³³życie marzeniami³³

157 22 0
                                    

Wszystko ucichło, a oni oddalili się od murów, zmierzając w stronę lasu, gdzie mogli się schować. Wooyoung trzymał mocno dłoń swojego przyjaciela, który wciąż drżał lekko na myśl o tym, że przed chwilą otarł się o śmierć. Był wdzięczny Jungowi za pomoc, bo wiedział, że ten mógł go zostawić i iść pomóc. Czuł się przez to też trochę winny, bo mimo wszystko był dla nich tylko zawadą i bez niego poradziliby sobie znacznie szybciej.

- Jesteśmy tu bezpieczni? - zapytał cicho, zwracając uwagę Wooyounga.

- Na razie tak. Ale nie możemy tu zostać zbyt długo.

Oboje spojrzeli w kierunku Sana, któremu Seonghwa pomógł usiąść pod grubym pniem. Odkąd przeszli przez bramę nikt nie odezwał się słowem, a jedynym, który oberwał był San. Całe szczęście, można by powiedzieć, jednak Wooyoung czuł się źle z tym, że wiedział o sytuacji chłopaka, a mimo to mu nie pomógł.

Wszyscy wyczuli lekkie napięcie, więc oddalili się, zostawiając tę dwójkę sam na sam. Wooyoung przykucnął przy Sanie, zmartwiony przyglądając się niezbyt dużej, choć głębokiej ranie na jego udzie. Miał przez to trudności z dotrzymaniem im tempa.

- Przepraszam - powiedział Wooyoung chwytając dłoń starszego. Ten spojrzał na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Za co?

- Mogłem ci pomóc, kiedy widziałem, że jesteś ranny.

- Yeosang mógł zginąć, to było zrozumiałe, że był twoim priorytetem - odparł, choć w jego głosie Wooyoung czuł chłód.

- Nie chcę, by pojawienie się Yeo coś między nami zmieniło... - powiedział, czując jak serce dudni mu w piersi. Od samego początku, gdy Yeosang zjawił się wśród nich i oznajmił, że chce uciec razem z nimi, mógł wyczuć pewien dystans pomiędzy nim a Sanem. A było już tak dobrze. - Wiem, że ta sytuacja nie jest komfortowa dla nas obu... ale naprawdę nie chcę wybierać między wami dwoma. Yeosang jest moim przyjacielem, ale jest dla mnie równie ważny.

- Rozumiem - San przytaknął. Jego odpowiedź jednak nie była wystarczająca dla Wooyounga.

- Nie bądź o niego zazdrosny. Dużo zaryzykował idąc ze mną. Chcę, żebyście mieli dobre stosunki.

San to rozumiał. Ale nie mógł nic poradzić na to, że mimo wszystko Yeosang sprawiał, że Wooyoung poświęcał mu mniej czasu niż zwykle. Ufał Wooyoungowi, ale musiał przywyknąć.

- Nie chcę się kłócić - westchnął cicho. - To ostatnie, czego teraz potrzebujemy.

Wooyounv uśmiechnął się niepewnie i ucałował delikatnie jego usta, ale na krótki moment. Zaraz potem odwrócił wzrok zauważając Yeosanga zmierzającego w ich kierunku. Przykucnął obok i wyciągnął z kieszeni małą saszetkę.

- Co to? - spytał Wooyoung zaciekawiony.

- Cieszę się, że wziąłem to ze sobą - uśmiechnął się Kang wyciągając opatrunki.

Wooyoung nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Faktycznie mieli szczęście, że Yeosang wziął ze sobą chociaż podręczną apteczkę. Dlaczego nie pomyśleli o takiej sytuacji?

- Nie jestem profesjonalistą, więc może trochę zaboleć - ostrzegł zbliżając się do rany Sana.

Choi jednak nie miał innego wyboru jak zaufać mu i spróbować jakoś się dogadać.

Zapadł zmrok, a oni postanowili, że spędzą tu noc

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zapadł zmrok, a oni postanowili, że spędzą tu noc. Nie było to najbezpieczniejsze rozwiązanie, ale musieli nabrać sił, zwłaszcza San, a po poruszanie się ciemku i tak było dość ryzykowne. Jeszcze tak naprawdę nie wiedzieli, gdzie się skierują, musieli głęboko przemyśleć następny ruch.

Noc była chłodna, nawet jeśli każdy z nich miał ciepłą bluzę. Wooyoung nie odstępował Sana na krok i wspólnie siedzieli pod drzewem, próbując choć trochę ogrzać się nawzajem, ignorując niewygodę jaką zapewniał twardy pień.

- Myślisz, że to, co robimy ma sens? - spytał nagle San, kiedy większość zdołała już zasnąć.

- Oczywiście, że ma - Jung odparł bez zawahania. - Może nie wybraliśmy łatwej drogi, ale przynajmniej jesteśmy wolni.

- Może się okazać, że faktycznie nic tu nie ma... Będziemy tak szli całą wieczność, aż umrzemy z głodu lub wyczerpania.

- Co cię nagle ugryzło? - zdziwił się Wooyoung. - Wszystko będzie dobrze. Świat jest ogromny, musimy gdzieś dotrzeć. Kto wie, może uda nam się poznać zupełnie inną kulturę i poznamy ludzi, którzy żyją razem tak, by wszystkim było dobrze.

- Fajnie żyć marzeniami - prychnął San.

- To nie jest niemożliwe, San. - skarcił go, wyraźnie zirytowany. - Możemy żyć w świecie, gdzie nikt nie narzuci nam kim możemy być, a kim nie. Nikt nie będzie pilnował nas na każdym kroku i zmuszał do podjęcia trudnych decyzji, które zmienią nasze życie o 180°... A przede wszystkim, nikt nie zabroni nam kochać. Będziemy mogli być razem zbez strachu o to, co powiedzą inni.

San słuchał wizji Wooyounga z uśmiechem, samemu chcąc wierzyć, że tak właśnie będzie. Powoli zasypiał oparty o ramię młodszego, wyobrażając sobie świat jaki na nich czeka. Niegdyś myślał, że wie już wszystko, ale potem pojawiły się wątpliwości i ciekawość. Skąd władze wiedzą, że nie ma nic za murami? Nikt nie był tu od dziesiątek lat, nie opuszczano miasta w strachu przed tym, co kryje się w nieznanych i niszczonych terenach. Kiedyś postrzegał to jako swój azyl, miejsce, gdzie wszyscy są bezpieczni i z dala od wszelkich zagrożeń. Z czasem zaczynał rozumieć, że nie jest to jego schronienie, a więzienie. Nie chciał, by inni dyktowali mu jak ma żyć.

Odkąd poznał Wooyounga jego życie nabrało sensu, miało cieplejsze barwy. Nie myślał już tylko o sobie i o tym, jak bardzo nie odpowiada mu jego pozycja, w jakiej się znajdował. Zawsze w jego głowie był tylko on i jego ojciec. Na tym skupiało się jego życie przez dłuższy czas. Gdy pojawił się Wooyoung, San poznał uczucia, których wcześniej nie znał. Uczył się miłości. Oboje byli niedoświadczeni i nieświadomi tego, co naprawdę czują. San po prostu był wychowany w ten sposób. Nie otrzymał zbyt wiele miłości od ojca, więc sam nie rozumiał zbytnio czym ona jest. Wooyoung natomiast dorastał wśród Gyeomson, gdzie osobiste uczucia były zbędne i ukrywane. Nigdy nie myślał o miłości pod tym względem. Oczywiście ta w rodzinie przychodziła mu naturalnie, nie musiał wiele myśleć nad tym, jaką ma relację z rodzicami, czy z siostrą. Co innego było z innymi ludźmi. Relacje między nimi były dość dziwne. Niby istniała ta miłość, którą poznał dzięki Sanowi, ale wszystko było ograniczone do minimum. Na ten moment nie pamiętał już nawet jak to wyglądało.

Teraz zostali tylko oni w tej małej grupie, gdzie nie musieli już myśleć o tym, co było i kim byli. Nie musieli zastanawiać się nad tym, co jest właściwe, a co nie. Teraz byli wolni i mogli w końcu żyć tak, jak oni tego chcieli, bez zmartwień i strachu o to, co inni sobie pomyślą.

Unbreakable • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz