⁴odmieniec⁴

306 33 14
                                    

Na placu przed akademikiem zebrali się wszyscy, pilnując punktualności. Wooyoung czuł się oceniany przez każdego z osobna. Nic dziwnego, raczej nikt nie spodziewał się zobaczyć tutaj Gyeomson. Ale ktoś chyba musiał być pierwszy, prawda? Nie mogli na wieki pozostać tymi, co uciekają od problemów i mdleją na widok krwi.

Wszyscy wydawali mu się strasznie wysocy, nie widział nic stojąc z tyłu grupy. Dobrze, że mężczyzna miał donośny głos, dzięki czemu bez problemu mógł go usłyszeć.

- Wasze szkolenie rozpoczyna się od jutrzejszego dnia. To oznacza, że macie dziś wolne, możecie się porozglądać po tym cudownym, tętniącym życiem miejscu. - prychnął. - Może nie wspominałem, ale w akademikach, na parterze mieści się stołówka. Możecie tam przyjść i jeść o każdej porze dnia. Punkt ósma widzimy się tutaj. Radzę dobrze nastawić budziki tym, co mają problem z punktualnością. Jakieś pytania?

- Nawet się nie przedstawiłeś. - powiedział ktoś z przodu.

- Słuszna uwaga. Gdzie moje maniery? - uśmiechnął się z wyraźną kpiną. - Nazywam się Lee Dongho i będę was szkolił. Na dziś się żegnamy. Dobranoc.

Wooyoung podobnie jak reszta skierował się więc z powrotem do akademika. Wizja tego, co go czekało w najbliższych dniach lekko go przerażała, ale też ekscytowała. Nie był typem tchórza, inaczej nie wybrałby Mugi. Jedynym jego problemem na chwilę obecną było to, że był słaby. Możliwe, że za słaby, by przejść przez całe szkolenie. Miał jednak silną wolę i to miał nadzieję jakoś pomoże mu wytrwać do końca.

Jeśli nauczy się, jak chronić kraj, a właściwie miasto, będzie mógł obronić Naeul przed całym złem tego świata. Dziewczynka sama i tak była dość silna jeśli chodzi o psychikę, ale czuł się odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo i życie. Gdyby coś jej się stało... Nigdy by sobie tego nie wybaczył.

Będąc już w pokoju zastanawiał się, czy nie skontaktować się z rodzicami. Chociaż po to, by wiedzieli, że wszystko u niego w porządku i nie mają o ci się martwić. Z drugiej strony, co się mogło stać, jeśli nic jeszcze nie robili? Przeszli przez miasto, pozwiedzali akademik i tyle. Nic więcej.

Nie czuł potrzeby, by odzywać się do swoich współlokatorów, mimo że Changmin był chętny do rozmowy przez cały czas. Opowiadał o sobie, licząc, że oni też zrobią to samo. Jednak szybko przekonał się, jak wiele ich różni. Może i wybrali tę samą drogę, ale byli całkiem inni. Możliwe, że długi czas zajmie im dojście do porozumienia. Może nawet nigdy się nie dogadają. Wooyoung właśnie takie wątpliwości miał co do Seonghwy i jego opryskliwego charakteru.

 Wooyoung właśnie takie wątpliwości miał co do Seonghwy i jego opryskliwego charakteru

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zgodnie ze słowami Dongho, wszyscy musieli być gotowi na godzinę ósmą. Wooyoung więc nie zwlekał z poranną rutyną. Szybko przebrał się i ogarnął włosy, by nie wyglądać jak zombie, a następnie zszedł na stołówkę, gdzie zebrało się już sporo rekrutów.

Właściwie nie myślał zbytnio o tym, co jedzą poszczególne rody. Gyeomson raczej gustowali w zdrowej żywności, takiej jak warzywa i owoce oraz nieliczne produkty mięsne. Dlatego jego żołądek będzie musiał przyzwyczaić się do nagłej zmiany wcześniejszej diety.

Nie patrzył nawet na mięso, nie miał na nie ochoty. Wziął zwykłą jajecznicę, która najbardziej wpisywała się w jego gust. Usiadł przy pustym stoliku, nie tracąc czasu i jedząc śniadanie, aż wszystko nie zniknęło z talerza. Zgadywał, że będzie dziś potrzebował dużo siły, podobnie jak przez resztę czasu szkolenia. Zwłaszcza teraz, kiedy był jeszcze nieprzyzwyczajony do ciągłego i intensywnego wysiłku.

Odłożył naczynie do zwrotu i przygotował się już ostatecznie na zbiórkę przed akademikiem, do której miał jeszcze całe 20 minut. Zdążył zauważyć, że wśród wielu rekrutów, byli tacy, którzy bez problemu się dogadali. Może najzwyczajniej on nie miał tyle szczęścia, lub nikt nie chciał się zadawać z Gyeomson.

Wyszedł na plac rozglądając się wokół po wszystkich zebranych już na miejscu osobach. Nie widział nigdzie Dongho, więc usiadł na pobliskim krawężniku czekając na całą grupę. Jego wzrok powędrował do rekrutów z drugiego akademika, którzy nie mieli problemów z dogadaniem się. Ciekawiło go, czy wszyscy faktycznie pozostaną w Mugi, czy może ktoś nie podoła wszystkim zadaniom?

- Wilka złapiesz. - usłyszał głos, przez co podniósł wzrok ba stojącego przed nim chłopaka. Zdecydowanie był Jineung. - Jesteś z Gyeomson, prawda? - Wooyoung jedynie przytaknął delikatnie. - Podziwiam za odwagę. Jestem Youngtaek. Son Youngtaek.

- Jung Wooyoung. - przedstawił się po raz kolejny, nie okazując zbytniego zainteresowania chłopakiem.

- Nie jesteś zbyt rozmowny.

- Nikt nie powiedział, że muszę.

- Nie szkodzi. Nie przeszkadza mi to.

I jakoś dziwnym sposobem Wooyoung uznał, że może jednak warto dać mu szansę.

Punkt godzina ósma wszyscy byli na miejscu i rozległ się donośny głos lidera. Wooyoung i Youngtaek podeszli bliżej, by lepiej słyszeć, mimo że z większej odległości również było go doskonałe słychać.

- Mam nadzieję, że nikt nie zaspał. W tym przypadku jego problem. - zaczął Dongho. - Rozpoczynacie szkolenie wśród Mugi, więc oczekuję, że wiecie co tu robicie i była to dobrze przemyślana przez was decyzja. - jego wzrok mimowolnie spoczął na jedynym, wyróżniającym się spośród wszystkich z rodu Gyeomson. - Ja będę was szkolił, natomiast drugą grupę przejmie mój przyjaciel Jongin. Jeśli wszyscy dotarli, idziemy.

I tak cała grupa ruszyła za Dongho, który prowadził ich ciemnymi ulicami, aż nie doszli do budynku, na który zaczęli się wspinać po drabinie. Wooyoung już zaczął się zastanawiać czy nie ma przypadkiem lęku wysokości.

Dotarli na samą górę, gdzie się zatrzymali i Dongho znów zabrał głos.

- Idziemy właśnie do kwatery głównej, gdzie mieści się punkt szkolenia, ale też miejsce treningów innych żołnierzy.

- Czemu weszliśmy tutaj? - zapytał ktoś z przodu. Wooyoung miał wrażenie, że słyszy głos Seonghwy.

- Dobre pytanie. - uśmiechnął się starszy chytrze. - Jest jakiś ochotnik?

- Ochotnik? - zdziwiła się reszta.

- Ty, w tym obrzydliwym swetrze. - wskazał na tył grupy, a wszystkie pary oczu zwróciły się do Wooyounga.

- J-Ja?

- Tak, ty. Zapraszam. Będziesz pierwszym skoczkiem.

- Co?

- Podejdź tu młody.

Wooyoung posłusznie wykonał polecenie podchodząc do lidera.

- Widzisz tę dziurę za nami? - wskazał za siebie. Wooyoung wychylił się za krawędź budynku dostrzegając to, o czym mówił Dongho. - Skacz.

- Co?! Mam się zabić?!

- Boisz się?

- Skoczyć z dziesięciu metrów do dziwnej dziury i połamać sobie nogi? Owszem?

- Nie marudź i skacz.

Wszyscy patrzyli z lekkim przerażeniem na mężczyznę. Jeśli wszyscy musieli skoczyć, było to chyba bezpieczne, prawda? Nie mógł tak od razu ich wszystkich pozabijać.

Wooyoung stanął na krawędzi budynku spoglądając w dół na ogromną dziurę. Próbował dostrzec coś więcej, ale było tam zbyt ciemno. Wziął więc głęboki wdech i wraz z wydechem odepchnął się od krawędzi lecąc w dół.

...

a/ Nie chciało mi się sprawdzać xd

Unbreakable • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz