Wooyoung wiedział, że przywyknięcie do innego trybu życia nie będzie łatwe i trochę zajmie, ale chciał wytrwać w swoim postanowieniu. Oni wszyscy wybrali taką drogę i mimo, że nie był pewny, gdy zaznaczał swoją odpowiedź, teraz chciał udowodnić, że wie po co tu jest i pokaże wszystkim, że potrafi. Do tego długa droga, ale ukończy szkolenie, choćby miał po drodze płakać z bólu.
Osoba Sana natomiast była dla niego jedną, wielką zagadką. Nie rozumiał za bardzo jego zachowania, ani też do końca mu nie ufał. Obiecał mu pomóc, ale w jaki sposób? Może chodziło o same rady? Póki co od wczoraj nie widział go nigdzie i to niepotrzebnie zajmowało jego umysł, który powinien skupić się obecnie na szkoleniu, by ukończyć je z jak najlepszym wynikiem.
W momencie, gdy dostał do ręki noże, był nieco zmieszany. Co ma z nimi zrobić? Czemu jest ich tak dużo? Rozejrzał się wokół i dostrzegł tarcze, zapewne mieli w nie celować. Zmartwił się nieco, nie uważając, by jego celność była w najlepszym stanie.
- Zaczynam odnosić wrażenie, że szkolenie Mugi to jak szkoła przetrwania. - mruknął cicho Youngtaek do Wooyounga.
- To właściwie tłumaczy, dlaczego tak mało osób się na to decyduje. Łatwiej jest im zapamiętać regułki i żyć bez sporów, niż włożyć trochę wysiłku w swoją przyszłość.
- Jesteś trochę inny niż wszyscy Gyeomson.
- Wiem. Dlatego odszedłem.
- Słyszałem o wielu przypadkach, ale przeniesienie z Gyeomson do Mugi... To raczej rzadko spotykane.
- Mieliśmy nie rozmawiać o przeszłości. - powiedział niechętnie i rzucił pierwszym nożem, ale ten nawet nie doleciał do tarczy, przez co usłyszał ciche prychnięcie ze strony stojącego obok Seonghwy.
- Coś cię śmieszy, Park? - oburzył się Youngtaek.
- Odpuść. - powiedział Wooyoung cicho.
- Tak. - odparł Seonghwa, na co Jung westchnął zrezygnowany i odwrócił się do starszego i wyższego chłopaka. - Co to było? Rzuciłeś go na zwiady? - prychnął z kpiną.
- Nigdy czegoś takiego nie robiłem, nie muszę być od razu najlepszy.
- Właśnie! - wtrącił się Yountaek.
- Tarcza wcale nie jest tak daleko, powinno się chociaż odbić. - mówił dalej Seonghwa kpiąc z młodszego. - Poza tym, nikt z nas nigdy tego nie robił. Wiesz, nie mamy w zwyczaju dla zabawy rzucać w siebie nożami.
Wooyoung wolał zwyczajnie przerwać tę rozmowę, niż na siłę szukać argumentów, które trafiłyby do Parka. Taki już był. Od dziecka uczono go, by mówił to, co czuje, więc nie mógł go winić, że nie potrafił kłamać. Ale nie musiał wcale interesować się tym, jak mu idzie.
Pośród latających dookoła ostrzy, Wooyoung skupił się na swoim celu. Mimo że naprawdę nie miał umiejętności, które pomogłyby mu w szkoleniu, nie mógł zawsze tłumaczyć się swoim pochodzeniem. Jego celem tutaj było udowodnienie, że jest czegoś wart i wszystko jest możliwe, jeśli wystarczająco się postarasz.
Niektórzy rzucali wręcz na oślep, przez co ich zirytowanie tylko rosło, a postępów nie było widać żadnych. Wooyoung przy każdym rzucie przynajmniej skupiał się na tym, by wycelować. Może nie było to tak efektowne, jak w przypadku bardziej wysportowanych i wyćwiczonych osób, ale przynajmniej z każdym wbitym ostrzem widział postęp. Jedyne, co go irytowało, to zmęczenie, które dawało o sobie znać po pewnym czasie rzucania. Tylko ono cały czas przypominało mu, że jest słaby. Ale on nie słuchał żadnych głosów w swojej głowie, które ciągle powtarzały mu, by się poddał. Może jeśli zrobi to wystarczająco wcześnie, jest nadzieja, że przyjmą go z powrotem do Gyeomson?
Zostało mu ostatnie ostrze, na które spojrzał z niepewnością. Przeniósł wzrok na tarcze, gdzie widniało kilka wcześniejszych noży, natomiast niektóre leżały na ziemi, gdy nie dostały odpowiedniej siły, by wbić się w drewno. Wooyoung wziął głęboki oddech i rzucił, nie zastanawiając się zbyt długo. Im więcej myślał, tym gorzej pracował. Tutaj liczyła się szybkość i zwinność. Co mu z logicznego myślenia, jeśli zajmuje mu ono zbyt dużo czasu, przez co zdążyłby się pożegnać ze swoim życiem, nim podjąłby decyzję?
Myślał o swoich rodzicach i o tym, jak dumni byli, gdy opowiadał im wczoraj o swoim szkoleniu. Podziwiali go za odwagę i wspierali wiedząc, że będzie to dla niego naprawdę trudny czas. Nie miał jednak okazji porozmawiać z Naeul, która niestety zdążyła zasnąć, nim zadzwonił.
Ostrze przeleciało przez całą odległość wbijając się w tarczę zaraz obok swojego poprzednika.
„Przynajmniej bliżej środka” - pomyślał zrezygnowany. Może i nie będzie w stanie robić dużych postępów w krótkim czasie, ale lepsze było to, niż stanie w miejscu.
Było po godzinie 18:00. Słońce powoli chowało się za horyzontem, tworząc na niebie kolorowe wstęgi, nim zapadnię kompletna ciemność, a nad ich głowami zabłysną liczne gwiazdy, które przez oświetlone centrum, i tak nie będą widoczne.
Wooyoung widział gwiazdy. Jego mama pokazywała mu je, gdy był mały. Wyszli daleko, blisko granic miasta i tam poleciła mu spojrzeć w niebo. Nie pamiętał piękniejszego widoku, za którym równie mocno tęsknił.
- Idziesz z nami? - usłyszał pytanie ze strony Changmina, który dotknął delikatnie jego nogi, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Hm? Gdzie?
- Idziemy się rozejrzeć po mieście.
Wooyoung nie widział w tym większego problemu. Dlatego bez słowa podniósł się z materaca i ruszył za starszym kolegą, a po drodze dołączyli do nich jeszcze inni, aż zebrała się ich niewielka grupa i razem ruszyli w stronę centrum.
Pomimo tych kilku dni, czuli wyraźną różnicę. Nie tylko w ich wyglądzie, który zmienił się póki co jedynie przez zmianę ubioru i uczesania. Prawdopodobnie po zakończeniu szkolenia, ich własne rodziny nie będą mogły ich poznać. Wooyoung może aż tak o tym nie myślał, bo nie widział siebie trzymającego broń, ryzykującego życiem dla dobra miasta, ale prawda była taka, że prędzej czy później albo trening da o sobie znać, albo odpadnie, bo będzie za słaby.
Poczuł dotyk na ramieniu, przez co wzdrygnął się lekko, ale gdy odwrócił się w tę stronę, zobaczył twarz tajemniczego chłopaka, który, jeśli miał być szczery, chodził po jego głowie od ich ostatniego spotkania.
- Co tu robisz? - spytał zrównując z nim krok.
- Poszliśmy się rozejrzeć. - odpowiedział zgodnie z prawdą. - Nie ma tu za wiele do oglądania.
- Niestety, nie jest to miejsce, gdzie można podziwiać malowniczy krajobraz. - prychnął San. - Chociaż mało jest takich miejsc w mieście. Żeby zobaczyć prawdziwy krajobraz, trzebaby było wyjść poza...
- Poza mury. - dokończył Wooyoung przypominając sobie o ogromnym ogrodzeniu, które otacza ich miasto. - Co właściwie za nim jest? Ktoś tam był?
- Nie sądzę. Wszyscy uważają, że to tereny skażone, ale ja w to nie wierzę.
- Chciałbyś tam pójść? - to pytanie spowodowało lekki niepokój na twarzy Sana. Może nie powinni o tym rozmawiać w takim miejscu... Jeśli ktoś by ich usłyszał, mogliby mieć kłopoty.
- Masz jakieś konkretne plany?
- Nie. Czemu pytasz?
- Chciałbyś zrobić sobie tatuaż?
CZYTASZ
Unbreakable • Woosan ✓
FanficWooyoung od zawsze myślał, że będzie podążał śladami swoich rodziców. Nie sądził, że w wieku 18 lat przyjdzie mu opuścić rodzinny dom i rozpocząć zupełnie nowy rozdział w swoim życiu, pełen wysiłku, potu, krwi i nowych uczuć, które dały o sobie znać...