Rozdział 6

224 34 71
                                    

HUNTER

Odkąd wróciliśmy wczoraj do domu, Harper praktycznie w ogóle nie wyściubiła nosa ze swojej sypialni. Mam wrażenie, że w Vancouver było z nią znacznie lepiej, niż teraz. Mama zdążyła już kilkanaście razy zapytać mnie, co się z nią dzieje i przysięgam, z każdym kolejnym jest mi coraz trudniej ją okłamywać. Martwi się, to przecież oczywiste. Sam umieram ze strachu. Zauważyłem, że od kilku dni praktycznie nic nie je i bez przerwy odpływa gdzieś myślami. Josie ma szczęście, że wyjechała za miasto ze znajomymi, bo gdyby była teraz w domu, wygarnąłbym jej wszystko, nieszczególnie dbając o konsekwencje. To przez nią Harper jest teraz tak zajebiście nieszczęśliwa.

Po raz kolejny pukam do drzwi jej pokoju, ale jak za każdym poprzednim razem odpowiada mi głucha cisza. Naciskam klamkę, po czym bezceremonialnie wchodzę do środka. W sypialni jest duszno i ciemno jak w dupie, mimo że na dworze jest środek dnia. Podnoszę do góry żaluzje, a następnie otwieram okno na oścież, żeby wpuścić trochę świeżego powietrza. W chwili, gdy pomieszczenie wypełnia się jasnym światłem, Harper zakrywa sobie głowę poduszką i jęczy w nią żałośnie. Rozglądam się po sypialni, nie mogąc uwierzyć, że ten chlew, w którym się znajduję, jest pokojem mojej idealnie zorganizowanej i poukładanej siostry. Na podłodze walają się potargane skrawki jakichś fotografii, w rogu pokoju piętrzy się stos ubrań. Na biurku znajdują się brudne naczynia, a na stoliku nocnym nietknięte śniadanie.

– Zapuściłaś się, siostrzyczko – odzywam się po chwili, siadając na skraju łóżka.

– Zostaw mnie w spokoju – odpowiada w poduszkę, przez co jej głos brzmi bardzo niewyraźnie.

– Nie ma, kurwa, mowy. Nie możesz przez całe dnie gnić w łóżku tylko dlatego, że ktoś złamał ci serce.

Harper bezczelnie ignoruje moje słowa, odwraca się do mnie tyłem i naciąga sobie kołdrę pod samą szyję. Okej... Wzdycham z rezygnacją. Nie ma się z nią co cackać. Piszę zbiorową wiadomość do Luke'a i Natalie z prośbą o pomoc. Obydwoje odpisują niemalże z prędkością światła, za co jestem im zajebiście wdzięczny.

– Dobra, koniec tego. – Chwytam za kołdrę i zrzucam ją na podłogę. – Ogarnij się, za pół godziny będą tu Natalie i Luke. Jeśli nie chcesz, żeby zobaczyli cię w tym stanie, najwyższy czas ruszyć swoje cztery litery i doprowadzić się do porządku.

– Chyba żartujesz. – Odwraca się do mnie gwałtownie, ciskając we mnie błyskawicami.

– Nie śmiałbym. – Wytrzymuję jej mordercze spojrzenie. – Na twoim miejscu wziąłbym też prysznic.

– Nie możesz po prostu dać mi spokoju? Musisz jak zwykle wtykać nos w nieswoje sprawy?

Auć. Trochę zabolało.

– Doskonale wiem, co robisz, Harps. – Krzyżuję ramiona na piersi i spoglądam na nią z góry. – Chcesz mnie sprowokować, ale nic z tego. Możesz się na mnie wkurzać, wyżywać, a nawet mnie obrażać, nie dbam o to. Jestem twoim bratem i chcę dla ciebie jak najlepiej, a użalanie się nad sobą w niczym ci nie pomoże, zaufaj mi.

– Nic nie rozumiesz – szepcze drżącym głosem, przyciskając kolana do klatki piersiowej.

– Gówno prawda, Harps.– Unoszę jej podbródek, żeby na mnie spojrzała. – Dwukrotnie zmagałem się z tym, co ty. Zamykanie się w sobie w niczym nie pomoże.

– Ale tu wcale nie chodzi o Kaidena! – Wykrzykuje w moją stronę, a jej oczy błyszczą od łez. – Cała pieprzona szkoła widziała mnie nago, Hunter! Nawet ty widziałeś te zdjęcia... Myślałam, że dam radę, ale na samą myśl, że za kilka dni mam wrócić do szkoły i spojrzeć tym wszystkim ludziom w oczy, momentalnie wpadam w panikę.

Don't Believe You Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz