²⁷tropem wolności²⁷

168 24 5
                                    

Zapadał już zmrok, kiedy dotarli do końcowej stacji w Mugi i skierowali się ku granicy z terenem Jinsil. Póki co to właśnie tutaj musieli szukać schronienia na noc, gdyż wędrówka w nocy była zbyt ryzykowna. Nie znali zbyt dobrze terenu, mogli wpakować się w kłopoty, a zbytni hałas ściągnie na nich uwagę. Dlatego najlepiej było zatrzymać się gdzieś i przenocować, choćby w lesie.

- Musimy jak najszybciej opuścić terytorium Jinsil - oznajmił Seonghwa.

- Czemu? Może będzie tu miejsce do schronienia się na jakiś czas? - zaoponował Wooyoung.

- Jeśli ktokolwiek z Jinsil nas przyłapie, jesteśmy skończeni - odparł San. - Tu nie jest bezpiecznie.

- Ale...

- Już ci tłumaczę - głos zabrał znów Seonghwa. - Nawet jeśli Jinsil nie są tak niebezpieczni jak Mugi i sami nie mają srogich kar, to w momencie, kiedy jesteśmy poszukiwani przez Mugi, nie możemy przebywać na terenie tych, co bez względu na wszystko zawsze powiedzą prawdę. Takie już są zasady.

- No tak... Jeśli ktoś by nas tu zobaczył, a nawet i nam pomógł, w momencie kiedy ktoś go zapyta o nas, zdradzi wszystko, co będzie wiedział... - pokiwał głową Wooyoung.

- Dlatego musimy iść gdzie indziej.

- Gdzie? - zapytał Wooyoung zaciekawiony.

Jineung może byli bardziej godni zaufania niż Jinsil, ale też nie mieli pewności, że ich nie wydadzą. Wybiorą opcję dla nich najbardziej korzystną i logiczną, a jeśli wydając ich Mugi będą mieli z tego korzyść, to nie mogli aż tak ryzykować. Dlatego zostawało im Maeum lub Gyeomson. Wooyoung przez chwilę dostrzegł cień szansy, by spotkać się z rodziną i przyjacielem i namówić ich, by poszli razem z nim. Może jakoś uda mu się ich przekonać? W końcu robili to ze względu na niesprawiedliwość panującą w Mieście. Zdawał sobie jednak sprawę, że taka decyzja przez jego rodziców zostanie potraktowana jako egoizm.

- Skierujemy się w stronę Maeum, bo tam możemy liczyć na jakąkolwiek pomoc - zadecydował Seonghwa, a Wooyoung zaskoczony był jak bardzo zaangażowany był w tą ucieczkę. Byłby naprawdę dobrym dowódcą, gdyby został w Mugi.

- Po cichu przygotujemy się i obmyślimy plan działania - dodał San. - Jeśli zostaniemy złapani, ruszymy w stronę Gyeomson.

Mimowolnie popatrzył w stronę Wooyounga, który milcząc spuścił wzrok, zapewne zatapiając się we wspomnieniach. Poczuł jednak dłoń Sana oplatającą tą jego, czym dodał mu otuchy. Cokolwiek miało nastąpić, teraz byli w tym wszystkim razem i nawet jeśli miało im się nie powieść, zginą przynajmniej razem, w świadomości, że chcieli po prostu walczyć o wolność, do której przecież mieli prawo. Wszyscy mieszkańcy powinni to zrozumieć i wesprzeć ich, przeciwstawiając się rządowi.

Wooyoung otworzył oczy, gdy San delikatnie szturchnął jego ramię, starając się go obudzić

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wooyoung otworzył oczy, gdy San delikatnie szturchnął jego ramię, starając się go obudzić. Było bardzo wcześnie, ale oni musieli ruszać dalej, by jak najszybciej dotrzeć do Maeum. Tam zapewne będą mogli w końcu coś zjeść, a Jung musiał niestety przyznać, że głód zaczynał mu doskwierać i nie miał przez to siły, by dorównać kroku reszcie. Nie chciał ich spowalniać, dlatego jedynie co jakiś czas udawał, że w coś wdepnął, byleby przystanąć na chwilę i wziąć oddech. Jednak kiedy piąty raz z rzędu rozwiązał mu się but, San postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.

- Co ty robisz? - spytał zaskoczony Wooyoung, kiedy starszy uniósł go na swoje ręce.

- Pomogę ci.

- Dam radę sam.

- Nie, nie dasz rady. Nie chcę, byś sam się wykończył.

Wooyoung wolał się nie kłócić, by jeszcze bardziej wszystkich nie spowalniać, więc w milczeniu pozwolił, by San podążył za resztą, trzymając go nad ziemią, jak dziecko. Oczywiście, że Jung czuł się głupio, ale jeśli w ten sposób mieli szybciej dotrzeć do celu, wolał to przeboleć. Dobrze wiedział, że San jedynie się o niego troszczy i nie chce, by stała mu się krzywda.

Niedługo za granicą lasu mieściła się również granica Maeum. To oznaczało, że są już niedaleko celu i będą mogli wkrótce odpocząć po kilku godzinach wędrówki. Wszyscy byli wyczerpani, mimo że tego po sobie nie pokazywali, dlatego Wooyoung czuł się jeszcze gorzej, kiedy myślał o Sanie, który nie dość, że przeszedł taki kawał drogi, to jeszcze go niósł.

- Pójdę już sam - oznajmił, kiedy na horyzoncie ukazała się gospoda.

San nie dyskutował i odstawił go na ziemię, nie puszczając jednak jego dłoni, idąc dalej w ten właśnie sposób. Już za chwilę wszyscy będą mogli zaspokoić głód i pragnienie, a także odpoczną po tak wyczerpującej drodze. Nie wiedzieli jeszcze na ile się tu zatrzymają, ale jako pierwsze musieli nabrać sił i zastanowić się, co robić dalej. Nie mogli działać spontanicznie.

Zawitali do gospody w momencie, kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Changmin wyszedł naprzeciw starszej kobiecie za drewnianym blatem i uśmiechnął się pogodnie, czym również odpowiedziała kobieta, witając go z radością.

- Changminnie! - zawołała uradowana obejmując chłopaka. - Aleś ty schudł, biedaczyno! Nie spodziewałam się ciebie tutaj!

- Cóż... To dość skomplikowana sytuacja, ciociu. Ja i moi przyjaciele chcielibyśmy się zatrzymać tutaj na kilka dni. Oczywiście odpłacimy się za wszystko pomocą.

- Niczym się nie przejmujcie! Widzę, że za wami ciężki czas i nie musicie się martwić o zapłatę. Usiądźcie i zjedzcie kolację, wtedy porozmawiamy.

- Dziękuję, ciociu - uśmiechnął się Changmin i ucałował kobietę w policzek.

- Mogę pomóc... - zaczął Wooyoung, chcąc jakoś odciążyć kobietę.

- Bez obaw - zatrzymał go Changmin. - Nie lubi jak ktoś jej się krząta pod nogami kiedy gotuje - zaśmiał się cicho. - Poczekajmy i odpocznijmy, a potem przedstawimy cioci sytuację. Zrozumie.

- Nie wyda nas, gdy trafią na nasz trop? - zmartwił się San.

- Raczej nie. Dla niej ważniejsze jest, byśmy byli bezpieczni.

Wooyoung uśmiechnął się na te słowa. Maeum faktycznie mieli bardzo życzliwą naturę i troszczyli się o siebie nawzajem, tak naprawdę rzadko się kłócąc. Łatwo było uzyskać ich przebaczenie, a także trudno było ich do siebie zrazić. Changmin wciąż miał w sobie te cechy, aczkolwiek te kilka miesięcy w Mugi trochę go zmieniły. Wooyoung był ciekaw, jak wiele pozostało w nim z Gyeomson. Odnosił wrażenie, że stał się samolubny i obojętny na cudzą krzywdę, co czyni go całkowitym przeciwieństwem jego rodu. Bał się, że nawet jeśli uda mu się spotkać rodziców, ci się na nim zawiodą.

- Woo - usłyszał cichy głos Sana, który zauważył jego niemrawą minę. - Coś nie tak?

- Hm? Oh, nie, nie. Myślałem po prostu o mojej rodzinie... - wyznał cicho, niechętny do wspominania przeszłości. Im więcej myślał o rodzinie, tym bardziej za nią tęsknił.

- Właśnie. Jesteś Gyeomson, prawda? - zwrócił się do niego Hongjoong, który wciąż był dla niego nieco obcy, ale ufał mu ze względu na to, że był przyjacielem Seonghwy.

- Przynajmniej kiedyś byłem...

- Słyszałem o tobie. Wielu nie dawało ci szans na przetrwanie wśród Mugi. Do tej pory uznawano Maeum za zbyt słabych do naszej roboty, ale to dlatego, że nikt z Gyeomson się do nas nie zapuszczał.

- Jestem pierwszy? - zapytał zaskoczony.

- Nawet jeśli ktoś kiedyś próbował, wykruszył się na samym początku. To nie miejsce dla słabeuszy.

Wooyoung zagryzł wargę. On też przecież był słabeuszem.

- Ty jesteś silny - dodał chwilę potem chłopak, jakby czytał mu w myślach. - Byłeś w stanie nie tylko pokonać bariery swojego umysłu, ale i dorównać niektórym z Mugi. Zaskoczyłeś wszystkich.

- Może nie mówmy już o tym, co było w Mugi - wtrącił Seonghwa widocznie niezadowolony. - Jeśli kiedykolwiek uda nam się stąd wydostać, chcę raz na zawsze zapomnieć o tym, co miało miejsce.

...

a/ Jakoś tak mi wróciła wena na pisanie tego SKSKSK
Chociaż dalej nie wiem jeszcze jak to się skończy lol

Unbreakable • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz