam w to co widziałam. Magik stał z tacą pełną jedzenia na rękach niedaleko mojego łóżka?!

- Mam wrażenie, że to nie ja wczoraj upadłam na głowę - stwierdziłam.

Ostrożnie podniosłam się do pozycji siedzącej. Głowa naprawdę już mi odpuściła cierpień.

- Lepiej się czujesz? - zapytał z troską.

- Zdecydowanie lepiej - odpowiedziałam, sięgając po sok.

- To dobrze, cieszę się - uśmiechnął się.

Wzięłam łyka napoju a potem sięgnęłam po jedną kanapkę.

- Ydris, a Ty... umiesz gotować? - zaśmiałam się z jego miny.

- Coś tam umiem - odpowiedział wymijająco. - Ale co konkretnie to się nie dowiesz. Oprócz tego co widać.

- Pffff. Pewnie to ukryty talent - zaśmiał się na te słowa.

- Możliwe.

- Ja umiem tylko to co lubię najbardziej - stwierdziłam. - To znaczy jajecznicę, czasami robiłam też pizzę.

- Pizzę? To Ty zdolna jesteś, to nie jest proste - przewróciłam oczami gdy to usłyszałam.

- Trudne też nie jest. Mogę Ci kiedyś pokazać.

- Pewnie.

- A Ty co lubisz najbardziej?

- Nie powiem.

- Powieeeeeedz.

- Nie - uciął.

- Proszęęę...

- Watę cukrową - poddał się.

- O nie. Czemu ja Cię lubię - zaśmiałam się. - Nienawidzę.

- Co? Nie lubisz waty? - zdziwił się.

- Ostatnia rzecz jaką bym zjadła.

- Przyszedł czas zakończyć naszą przyjaźń - zaironizował.

- Dziwię się, że jeszcze tego ze mnie nie wyczytałeś swoimi "sposobami" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu. - W sensie tego co lubię a czego nie.

- Przecież to Twoja sprawa co lubisz, tego typu informacji nie lubię wyciągać - wzruszył ramionami. - Nie rób ze mnie kogoś, kto wie wszystko, bo tak nie jest, mówiłem Ci to już kiedyś. Powiedziałaś mi to sama i to mi wystarczy.

- Wow. Zaskakujesz mnie.

- Nie pierwszy i nie ostatni raz.

- Ale... gdybyś chciał to wiedziałbyś wszystko? W sensie nie chodzi mi tylko o ludzi, ale ogółem.

- Niewykluczone. Jednak do tego też trzeba umiejętności, które przychodzą z czasem i nie ich się nauczyć w jedną chwilę - wyjaśnił. - Ja ich nie potrzebuję, przynajmniej na razie.

- Rozumiem. - uśmiechnęłam się szeroko po tym jak zjadłam ostatni kęs ostatniej kanapki. - Wszystko zjedzone! Dziękuję za ucztę!

- Do uczty to jeszcze daleka droga. Nie ma za co - zaśmiał się.

Nagle rozdzwonił się mój telefon. Z pytającą miną wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.

Avalon?!

- Witaj Alice - powitał mnie.

- Cześć. Czemu dzwonisz? Nie przypominam sobie kiedy ostatnio korzystałeś z telefonu... - zobaczyłam, że magik uśmiechnął się na te słowa.

- Wbrew pozorom często z niego korzystam.

- Czyli... czemu dzwonisz? - zapytałam.

- Mam złą wiadomość. Bardzo złą - westchnął. - Alice, bardzo mi przykro, ale... Twoja matka nie żyje.

- Co?! - zamarłam.

- W Zachodnim Przylądku znaleziono ją martwą. Niestety nie znam jeszcze szczegółów, ale to bardzo poważna sprawa. Jeśli będziesz chciała pogadać to wiesz gdzie mnie znaleźć. Trzymaj się! - rozłączył się.

Rzuciłam telefon na łóżko, ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się. Ydris przysunął się bliżej i przytulił mnie mocno. Długo nie mogłam się uspokoić. W tej chwili zdałam sobie sprawę, że matka mnie ostrzegała. Nie mam już nikogo z bliskiej rodziny przy sobie. Został mi Moonlight, a od jakiegoś czasu także magik. I tyle.

Czemu mnie to spotyka?!

- Mon chéri, mogę tu zostać ile potrzebujesz.

- Jejku, Ydris, ale nie chcę Cię tu zatrzymywać jeśli coś masz do zrobienia. Już dużo razy tak robiłeś...

- A ja nie chcę Cię zostawiać w takim stanie. Będę przy Tobie. Tymbardziej, że wiem co czujesz.

- Wiesz? - zdziwiłam się.

- Byłem w podobnej sytuacji kiedyś.

Nic nie odpowiedziałam. Wtuliłam się jeszcze bardziej w niego nie przestając płakać...

MagAlice StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz