Rozdział 2

499 28 23
                                    

- Eee... witam? Kim Pan jest? - zapytałam zdezorientowana.

Light słysząc mój trochę przestraszony głos cofnął się parę kroków od tajemniczego mężczyzny.

- Widać, że jesteś nowa. Wspaniały Ydris - szalmancko zdjął kapelusz i ukłonił się nisko.

- Wręcz przeciwnie, przyjechałam odwiedzić stare śmieci - odgryzłam się, uważnie przypatrując się jego osobie.

- Naprawdę, mon chéri? W takim razie z kim mam przyjemność rozmawiać? - zapytał.

- Alice Dreamer.

- Coś mi to mówi, ale nie mogę sobie przypomnieć w tej chwili, kruszynko.

- Nie mam pojęcia, czy Ty, Wspaniały Ydrisie, znasz najlepszych jeźdźców i konie w Jorviku.

- Nie jest to wykluczone - odpowiedział, czekając aż mu powiem.

- Była kilkukrotna mistrzyni w skokach oraz ujeżdżeniu i dwukrotne wicemistrzostwo w trzech próbach - wymieniłam na jednym tchu, obserwując jego reakcje. - Mam wymieniać dalej?

- Nie trzeba, ptaszynko. To mi już dużo mówi - powiedział.

- Dodam jeszcze, że ten oto wierzchowiec - pogłaskałam szyję Moonlighta, który od razu prychnął z zadowolenia. - poprowadził mnie przez całe jeździeckie życie. Od pierwszej chwili w siodle po zawody.

- Rozumiem - Ydris pogłaskał mojego konia. - Skoro już Cię trochę znam, pchełko, mam małą prośbę.

- Słucham?

- Dzisiaj wczesnym rankiem moja klacz, Zee, wybrała się na spacer po okolicy. Do tej pory się nie pojawiła i zaczynam się odrobinę niepokoić. Nie znamy tak dobrze tutejszych terenów.

- Mogę jej poszukać - zaproponowałam. - Znam każdy kąt i mam mnóstwo czasu.

- Wiedziałem, że to zaproponujesz, mon chéri. Nie poprosiłbym byle kogo, żeby poszukał MOJEGO konia. W sumie, Ciebie też nie powinienem, ale cóż. Jak tylko ją znajdziesz, proszę, przyjedź do cyrku i daj mi znać.

- Dobrze - potwierdziłam.

Jeszcze przez chwilę patrzyłam za odchodzącym w kierunku cyrku mężczyzną.

Zaintrygowała mnie jego osoba.
Wydaje się być tajemniczy i bezpośredni po tej stosunkowo krótkiej rozmowie.

Może kiedyś go zrozumiem, tak samo jak Radnego z Miasteczka. On też jest niezłym dziwakiem. Zanim go rozszyfrowałam minęło sporo czasu.

W tym przypadku będzie pewnie tak samo, tylko tak z... 10 razy trudniej.

Poprowadziłam mojego wierzchowca wokół terenu Wzgórza, ale nigdzie nie znalazłam zabłąkanego albo samotnego konia. Wyjechałam z powrotem na teren Moorland i przejechałam przez dobrze mi znany slalom Josha. Postanowiłam przejechać się po plaży w poszukiwaniach.

Nie szukałam zbyt długo. Po przejechaniu paru metrów zobaczyłam ładnego ciemnego wierzchowca stępującego po brzegu w moją stronę. Podjechaliśmy bliżej. Moonlight zarżał.

- Hej, ty jesteś Zee? - zapytałam klacz.

W myślach wiedziałam, że mi nie odpowie, ale nie mogłam się powstrzymać.

Klacz nie zareagowała.

- Moon, proszę przekaż jej to co się dowiedzieliśmy - szepnęłam do wierzchowca. Nie wiem jak, ale on mnie rozumiał zawsze doskonale.

Prychnął parę razy. Zee odpowiedziała i podeszła bliżej.

Siedziałam nieruchomo w siodle. Light odwrócił się i zaczął iść tą samą drogą, którą przyjechaliśmy.

Usłyszałam jak za nami podąża klacz. Odwróciłam się, żeby się upewnić, że idzie za nami.

Po kilku minutach znaleźliśmy się przed polaną z cyrkiem. Podjechałam niepewnie bliżej na całkiem obcy mi teraz teren, ale prawie natychmiast zauważyłam Ydrisa stojącego nieopodal cyrku.

- Wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz - uśmiechnął się do mnie, a następnie popatrzył na swoją klacz. - Zee, masz mi coś do powiedzenia? Nie powinnaś odchodzić zbyt daleko.

Opuściła nisko łeb. Miałam wrażenie, że przeprasza swojego Pana za swoje zachowanie.

- No dobra, dobra, daruję Ci, ale następnym razem nie rób tak - ostatni raz zwrócił się do niej.

- Dlaczego nie może? - zapytałam go.
Nie mogłam powstrzymać się od tego pytania.

- Kruszynko, jeszcze nic nie rozumiesz? - spojrzał się na mnie swym hipnotyzującym spojrzeniem. - Jak na razie to nie jest znany nam teren. Przyjechaliśmy tu bawić ludzi, a nie tracić uczestników spektaklu Cyrku Marzeń. Zee nie może plątać się po obcym obszarze. Jeszcze straciłbym przyjaciółkę, a tego bym nie zniósł przez długi czas.

- Ah, rozumiem - powiedziałam.

Usłyszałam dźwięk przychodzącego SMSa. Wyjęłam telefon z kieszeni i przeczytałam treść.

Alice, tu mama. Za niedługo kończę swoje sprawy, dam znać jak będzie po wszystkim i się spotkamy. Mam nadzieję, że miło spędzasz czas z Lightem. Mam dla Ciebie niespodziankę, ale to później Ci opowiem. Na pewno będziesz zadowolona. Buziaki!

Podczas czytania coraz szerzej otwierałam oczy. Po przeczytaniu nadal nie mogłam otrząsnąć się z natłoku informacji. Jaką niespodziankę? O co mamie chodzi? Nigdy nie usłyszałam od niej tego słowa!

- Pchełko, wszystko dobrze? - zapytał Ydris. - Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.

- Tak, tak, wszystko gra - odpowiedziałam z przekonaniem chowając telefon do kieszeni.

Moon odwrócił łeb w stronę mojego buta i szturchnął. Dokładnie jakby wiedział, że coś się dzieje.

- Ty jesteś moim najlepszym przyjacielem, będzie mi ciebie brakować - szepnęłam mu do ucha wtulając się w jego grzywę.

W tej chwili zapomniałam, że stoję przed magikiem a gadam do konia, który swoją drogą tylko czasami mi odpowiada.

Całkiem normalne, prawda?

- Widać, że łączy Ciebie głęboka więź z tym wierzchowcem - stwierdził mężczyzna. - Mówiłaś, że na nim startowałaś w zawodach? Dlaczego czas przeszły?

- Już nie startuję, a Moonlight niestety nie jest mój - odpowiedziałam ze smutkiem. - I raczej nigdy nie będzie.

- Mon cher, nigdy nie mów nigdy. Jestem przekonany, że prędzej czy później będzie Twój.

- Wybacz, ale muszę już iść. Mam jeszcze parę rzeczy do ogarnięcia przed wyjazdem wieczorem.

- Rozumiem. Do zobaczenia niedługo, ptaszyno.

- Skąd to przekonanie? - zapytałam podejrzliwie, zawracając konia.

- Ja bym takich rzeczy nie wiedział? Jestem przekonany, że zobaczymy się niebawem. I tego, że przyniesiesz wieści.

- Jeszcze zobaczymy - zawołałam zza ramienia, odjeżdżając.

W drodze do Moorland dużo rozmyślałam. Próbowałam rozszyfrować Wspaniałego Ydrisa. Dlaczego każdy magik jest taki tajemniczy?

Hmm, chyba lepszym określeniem będzie, że jest taki M A G I C Z N Y.

Dobra, ogarnij się. Za kilka chwil dowiesz się o niespodziance, która wywróci twoje życie o 180°.

No to pierwsze koty za płoty! Ydris się pojawił ;)
Jestem dosyć zadowolona z rozdziału, mnóstwo razy poprawiałam parę słów. Może nie jest idealnie, ale początki początkami a jest teraz trochę wolnego, będę skrobać w wolnych chwilach :)
Mam nadzieję, że dobrze odwzorowałam charakterek magika. Starałam się to zrobić w miarę podobnie.
Do zobaczenia!

MagAlice StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz