Rozdział 21

265 11 22
                                    

W spokoju czytałam sobie Canter Ellę leżąc na łóżku. Rano jeździłam konno na Moonlightcie a teraz tak się wciągnęłam w książkę, że kompletnie na nic nie zwracałam uwagi.

- Cześć Ali! Już wróciłem, próby wychodziły bardzo dobrze, ale nadal nie wiem kiedy wrócimy do regularnych pokazów. Teraz muszę odpocząć.

Gdy nie zareagowałam przyszedł i położył się obok mnie.

- Słuchasz mnie w ogóle kruszynko? - zapytał i pocałował mnie czule w policzek.

- Nie - westchnął słysząc moją odpowiedź.

- Tak się wciągnęłaś w Canter Ellę?

- To jest super. Nie sądziłam, że to jest takie fajne.

- Rozumiem.

- Ale zrobię sobie przerwę - uśmiechnęłam się do niego przerywając swoje zajęcie. - Co mówiłeś o pokazach?

- Próby wychodzą bardzo dobrze, ale nie wiem kiedy wrócimy do pokazów dla publiczności.

- No tak, wszyscy się boją - przytuliłam go. - Nie martw się, na pewno w końcu wszystko wróci do normy.

- Ale ja nie mogę czekać. Muszę opłacić swoją dzierżawę tego miejsca, a nie mam z czego - westchnął. - I nie zapowiada się, że będę miał.

- Mogę pogadać z Thomasem. Jest duża szansa, że się zlituje - powiedziałam. - Ma u mnie dług wdzięczności, na pewno się zgodzi na przesunięcie terminu czy coś w tym stylu.

- Nie przejmuj się, dam sobie jakoś radę.

- Chcę Ci pomóc.

- Wiem, ale nie musisz, naprawdę - powiedział cicho i pocałował mnie.

- Ydris, nie teraz - mruknęłam gdy przerwałam po kilku sekundach pocałunek.

- Dlaczego? - uśmiechnął się.

- Naprawdę mogę Ci pomóc z tym - zmieniłam temat.

- Mogłem Ci tego nie mówić - westchnął. - Dam sobie z tym radę.

- Ta, jasne, a ja jestem święta - zaironizowałam.

- Nie odpuścisz?

- Nie - odpowiedziałam i chciałam się podnieść z łóżka, ale mnie przytrzymał.

- Ja też nie. Nie fatyguj się, proszę - poprosił.

- Dobra. A teraz przepraszam cię bardzo, muszę do łazienki - powiedziałam całkiem poważnie.

- Nie strasz mnie - zaśmiałam się na jego słowa.

- Zaraz wrócę - obiecałam i wstałam z łóżka.

Gdy tylko załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne wróciłam do pokoju.

- A w ogóle... - przerwałam gdy tylko weszłam do pomieszczenia. - ... co ty robisz?

Stał przy jednej z półek w pokoju.

- Sprawdzam czy znajdzie się miejsce na twoje książki - uniosłam brwi ze zdziwienia gdy to usłyszałam.

- Naprawdę chcesz zrobić miejsce na moje książki? - zapytałam ze zdziwieniem podchodząc do niego.

- Czemu nie? - zapytał i objął mnie. - Jak wciągnęłaś się w Canter Ellę to zaraz kolejne pozycje znajdziesz, jestem tego pewny i gdzie je pomieścisz?

- Kochany jesteś - złożył całuska na mojej głowie.

- Bo mam najlepszą dziewczynę na całym Jorvik - mruknął cicho z zadowoleniem.

- Żebyś się nie zdziwił.

- Sugerujesz coś? - popatrzył na mnie i uśmiechnął się zadziornie.

- Nieee - zaśmiałam się. - Co robimy?

- A co chcesz robić?

- Nie wiem - odpowiedziałam szczerze. - A Ty masz pomysł?

- Miałem Cię nauczyć kilku sztuczek - stwierdził. - Chcesz teraz?

- Pewnie.

- To chodźmy do cyrku, tam będzie najlepiej.

Chwycił mnie za rękę i poszliśmy razem do cyrku. Weszliśmy do środka. Na arenie było mnóstwo ciekawych rzeczy, których zapewne wcześniej używał w próbie.

- Oj, zapomniałem o tym bałaganie - rzucił i pstryknął palcami. - voilá!

- Jakbym w szkole tak szybko rozwiązywała zadania z matmy jak ty sprzątasz bałagan to byłabym w niebie - zaśmiał się na moje słowa.

- Mogliśmy się wcześniej poznać, wtedy byłoby to możliwe - stwierdził.

- Trudno, moja strata - uśmiechnęłam się. - To czego mnie nauczysz?

Przez pierwsze kilkanaście minut uczył mnie dosyć prostych sztuczek, które według niego były "najnormalniejsze" i mogę je spokojnie pokazywać każdej napotkanej osobie. Z żadną nie miałam większego problemu.

- Cieszę się, że tak szybko łapiesz. W sumie trochę jak ja kiedy zaczynałem z magią.

- Super. To co teraz?

- Teraz coś trudniejszego. Coś czego normalny człowiek nie jest w stanie się nauczyć. Gotowa?

- Jasne.

- Nauczę Cię przenoszenia przedmiotu - nagle przed nami pojawiła się czerwona skrzynka. - Musisz skupić się na tym jednym przedmiocie i przenieść je w myślach. To jedna z tych sztuczek, której nie da się pokazać, przynajmniej z zewnątrz. Wszystko zależy od Ciebie.
Uniosłam brwi ze zdziwieniem.

- Spokojnie, dasz radę. Spróbuj - zachęcił i oparł się o bandę aby mieć lepszy widok.

Skupiłam się na tej skrzynce i pomyślałam, że przenoszę ją parę metrów dalej. Na początku nie reagowała, ale nie poddawałam się i w końcu udało mi się ją przenieść. Uśmiechnęłam się triumfalnie a Ydris podszedł do mnie i mnie przytulił.

- Wiedziałem, że mam mądrą dziewczynę.

- I nienormalną - zażartowałam. - Tylko dzięki dobremu nauczycielowi.

- Nie jesteś nienormalna tylko niezwykła - stwierdził.

- Ty to powiedziałeś, nie ja - zaśmiałam się.

Nagle mój telefon się rozdzwonił. Spojrzałam z pytającą miną na chłopaka i odebrałam.

- Witaj Alice - odezwał się głos Avalona.

- O, cześć, co tam? - zapytałam, odsuwając się od magika i oparłam się o bandę.

- Alice, czy mogłabyś przyjechać do mnie? Najlepiej jak najszybciej? Muszę z Tobą pogadać.

- O czym chcesz gadać?

- To nie jest temat na telefon. Po prostu przyjedź. Możesz?

- No... mogę, okej. Przyjadę.

- Dziękuję. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia - mruknęłam, ale zdążył się rozłączyć.

- Co jest? - zapytał Ydris.

- Nie wiem, ale muszę jechać. Wyjaśnię Ci wszystko później, okej? - przytuliłam go.

- No dobra - pocałował mnie gdy przeniosłam swój wzrok na jego twarz.

- Postaram się szybko wrócić... pa - powiedziałam jeszcze i skierowałam się w stronę wyjścia.

Wtedy jeszcze nie wiedzialam jaka rozmowa mnie czeka.

MagAlice StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz