Rozdział 9

195 37 33
                                    

HARPER

Gdy zmierzamy zatłoczonym szkolnym korytarzem, czuję na sobie dziesiątki ciekawskich spojrzeń. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że wszyscy obserwują mnie jak jakąś małpę w zoo. Ściskam mocniej dłoń przyjaciela, próbując jednocześnie wyrównać oddech. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, od dziecka usuwałam się w cień, zostawiając wolną przestrzeń mojemu bratu. To on czuł się w świetle reflektorów, jak ryba w wodzie. Dlatego też najchętniej schowałabym się pod peleryną niewidką, kiedy ludzie, których do niedawna uważałam za swoich znajomych, gapią się na mnie wymownie, albo uśmiechają się jednoznacznie pod nosem. Luke jak gdyby czytając mi w myślach, odzywa się do mnie przyciszonym głosem:

– Nie przejmuj się tą bandą pustaków, nie mają własnego życia, więc szukając sensacji z byle czego.

– Mhm. – Przełykam głośno ślinę i za wszelką cenę staram się nie dać po sobie poznać, że z sekundy na sekundę coraz bardziej kulę się w sobie.

Trzymaj głowę wysoko i udawaj, że nie robi to na tobie żadnego wrażenia – powtarzam w myślach słowa Huntera, zmuszając swoje ociężałe nogi do stawiania kolejnych kroków. W końcu docieramy do swoich szafek, ale grupa uczniów zebrana w okręgu stanowczo blokuje nam do nich dostęp. Ludzie szepczą coś do siebie, wymieniając się jakimiś spostrzeżeniami. Zanim jestem w stanie cokolwiek usłyszeć, Luke wzdycha z irytacją, po czym rusza na tłum.

– Możecie się, kurwa odsunąć? – mówi podniesionym tonem, rozpychając się przy tym ramionami.

Głosy natychmiast milkną, a oczy kilku osób zwracają się ku mnie. Kolejni uczniowie odsuwają się posłusznie Luke'owi, aż w końcu dociera do mnie, dlaczego przed naszymi szafkami zebrał się niemały tłum ludzi. Właściwie powodem tego zbiorowiska jest jedna szafka. Moja szafka... Pierwszym, co zauważam, jest sporych rozmiarów napis: „HARPER EVANS TO ZDZIRA" wybazgrany czerwonym sprejem. Farba tworzy wyraźny kontrast w połączeniu z jasnoszarą szafką, przez co napis jest widoczny nawet z daleka. Kolejna rzecz to wydrukowane i przyklejone na taśmę zdjęcia. Zdjęcia, o których jak najszybciej pragnęłam zapomnieć i których miałam nadzieję już nigdy nie zobaczyć. Na jednym z nich leżę kompletnie naga na pościeli w Kaidena sypialni. Moje włosy układają się na poduszce w taki sposób, jakby tworzyły koronę dookoła mojej głowy. Na kolejnym zbliżenie pada na moją twarz i odsłonięte nagie piersi. Na fotografii mam lekko rozchylone usta i przymknięte powieki. Jeszcze następne zdjęcie jest przerobione na ogłoszenie. Pod moją zaspaną sylwetką widnieje napis „SEKS MODELKA ZA DOLARA", a pod spodem jest jakiś opis, którego nie jestem w stanie odczytać z tej odległości. Jeszcze niżej podany jest mój numer telefonu do kontaktu.

Zaciskam mocno powieki, modląc się w duchu, żeby to wszystko okazało się tylko zwykłym koszmarem. Niestety, kiedy z powrotem otwieram oczy, widzę przed sobą zmartwionego Luke'a. To wtedy uświadamiam sobie, że to dzieje się naprawdę, a ja wcale się nie obudzę. Ta myśl uderza mnie jak grom z jasnego nieba. Potem już wszystko dzieje się jak w zwolnionym tempie. Nagle zaczyna brakować mi tchu i czuję się tak, jakby ktoś odłączył mnie od kontaktu. Nie słyszę niczego dookoła, tylko swoje nierówno bijące serce. Panika całkowicie odbiera mi kontrolę nad ciałem. Nogi w jednej sekundzie robią się miękkie i gdyby przyjaciel w ostatniej chwili mnie nie chwycił, upadłabym na podłogę niczym kłoda. Luke ujmuje w dłonie moją twarz, zmuszając, bym na niego spojrzała.

– Harps, patrz na mnie – mówi łagodnym głosem, skutecznie odcinając mnie od wszystkiego, co dzieje się wokół. – Oddychaj, mała, oddychaj.

– Nie potrafię. – Łapczywie łapię powietrze. – Zabierz mnie stąd, natychmiast.

Luke przyciąga mnie jednym ruchem do siebie, po czym pośpiesznie wyprowadza mnie z budynku. Dopiero gdy znajdujemy się na zewnątrz, jestem w stanie zaczerpnąć tchu. Cała się trzęsę, kiedy próbuję się uspokoić. Luke w tym czasie gdzieś dzwoni. Przemierzam parking tam i z powrotem, odzyskując powoli czucie w kończynach. O dziwo nie płaczę, możliwe, że wciąż jestem w zbyt wielkim szoku. Nadal nie dociera do mnie, że ktoś mógł zrobić takie świństwo. Znam tylko jedną osobę, która byłaby do tego zdolna... Pieprzona Josephine Brown.

– Co to, kurwa było? – wyduszam z siebie, wskazując na gmach liceum.

– Nie wiem, ale nie ma mowy, żebyś tam dziś wróciła – cedzi przez mocno zaciśnięte zęby, nie obdarzając mnie nawet spojrzeniem.

Chyba jeszcze nigdy nie widziałam Luke'a tak wzburzonego. Jego twarz do złudzenia przypomina żelazną maskę, nie wyraża żadnych emocji. Jedynie oczy go zdradzają, przybrały niemalże czarną barwę i maluje się w nich tyle gniewu, że obawiam się, że gdyby w tej chwili znalazła się tu Josie lub Kaiden, bardzo by się im oberwało.

– Kto może być aż takim skurwysynem?! – wykrzykuje, wznosząc ręce w powietrze.

– Jeszcze się nie domyśliłeś? – Siadam na krawężniku, czując dopadające mnie nagłe zmęczenie.

– Zabiję ją, do kurwy nędzy, przysięgam. Już samo to, że rozesłała wszystkim twoje nagie zdjęcia, było mocno popierdolone, ale coś takiego?! Ta laska ma nierówno pod sufitem, Harper! Musisz natychmiast o wszystkim powiedzieć jej ojcu i twojej mamie.

– Nie ma mowy! – Natychmiast mu przerywam, podrywając się gwałtownie z miejsca.

– Jeśli ty tego nie zrobisz, to ja im powiem, Harps – mówi Luke, wbijając we mnie nieustępliwe spojrzenie. – Jeżeli ktoś jej nie powstrzyma, to co wymyśli następnym razem? Dla zabawy wrzuci cię pod samochód? Żarty się skończyły, Harper.

– Mam plan – tłumaczę mu. – Chcę to załatwić sama, bez udziału moich rodziców. Mama nie może się o tym dowiedzieć, Luke. Nie chcę jej tym obarczać, zwłaszcza że lekarz nie pozwolił jej się denerwować. To by ją dobiło...

– A ciebie nie dobija?! – Głos mu drży pod wpływem targających nim emocji. – Spójrz na siebie, Harps! Wyglądasz jak siedem nieszczęść, w ogóle nie przypominasz siebie sprzed kilku miesięcy... Nie mogę stać bezczynnie i patrzeć jak dokonujesz autodestrukcji, martwię się o ciebie.

– Niepotrzebnie, nic mi nie będzie.

Luke otwiera już usta, żeby zapewne w dalszym ciągu się ze mną sprzeczać, ale w tej samej chwili na parking wjeżdża czerwony Dodge mojego brata. Hunter wyskakuje z samochodu i podbiega do mnie z prędkością światła. Zatrzymuje się tuż przede mną, po czym świdruje mnie wzrokiem od góry na dół, upewniając się, że nie stała mi się żadna cielesna krzywda. W końcu, gdy posyłam mu słaby uśmiech, wypuszcza ze świstem powietrze i miażdży mnie w silnym uścisku.

– Boże, Harps – szepcze zduszonym głosem w moje włosy. – To się musi natychmiast skończyć.

Słyszę, jak mocno wali mu serce i ciężko oddycha. Mam ochotę zapewnić go, że nie musi się martwić, bo właściwie nic mi nie jest, jednak zamiast tego mówię:

– Musimy jak najszybciej znaleźć dowód na to, że nie przespałeś się z tą dziewczyną, a potem zemścić się na Josephine. Ta dziewczyna musi zniknąć z naszego życia.

– Możemy zacząć nawet teraz. – Słyszę w odpowiedzi jego zdecydowany głos.

– Nie podoba mi się to – wtrąca się Luke. – Nadal uważam, że powinniście o wszystkim powiedzieć rodzicom.

– Poradzimy sobie z nią sami. – Hunter posyła mu długie, wymowne spojrzenie. W końcu Luke daje za wygraną i unosi dłonie w geście kapitulacji.

– Dobra, niech wam będzie, oboje jesteście tak uparci, że i tak z wami nie wygram – wzdycha z rezygnacją, a na jego twarzy pojawia się niezadowolony grymas.

Uśmiecham się do przyjaciela z wdzięcznością i oddycham z ulgą.

Don't Believe You Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz