¹Gyeomson¹

562 37 25
                                    

Na niebie zebrały się szare chmury zwiastujące nadchodzący deszcz. Wooyoung siedział wtedy na parapecie w swoim pokoju, czekając aż pierwsze krople zaczną uderzać o szybę. Myślał bardzo intensywnie nad tym, co wydarzy się w najbliższym czasie. Nie był już dzieckiem, musiał zdecydować, kim się stanie. Ten wybór był dla niego poniekąd przerażający. No bo jak? Skąd miał wiedzieć, co chcę robić przez resztę swojego życia? Skąd miał wiedzieć w jakim miejscu odnajdzie się najlepiej?

Ciche pukanie zwróciło jego uwagę, przez co odwrócił się w stronę drzwi, a po chwili zobaczył w progu swoją matkę. Uśmiechnęła się serdecznie widząc jego skuloną sylwetkę wpatrzoną w widok za oknem. Od razu zszedł z parapetu wiedząc, że było to niekulturalne i od małego uczono go, by tego nie robił. Kobieta jednak zdawała się nie zwrócić na to uwagi.

- Jutro twój wielki dzień. - zaczęła niepewnie obserwując reakcję syna. Ten spuścił głowę bawiąc się końcówką swetra, który miał na sobie. - Nieważne co się wydarzy, oboje z tatą cię kochamy. Pamiętaj o tym, tak?

- Dlaczego tak mówisz? Co miałoby się wydarzyć? - zapytał zdezorientowany, a kobieta podeszła do niego obejmując czule.

- To twój wybór. Niezależnie od tego kim jesteś teraz, staniesz się tym, co wybierzesz.

- Ale... Czemu miałbym odejść? Przecież nie mogę zostawić ciebie, taty i Naeul.

- Nie stresuj się niczym Wooyoungie, wybierz to, co podpowie ci serce.

Jutro przypadał wielki dzień ceremonii wyboru, gdzie uczniowie kończący w tym roku 18 lat mieli zostać przydzieleni do poszczególnych rodów, by tam nauczyć się wykonywać obowiązki do nich należące. Wooyoung od zawsze uważał, że jeśli urodził się jako Gyeomson, na zawsze już taki pozostanie.

Ich społeczeństwo funkcjonowało poprzez podział na pięć rodów, które od wieków pełniły poszczególne, wyznaczone przez władze państwa role.

Gyeomson był rodem o czystych sercach. Pomagali innym, nie skupiali nigdy się zbytnio na sobie, toteż stali na czele rady państwowej. Podejmowali decyzje od serca, nie od rozumu. Wooyoung nie mógł powiedzieć, że nie jest dumny mając takie pochodzenie. Mimo wszystko czasem czuł się tutaj zagubiony.

Jinsil to ludzie głównie zajmujący się wymieszaniem sprawiedliwości w przypadku przestępstw. Nie mogli kłamać, to było wbrew ich naturze, a także zasadom. Mimo to Wooyoung nigdy nie odczuwał zbytnio wielkiej sympatii do osób wywodzących się właśnie z tego rodu.

Maeum było rodem wiecznie uśmiechniętym. Nie lubili kłótni, czy smutku. Zawsze uważali, że jest wyjście z nawet najgorszej sytuacji. Przepełniała ich pozytywna energia, co czasem wydawało się Wooyoungowi przytłaczające... Na co dzień ich stanowiska to sprzedawcy, dostawcy i rolnicy, a także hodowcy. Mieli w sobie wielkie pokłady cierpliwości i życzliwości, co czyniło ich najspokojniejszym z rodów, choć ich zachowanie często powodowało zmieszanie na twarzach innych. Mieli ekstrawertyczną naturę, nie potrafili usiedzieć w jednym miejscu.

Jineung to bardzo poważny i szlachetny ród. Wooyoung nie miał zbyt wielu okazji rozmawiać z osobami właśnie tego pokroju, ale słyszał, że są niezwykle inteligentni i gdyby nie oni, technologia nie zaszłaby tak daleko, a ludzie umieraliby nie znając sposobu na wyleczenie chorób. Tak, byli odpowiedzialni za zawody lekarzy, naukowców i architektów. Byli podziwiani przez wiele osób, aczkolwiek lubili się kłócić. Nie lubili, gdy ktoś zarzucał im, że się mylą.

Na samym końcu ród Mugi. Była to wielka tajemnica dla Wooyounga, ale zafascynowany był ich sposobem życia. Łatwo było poznać członków tego rodu po licznych tatuażach i kolczykach, a także po nagannym zachowaniu i wysportowanych sylwetkach. Był to ród, który od zawsze chronił państwo. Składał się z żołnierzy, funkcjonariuszy policji, a nawet prywatnych ochroniarzy. Podobnie jak w przypadku ludzi z Jineung, Wooyoung nie miał jeszcze okazji poznać bliżej nikogo z Mugi. Uważał, że do funkcjonowania w ich towarzystwie potrzeba sporej odwagi i pewności siebie. Wooyoung raczej miał jej zbyt mało.

Byli też tacy, co nie potrafili wpasować się w żadną z możliwych opcji. Uważano ich za ludzi nieprzydatnych, wykluczonych z ich uporządkowanego, działającego od wieków systemu, dlatego nie starano się nawet o miejsce dla nich. Zwykle lądowali na ulicy, porzuceni przez społeczeństwo, a tylko nieliczni, zazwyczaj Gyeomson, jakkolwiek myśleli o pomocy tym biednym ludziom. Wooyoung nie zawsze. Może jego serce bolało, gdy patrzył, w jakiej biedzie przyszło im żyć, ale nie potrafił zwyczajnie podejść i zaoferować pomoc. Coś odpychało go od obcych i przez to głównie kłócił się z ojcem. Mężczyzna złościł się, bo nie tak go wychował, ale koniec końców odpuszczał, nie chcąc zmuszać chłopaka do czegoś, na co nie ma ochoty.

Naeul była jego kochaną młodszą siostrzyczką, którą kochał nad życie. Nie wyobrażał sobie, by miał ją zostawić, dlatego wybór przy jutrzejszej ceremonii wydawał się mu być oczywisty. Był przekonany, że dziewczynka również pójdzie w ślady rodziców, była ułożona, grzeczna, pomocna. Pasowała tutaj zdecydowanie bardziej, niż on.

Wiedział też, że na świecie czyhają różne niebezpieczeństwa, więc chciał też ją chronić. Była wrażliwym dzieckiem i bardzo łatwo było ją zranić. Dlatego musiał zostać przy niej jak najdłużej. Nawet jeśli kiedyś dziewczynka postanowi opuścić rodzinny dom, będzie wiedział, że przynajmniej do tego czasu zrobił wszystko, co w swojej mocy, by zapewnić jej bezpieczeństwo.

W końcu usłyszał upragniony deszcz, który zaczął powoli uspokajać jego umysł pogrążony w wielkim chaosie. Przymknął na chwilę powieki kładąc się na swoim łóżku i odpoczywał, relaksując się przy odgłosach pojedynczych kropel uderzających z coraz większą częstotliwością o szyby i parapet.

W pewnym momencie poczuł dotyk na swojej lewej nodze, przez co otworzył oczy zdezorientowany, by zaraz potem zobaczyć, że do pokoju po cichutku wkradła się Naeul i wczołgała się niezgrabnie na jego łóżko.

- Cześć księżniczko. Czemu ty jeszcze nie w łóżku? - podniósł się do siadu uśmiechając się do siostry.

- Mama mówiła, żebym nie przychodziła i dała ci się wyspać. Ale przecież nie śpisz.

- Jak to nie? Spałem, ale mnie obudziłaś! - skłamał drocząc się z młodszą siostrą. - Muszę mieć jutro dużo energii, bo to ważny dzień. Więc ty też zmykaj do siebie do pokoju, żebyś nie zasnęła na ceremonii.

- Ale ja nie jestem śpiąca. - odparła zaraz potem ziewając. Wooyoung zaśmiał się pod nosem.

- Opowiem ci bajkę, co ty na to? Wtedy zaśniesz?

Po chwili namysłu, dziewięciolatka pokiwała głową na zgodę, po czym chłopak wziął ją za rękę i poszli do jej pokoju, gdzie dziecko ułożyło się wygodnie w swoim łóżku, a starszy brat usiadł obok zaczynając wymyślać bajkę na dobranoc. Był w tym naprawdę dobry, a Naeul kochała jego bajki. Zawsze kończyły się tak samo, ale tylko dlatego, że właśnie takie zakończenia lubiła najbardziej. Wooyoung nie mógł sobie wyobrazić, jak nagle miałby przestać widywać się z dziewczynką co wieczór i nigdy więcej nie wymyślić bajki na dobranoc.

Wszystko miało okazać się następnego dnia na ceremonii.

...

a/ Dajcie znać, co sądzicie 👀

Unbreakable • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz