Wooyoung od zawsze myślał, że będzie podążał śladami swoich rodziców. Nie sądził, że w wieku 18 lat przyjdzie mu opuścić rodzinny dom i rozpocząć zupełnie nowy rozdział w swoim życiu, pełen wysiłku, potu, krwi i nowych uczuć, które dały o sobie znać...
Przez moment Wooyoung był przerażony obecnością Parka, ale szybko zdał sobie sprawę, że nie wygląda on na zdziwionego, ani tym bardziej obrzydzonego. Mimo to San spiął się, nie ufając chłopakowi.
- Luz, podejrzewałem, że coś między wami się kręci. - prychnął opierając się o ścianę. - Aczkolwiek wciąż jestem lekko zaskoczony.
- Nie powiesz nikomu, prawda? - zapytał Wooyoung, czując jak jego serce łomocze w przerażeniu.
- Nie. Nie mam w tym zysku. W każdym razie, szukałem cię.
- Mnie? Po co?
- Wyszedłeś bez słowa, a jeszcze do końca nie wydobrzałeś, więc uznałem, że znajdę cię gdzieś po drodze leżącego. - prychnął. - Ale widzę, że masz się bardzo dobrze.
- Tylko po to przyszedłeś? - San uniósł brew nieprzekonany. Widać było gniew w jego oczach. Seonghwa miał ochotę się zaśmiać na tą wyraźną zazdrość. I oni chcieli się ukrywać?
- Właściwie tak. Zgaduję, że dokładne wyniki egzaminu widziałeś.
- Są wyniki?
- Czyli jednak nie. Pokazali tabelę i kto uzyskał najwięcej punktów. Zrobiłem zdjęcie, jeśli cię to interesuje.
Wooyoung podniósł się zdenerwowany, obawiając się, że będzie na samym dole tabeli. Nie chciał być najgorszy. Pochylił się niepewnie nad ekranem telefonu, szukając swojego imienia wśród wielu innych.
I znalazł się na szóstym miejscu.
- Mówiłeś, że nie poszło mi za dobrze! - krzyknął zdenerwowany.
- Nigdy nic takiego nie powiedziałem. - prychnął rozbawiony. - Mówiłem tylko, że zdałeś, nie określiłem, jak dobrze ci poszło. Poza tym, i tak jesteś niżej ode mnie.
- Nie jestem tym zaskoczony. - przewrócił oczami. - Nienawidzę cię podwójnie za to jaki jesteś arogancki i jak dobrze ci wszystko wychodzi... Mógłbyś chociaż udawać skromnego.
- To nie miejsce na takie rzeczy. - zaśmiał się. - Jeśli ci to przeszkadza, chyba źle wybrałeś. Wyniki to nie wszystko, dalej jestem zdania, że Gyeomson długo tu nie pociągnie.
- Ja przeciwnie. - nie zgodził się San. - Jest silniejszy niż większość z was.
Widać było, że Park w to wątpi, ale nic nie powiedział. Najwyraźniej nie miał najmniejszej ochoty kłócić się z Sanem, który i tak już był podminowany. Nie było sensu stawać przeciwko niemu, był świadom, kim jest. Nawet jeśli się go nie bał, był na tyle rozważny, żeby nie narobić sobie problemów na własne życzenie.
- Jeśli to wszystko, możesz sobie już iść. - mruknął niechętnie Choi, a Wooyoung był poniekąd zaskoczony stanowczością w jego głosie. Ostatnio słyszał go takiego w konfrontacji z Dongho.
- Jasne. Nie przeszkadzam. - prychnął cicho Park, ale zanim wyszedł, odwrócił się jeszcze i dodał - Jeśli chcecie się tu obściskiwać, to radziłbym uważać. Na moim miejscu zawsze może być ktoś inny.
Tu niestety musieli przyznać mu rację, gdyż byli nieostrożni, ale i tak żadne z nich nie powiedziało nic więcej. Dopiero po wyjściu Seonghwy, napięcie jakby opadło.
- Musimy się bardziej pilnować. - oznajmił Wooyoung.
- Racja. Wybacz, poniosło mnie.
- Nie musisz mnie przepraszać, przecież oboje się zapomnieliśmy. To przykre, ale nie możemy dawać się ponieść emocjom w takich miejscach, to zbyt niebezpieczne.
- Jak najbardziej rozumiem... - powiedział San lekko przybity. - Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. Ale mimo to czuję się z tym źle.
- Wiem. - Wooyoung ujął jego policzek. - Znajdziemy jakiś sposób. Sprawimy, że nikt nie będzie nam mówił, co możemy, a czego nie możemy robić. Będziemy żyć tak, jak my tego chcemy. - zapewnił z uśmiechem i objął mocno starszego chłopaka.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Wooyoung nie zamierzał odpoczywać. Nawet jeśli po egzaminie mieli trochę dni przerwy od ćwiczeń, on nie zamierzał leniuchować. Codziennie wstawał rano i szedł biegać, robiąc sobie indywidualny poranny rozruch, chcąc utrzymać jak najlepszą formę. Skoro udało mu się zająć tak dobre miejsce w tabeli, mógł się postarać i na następnym być jeszcze wyżej.
Po rozruchu szedł pod prysznic, korzystając z okazji, że godzina jest wczesna i mało kto wstał już z łóżka o tej porze. Miał wtedy czas dla siebie, by pobyć sam na sam ze swoimi myślami. Patrzył wtedy na siebie w lustrze, dostrzegając jak bardzo się zmienił przez ten czas. Nie mógł się doczekać, aż będzie mógł odwiedzić rodziców, Naeul i Yeosanga. Tak bardzo za nimi tęsknił.
Myślał też o tym, co kiedyś powiedział mu San. Czy naprawdę chciałby wyjść poza mur? Raczej nie było to bezpieczne, a nawet i niewykonalne. Przecież nie mogą tak po prostu przejść na drugą stronę, jak gdyby nic. Na pewno ktoś by ich zauważył. Mimo to rozważał jak wiele by stracili, gdyby chociaż spróbowali. Był ciekaw innego życia, poza tym zamkniętym obszarem, w którym się wychował i żył jak zwierzę w klatce. Był ciekaw wolności.
Ubrał się szybko i zszedł na dół do stołówki, gdzie część już zdążyła zebrać się na śniadanie. On również wziął coś lekkiego, czując już jak doskwiera mu głód. Zajął miejsce przy jednym ze stolików, korzystając z okazji, że był całkiem pusty i nie musiał tolerować towarzystwa innych. I tak wielu miało do niego dziwne podejście, wciąż uważali go za słabeusza i idiotę, mimo że byli świadkami jego egzaminu.
Wyglądało jednak na to, że znalazł się jeden wyjątek.
- Mogę się dosiąść? - usłyszał czyjś głos, na co podniósł zdezorientowany wzrok. Za nic nie kojarzył imienia chłopaka, ale też nie miał prawa z góry zakładać, że jest on kimś złym.
- Jasne. Siadaj. - odparł lekko zaskoczony.
- Pewnie już to słyszałeś od wielu osób, ale jestem pod wrażeniem tego, jak wypadłeś na egzaminie. Nie spodziewałbym się tego po Gyeomson.
- Tak się składa, że raczej nie słyszę komplementów. - prychnął Wooyoung na głupie założenie chłopaka. - Ale dzięki.
- Wielu z nas było pewnych siebie, a wylądowaliśmy niżej od ciebie. Jesteś przykładem dla wielu.
- Bez przesady.
- Nie pomyślałbym, że w takim drobnym cele kryje się taka siła. - uśmiechnął się delikatnie, a Wooyoung uniósł brew, niezadowolony z rzuconego komentarza.
- Jeśli chcesz rzucać takimi tekstami, to od razu sobie stąd idź. Nie potrzebuję słów pocieszenia.
- Nie chciałem cię urazić. - powiedział nieco zaskoczony gniewem w głosie chłopaka. - Jestem Hyuk, tak przy okazji.
- Moje imię chyba już znasz.
- Trudno by było nie znać. - prychnął. - Robisz coś dzisiaj?
- Planowałem poćwiczyć.
- Przecież mamy wolne.
- Co z tego? To nie znaczy, że mam siedzieć na tyłku i się obijać. Muszę dalej trenować, by być jeszcze lepszym.
- I tak masz zagwarantowane wysokie miejsce w końcowym egzaminie. Naprawdę tak bardzo przejmujesz się wynikami? Czy nie ważne jest po prostu to, byśmy zdali?
- Myśl sobie jak chcesz. Może tobie odpowiada jakakolwiek praca, która zostanie ci przydzielona i nie obchodzi cię co będziesz robił. Ale ja nie zamierzam pokazywać im wszystkim, że mieli rację. Nie dam im tej satysfakcji, by patrzyli jak powierzane mi jest najgorsze stanowisko z możliwych. Mam swoją dumę.
Po tych słowach odszedł, zostawiając Hyuka w totalnym osłupieniu, a następnie wyszedł z budynku, udając się w losowym kierunku. Musiał się po prostu przejść.