²⁶ucieczka²⁶

186 28 12
                                    

Słowa mężczyzny sprawiły, że Wooyoung omal nie zemdlał. Jak to zostawić Sana w spokoju? Dlaczego miał rezygnować z ich relacji, by zdać egzamin? Przecież nie od tego zależały wyniki...

- Przepraszam, co? - zapytał zszokowany, wpatrując się w mężczyznę z szeroko otwartymi oczami.

- Jeśli nie zerwiesz z Sanem, zrobię co w mojej mocy, by nie przepuścili cię przez egzamin. Już moja w tym głowa.

- Co ma mój egzamin do tego co łączy mnie z Sanem? - zapytał oburzony.

- Nie pozwolę, by mój syn przyniósł mi taki wstyd. Zawsze przestrzegał wszystkich narzuconych zasad i był traktowany jak żołnierz idealny, aż do pojawienia się ciebie. Nie zgadzam się, by tak wyglądało jego życie, kiedy wszyscy wiedzą, że to mój syn.

- Przez chwilę naprawdę myślałem, że troszczy się pan o dobro Sana - prychnął Wooyoung smutno, nie wierząc w to, co właśnie usłyszał. - Nie zostawię go, jeśli sam mnie o to nie poprosi.

- Świetnie się składa - uśmiechnął się podle mężczyzna, a chwilę później Wooyoung mógł usłyszeć krzyk. Odwrócił się za siebie widząc Sana targanego przez dwóch innych mężczyzn. - Macie do tego idealną okazję.

- San... - Wooyoung poczuł jak całe jego ciało przejmuje dziwny paraliż, kiedy zobaczył zaczerwieniony ślad na twarzy starszego.

- Woo... Nie sugeruj się mną. Zrób to, czego ty chcesz - powiedział San, nie chcąc zachęcać Wooyounga, by na własne życzenie oblał egzamin. Kochał go, ale jeśli ma sprawić, że będzie cierpiał, wolał zrezygnować.

Nastała dziwna cisza. Wooyoung nie potrafił dokonać wyboru, mimo że jeszcze przed chwilą wydawał się mu być oczywisty. Chciał zostać z Sanem, nieważne czy tutaj, czy poza miastem. Obiecali sobie, że będą razem.

Dlatego nie miał wyboru.

- Jak mówiłem - zaczął odwracając się znów w stronę mężczyzny. - Nie zrezygnuję z nas, jeśli San sam nie będzie tego chciał. Dlatego odmawiam.

- Co - San nie mógł uwierzyć, że Wooyoung podjął taką, a nie inną decyzję. Czy naprawdę był gotów skazać się na taki los?

- Odważnie - prychnął Choi. - Ale niepoprawnie - dodał, po czym uderzył chłopaka, aż ten zachwiał się na własnych nogach, upadając na posadzkę.

- Przestań! - krzyknął San nie mogąc znieść widoku cierpiącego Wooyounga.

- Ty idziesz ze mną - zwrócił się do syna. - A on i tak nie ma już gdzie iść.

Nie mógł tak po prostu się poddać, nie zamierzał już pilnować się na każdym kroku, jak robił to do tej pory. Już nie chciał być synem dowódcy, którego wszyscy tak bardzo podziwiali. Miał to wszystko gdzieś chciał jedynie uciec z Wooyoungiem gdzieś daleko.

Wyswobodził się z rąk mężczyzn, którzy zaskoczeni jego siłą aż cofnęli się o krok, by zaraz potem zachwiać się podobnie jak Wooyoung pod wpływem kopnięcia. Czasu mieli mało, a San nie widział innej opcji jak ucieczka. Musiał działać szybciej, niż myśleć, więc nie tracąc ani chwili zabrał ze sobą Wooyounga i zaczął biec, mając nadzieję, że Jung nadąży.

- Musimy się stąd wydostać - powiedział do młodszego, który z trudem dotrzymywał mu kroku.

Wooyoung doskonale wiedział, co teraz się stanie i mimo że był na to skrycie przygotowany, wciąż bał się tego, co nastąpi. Liczył, że uda mu się jeszcze spotkać z rodziną i Yeosangiem... Nie chciał ich tak zostawiać bez słowa, a jego serce pękało na samą myśl o ucieczce bez nich.

- Masz jakiś plan? - zapytał zaniepokojony.

- Na ten moment, zgubić ich i znaleźć bezpieczne schronienie.

To z pewnością był dla nich priorytet na ten czas, ale Wooyoung był ciekaw, co się z nimi stanie potem. Czy możliwe jest, by odeszli bez śladu, by nikt ich nie znalazł? Był niedoświadczony, wątpił, by udało mu się uciec przed władzą.

- Szybko, wskakuj! - krzyknął San, kiedy biegli obok torów, gdzie za chwilę nadjechał pociąg.

Bez zawahania Wooyoung spełnił ten rozkaz i wskoczył do otwartego wagonu, wciągając za sobą Sana. Nie wiedzieli jeszcze gdzie jadą, ale na pewno mieli na jakiś czas spokój. Pociąg był zbyt rozpędzony, by można było go dogonić, więc San zakładał, że jego ojciec odpuści na ten moment. Kiedy jednak usłyszeli huk, zastygli w bezruchu, czując jak serca podchodzą im do gardeł.

- Myślisz, że nad dogonili? - zapytał Wooyoung szeptem, przysuwając się bliżej Sana.

- Nie wykluczam takiej opcji...

Słyszeli jak w sąsiednim wagonie ktoś się porusza i zapewne zmierza w ich stronę, przez co schowali się jak najbardziej do kąta w nadziei, że nawet jeśli ktoś tu wejdzie, nie zauważy ich.

- San, co my...

- Cicho - zasłonił mu usta ręką, samemu obawiając się wydać z siebie jakikolwiek dźwięk.

Drzwi powoli otworzyły się, a w wejściu stanęła męska sylwetka, jednak nie ta, której spodziewali się zobaczyć. Wooyoung odetchnął z ulgą, nie mogąc uwierzyć w to, kogo widzi.

- Seonghwa! - wyprostował się ucieszony.

- Poszedłeś za nami? - zdziwił się San, choć obecność chłopaka wcale nie była dla niego pociechą.

- Poszliśmy - dopiero wtedy za Parkiem wyszło jeszcze kilku innych, a Wooyoung otworzył szerzej oczy w niedowierzaniu.

- Co wy tu wszyscy robicie...? - zapytał widząc zarówno znajome, jak i widziane zaledwie kilka razy twarze.

Youngtaek, Changmin, Yunho, wszyscy jego przyjaciele byli tutaj, choć prawdopodobnie nie wiedzieli, co się dzieje.

- Wiedziałem, że coś będzie nie tak - zaczął Seonghwa. - Kiedy zobaczyłem cię z ojcem Sana, domyśliłem się, że będzie próbował cię szantażować. Zebrałem wszystkich w razie, gdyby próbowali was atakować, ale wtedy zaczęliście uciekać. Poszliśmy razem z wami gubiąc wasz trop.

Wooyoung nie wierzył w to, co słyszy. Czy oni naprawdę wiedzieli, na co się piszą? Wiedzieli, dlaczego ojciec Sana mu groził?

- Wy... Wiecie o wszystkim? - zapytał niepewnie.

- Zdajemy sobie sprawę z tego, że to może się dla nas wszystkich skończyć tragicznie - zaczął chłopak stojący obok Seonghwy. Wooyoung go nie kojarzył, nie był jednym z rekrutów. - Ale prawda jest taka, że od dawna ktoś powinien był to zrobić. Nasz system jest niesprawiedliwy i nie pozwala cieszyć się wolnością. Jeśli nie chcą nam jej dać, sami ją weźmiemy.

Wooyoung nie mógł się bardziej zgodzić z jego słowami, mimo że nie spodziewał się tyli osób do towarzyszenia im. Teraz powinno im być łatwiej przekonać kogokolwiek do dołączenia do ich małego buntu, ale także trudniej będzie im się poruszać, by nikt ich nie zauważył.

- Na ten moment znajdźmy miejsce, gdzie nikt nas nie znajdzie - zaproponował Seonghwa. - Potem będziemy myśleć co dalej.

Dopiero teraz Wooyoung zdołał dostrzec ufnie splecione dłonie chłopaków przed nimi, ale nie zamierzał o nic pytać. Cieszył się, że jest ktoś, by ich wspierać w tym trudnym momencie i mogą razem walczyć o wolność. Może uda mu się przekonać jego rodzinę, by dołączyła do nich...? Nie będą musieli się rozstawać, a żyjąc razem poza granicami miasta będą bezpieczni bez surowych zasad i praw, które bardzo łatwo było złamać, jeśli myślało się za dużo o sobie.

- Dziękuję - uśmiechnął się w stronę nowych towarzyszy, po czym wszyscy razem usiedli na ziemi, wyglądając na zewnątrz na widok miasta, które od tak dawna było ich domem.

A może więzieniem?

Unbreakable • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz