rozdział 4

305 6 7
                                        

POV:Toya
"Rozmawiałem" z Akitem, lecz ten mnie pewnie nie słuchał :'). Znowu się może zamyślił, kto wie? Więc znowu mu rozczochralem włosy. Hehe, a ten zaczął "krzyczeć"? Ale tak jakoś dziwnie, bo cicho, uśmiechnąłem się patrząc mu w oczy. Miał delikatnego rumieńca na twarzy, wiec odwrócił wzrok po czym powiedział do mnie:

-Co się gapisz?!
-ee nic nic nic -odpowiedzialem mu śmiejąc się nerwowo. Czyżby nagle mnie "nie lubi"? Nie wiem hehe

Nagle na mnie spojrzał, dokładnie w moje oczy, po czym wypowiedział kilka słów pod nosem. Nie usłyszałem tego. Więc poprosilem go, by powiedział jeszcze raz. Odparl, że mi nie powie :') przykre. Po czym znowu coś zaczął gadać pod nosem. Próbowałem go zrozumieć, lecz żadnego słowa nie zrozumiałem, bo słowa były cicho wypowiedziane oraz nie były zrozumiałe. By nie było ciszy, zapytałem się chłopaka:

-Moze pójdziemy do sklepu kupić wode? Jest dość ciepło, przydałoby się coś do picia.
-jasne -powiedzial chłopak wstając. Również wstalem i poszliśmy razem do sklepu.

W drodze do sklepu, nagle Akito cały czas mowil, byle o czym, tylko mówił, szczerze, lubię go słuchać, najlepiej jak jest zdenerwowany, tak słodko brzmi... Hehe...

Weszliśmy do sklepu i wzięliśmy po butelce małej wody, zapłaciłem za nas, znając jego, jest zapominalski- zdarza sie, dość często.

Po dwóch minutach wyszliśmy że sklepu, idąc znowu do parku, otworzyłem swoją wode i zacząłem ją pic. Połknąłem pierwszy łyk zimnego napoju, poczułem jak zimny płyn przepływa mi przez gardlo. Przyjemnie się tak pije w upalne dni. Spojrzałem na chłopaka, który już wyrzucał pusta butelkę do kosza- szybki jest hehe.

Idąc przez park, do domu Akita (wolę nie wracać do siebie...) spotkaliśmy An z Kohane, zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy z nimi rozmawiać. Widać było, że Akito nie był chętny do rozmowy. W sumie, znając jego.

Po około godzinie dziewczyny musiały już iść, więc poszliśmy dalej.

Szliśmy obok biedronki (:D) Akito chciał wejść, bo podobno są tam jakieś lody czy cos, więc tam pobiegł, a ja poczekałem przed sklepem. Wyjąłem telefon i zacząłem pisać z każdym z kim się da.

POV: Akito
Wbiegłem do biedry, no bo podobno są tam mochi, więc muszę je przetestować, więc pobiegłem do działu z lodami i je wziąłem, odrazu 2 paczki. Po wzieciu jedzenia pobiegłem jeszcze na dział z słodyczami, były pocky, j3bac innych, wziąłem wszystkie po czym na chillu wyszedłem ze sklepu, miałem szczescie, bo nikt mnie nie zauważył XD podbiegłem do Toy'i i krzyknąłem z radością:

-patrz co mam!
-oo -spojrzal na rzeczy które trzymałem.- zapłaciłeś za to?
-wracamy do domu?-zapytalem, bym nie wyszedł na złodzieja ^^''
-ale zapłaciles czy nie? -powiedzial podnosząc jedna brew. By się nadal nie pytał, złapałem go za rękę i zacząłem biec do swojego domu, jak najszybciej, by nikt nie zauważył że nie zapłaciłem.

Wbiegliśmy do domu i zamknąłem szybko drzwi. Zdjęliśmy buty i poszliśmy do mojego pokoju. Weszliśmy i położyłem wszystko na biurku pytając się go, co najpierw. Zaproponował, byśmy najpierw otworzyli mochi, a potem reszte, pod jego prosbe, otworzyłem i zaczęliśmy jeść, było mega. Więc odezwałem się mówiąc:

-ROBI WRAZENIE
-hehe, tak tak -powiedzial uśmiechając się Toya.

Po zjedzeniu całego mochi, otworzyliśmy pierwsze opakowanie pocky, resztę schowałem do szafki. Wziąłem pierwszego paluszka i wsadziłem go do buzi gryzac go. Toya zrobił ta samą czynność. Pyszne te pocky... Toya szybko zjadł swojego paluszka i przybliżył się do mnie....zarumienilem się delikatnie.. wtem toya....




















Zaśmiał się siadając na swoje miejsce:

-co myślałeś, że zrobię, buraku? -nadal się śmiał
- NIE JESTEM BURAKIEM KVRWA -krzyknalem i zarumieniony i troszkę zly, ale w sumie nie przejmuje się, że mnie tak nazwał, nawet słodko... Znaczy co 😀 "wcale" tak nie myślałem, wcale... Wcale.. TAK.. znaczy no wiecie-

__________________
600 słów wooow
Mam nadzieję, ze wam się podoba książka czy coś 👍
Pozdrawia autorka 🤩

AkitoyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz