- Alex? - zagadałam do koleżanki jadącej tuż obok na Tin-Canie.
Tego dnia wybrałyśmy się na przejażdżkę i od kiedy wyjechałyśmy spod namiotu była dziwnie nieobecna.
- Tak? - odezwała się nagle.
- Czemu dzisiaj jesteś taka jakaś dziwnie cicha? - zapytałam z troską.
- Nie, nie, to nic takiego, przepraszam. Wszystko OK - odpowiedziała szybko.
- Na pewno? - dopytywałam. Coś mi tu nie gra i na pewno nie jest to szczera odpowiedź.-Tak. Gdzie jedziemy? - zmieniła niewygodny temat.
- Może do Fortu Pinta i wjedziemy sobie na plażę, o tej porze roku na pewno iest tam cudownie spędzić czas.
- Morze, plaża, leżaki, ognisko... kocham! - uśmiechnęła się.
- To robimy wyzwanie - rzuciłam. - Kto pierwszy dojedzie z bramy Moorland do farmy starego Jaspera będzie mógł wybrać jedną rzecz z baru.
- Wchodzę w to! - krzyknęła. - Nie dam Ci wygrać!
- Wątpię, to Ty przegrasz! - zaśmiałam się.
Wjechałyśmy do Moorland i z zaciętą miną podjechałyśmy do bramy, przy okazji spotykając Maję.
- Alex, Alice, co Wy robicie? - zapytała ze zdziwieniem.
- Challenge! - wykrzyknęła Alex. - Kto pierwszy ten lepszy!
- No to powodzenia! - pokręciła głową z niedowierzaniem. - Cloudmill, masz to wygrać!
- Masz to jak w banku, Dew!
Przewróciłam oczami na tą wymianę zdań. Zmobilizowałam się jeszcze bardziej do tego, aby nie przegrać.
- Tin-Can, jak tego nie wygramy nie dostaniesz dzisiaj obiadu ani kolacji! - wierzchowiec parsknął na słowa swojej właścicielki.
- Dobra, cicho już - zaśmiałam się. - Maja, wystartujesz nas?
- Pewnie! - zgodziła się.
Stanęła z boku bramy.
- Jeden warunek - jedziemy tylko po drodze, bez skrótu na trawie obok GED, jasne?
- Ech, okej - powiedziała Alex.
- Uwaga! - wykrzyknęła Majka. - Rozpoczynamy wyścig o śmierć i życie! Gotowi? TRZY...
Poprawiłam swoją pozycję w siodle.
- DWA...
Pochyliłam się trochę nad szyją wierzchowca i czekałam na sygnał.
- JEDEN... START! - wydarła się Majka i ruszyliśmy z kopyta.
Cwałem popędziliśmy po drodze. Póki co oba konie szły łeb w łeb. Na zakręcie większą przewagę zdobył Tin-Can i pędził przed siebie nie zwalniając ani na ułamek sekund. Moonlight biegł ile sił w nogach, jednak pod górkę było naprawdę ciężko. Gdy już było w miarę prosto przyśpieszył i na ostatniej prostej do murku dogonił Tin-Cana. Konie biegły obok siebie, a dosłownie przed murkiem Light wyprzedził wierzchowca i finalnie wygraliśmy.
- Nosz kurka! - krzyknęła Alex, zwalniając zasapanego rumaka.
- Wygraliśmy! - uśmiechnęłam się szeroko i pogłaskałam konia.
- Tak blisko było! - niedowierzała. - Gratulacje.
- Dzięki za super rywalizację!
- KTO WYGRAŁ?! - wykrzyczała Majka, która zdyszana dobiegła do farmy i patrzyła na nas oczekująco.
CZYTASZ
MagAlice Story
FanfictionAlice mieszka w Dolinie Złotych Wzgórz. Kiedyś startowała na międzynarodowych zawodach w barwach Jorvik, teraz wiedzie (nie)spokojne życie w krainie jesieni. Pewnego dnia spotyka osobę, która nieraz zawróci jej w głowie... Ale czy na dobre?