Rozdział 47

132 21 42
                                    

HARPER

– Nie wierzę, że postanowił tak po prostu wrócić do domu i nawet nie dał nam znać! – wyrzucam z siebie jednym tchem, nie kryjąc przy tym frustracji.

Jeszcze pięć minut temu byłam gotowa przeprosić Luke'a za wczorajszy wieczór, byleby zażegnać ten bezsensowny spór. Teraz za to ponownie gotuję się we mnie ze złości. Opadam na krzesło przy akompaniamencie grobowej ciszy. Trzy pary oczu przyglądają mi się uważnie, gdy sięgam po swój telefon.

– Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł, Harps. – Mój brat jako pierwszy zbiera się na odwagę, by zabrać głos. – Daj mu czas, żeby nieco ochłonął.

– Ochłonął? – Powtarzam jego ostatnie słowo, zastanawiając się, czy aby się nie przesłyszałam. – Przypominam, że to Luke zepsuł nam wczorajszy wieczór i zachował się jak ostatni palant.

– Poniosło go, owszem, ale ty też nie pozostałaś mu dłużna... – odpowiada, przyglądając mi się z lekkim niepokojem.

– Świetnie, więc teraz to ja jestem ta najgorsza, tak? – Wędruję wzrokiem od Natalie do Kaidena, oczekując, że któreś z nich mnie poprze. Niestety zarówno przyjaciółka, jak i mój chłopak milczą, zapewne nie chcąc się wtrącać, dlatego ponownie spoglądam na brata i dodaję oschle: – Wytłumacz mi, jak to się dzieje, że tobie zawsze uchodzi na sucho mówienie, co ci ślina na język przyniesie, ale kiedy to ja postanowię być szczera, nagle wszyscy wieszają na mnie psy.

Z ust Huntera wydobywa się ponure parsknięcie.

– To niezupełnie tak, po prostu wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić do tego, że plotę głupstwa, więc w zasadzie nikt nie bierze tego, co mówię całkiem na serio... – W jego spojrzeniu dostrzegam przebłyski rozbawienia. – Ty z kolei uchodzisz za tą mądrzejszą, więc twoje słowa brzmią bardziej dotkliwie... Poza tym rzadko dajesz się wyprowadzić z równowagi aż do takiego stopnia...

– Cudownie – wzdycham, wykrzywiając usta w grymasie niezadowolenia.

– Właściwie, to Hunter ma trochę racji – wtrąca się Kaiden. – Zapewne Luke czuł się tu z nami, jak piąte koło u wozu, zanim jeszcze trafiłaś w jego czuły punkt... Na jego miejscu też podjąłbym taką decyzję.

– Mógł, chociaż napisać pieprzonego esemesa – odcinam się, krzyżując ręce na piersi. – Przecież nikt nie zamierzał go tu trzymać siłą.

W odpowiedzi na moje słowa Hunter tylko przewraca oczami i z głupkowatym uśmiechem na ustach zaczyna bawić się ulotkami, które aż do teraz były ułożone w równiusieńki stos. Niechętnie analizuję w głowie słowa chłopaków, starając się jednocześnie zrozumieć, jakim cudem Kaiden po tym, jak Luke się w stosunku do niego wczoraj zachował, może być tak cholernie spokojny i w dodatku jeszcze go bronić...

– Zresztą musimy teraz wziąć poprawkę na zachowanie Luke'a. – Przyjaciółka kładzie dłoń na moim ramieniu, zwracając na siebie uwagę. W jej czekoladowych oczach dostrzegam przebłysk smutku. – Przechodzi ciężki okres, nie tylko przez to, jak potoczyły się sprawy z moją... mamą – wzdryga się lekko, po czym kontynuuje: – Ale też ze względu na swojego ojca. Nie próbuję go usprawiedliwiać, bo też uważam, że to on wczoraj był głównym prowokatorem tego wszystkiego, ale spróbujmy postawić się na jego miejscu i chociaż trochę go zrozumieć, dobrze? – Uśmiecha się do mnie pogodnie.

Ciężko mi to przed sobą przyznać, bo wciąż kipię ze złości, ale każdy z nich ma trochę racji. W całym tym wczorajszym zamieszaniu kompletnie zapomniałam o problemach, z jakimi zmaga się Luke. Poza tym, chociaż jego metody są kompletnie do dupy, wiem, że próbuje mnie tylko chronić. Tak naprawdę jako jedyny widzi to, czego inni nie są w stanie dostrzec gołym okiem. Po zerwaniu z Kaidenem bardzo się o mnie martwił, więc zapewne teraz jest bardziej wyczulony, żeby nie widzieć mnie znów w tak opłakanym stanie.

Don't Believe You Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz