Rozdział 45

133 25 45
                                    

HARPER

Widok rozpościerający się u podnóża wzgórza wywołuje u mnie mieszane uczucia... To nie tak, że jezioro nie robi na mnie wrażenia, wręcz przeciwnie. W przejrzystej wodzie odbijają się promienie słońca, a wokół ciągną się rzędy wysokich choinek, kołysząc się lekko na wietrze. Nad nimi wznoszą się potężne góry, na których szczytach wciąż gromadzi się śnieg. To jeden z tych krajobrazów, za które otrzymuje się nagrody fotograficzne, albo wybiera się je na wygaszacze ekranu. Jednak o ile w Kanadzie jezioro nie przypominało tego z moich traumatycznych wspomnień i mogłam wpatrywać się w nie godzinami, to jest niemalże identyczne...

To uderza we mnie znienacka. Jeszcze kilka sekund temu byłam dziewiętnastolatką, która wraz ze swoim chłopakiem i przyjaciółmi zamierzała spędzić cudowny weekend, a teraz znów jestem tą przestraszoną pięciolatką, która walczy o życie pod taflą wody i nieudolnie próbuje wydostać się na powierzchnię... Tak właśnie się czuję, jak bezbronne dziecko walczące o każdy oddech. Brakuje mi powietrza, krew pulsuje mi w żyłach, a przed oczami mam czarne mroczki.

– Wszystko w porządku, Harps? – Głos Kaidena jest mocno stłumiony, jakby chłopak znajdował się kilka metrów ode mnie, a nie siedział tuż obok, zajmując fotel kierowcy. – Harper, cała drżysz.

– Zatrzymaj się – mówię jednym tchem, próbując łapczywie złapać oddech.

Kaiden bez zastanowienia zjeżdża z głównej drogi i zatrzymuje samochód na żwirowym poboczu, odgrodzonym od przepaści jedynie blaszanymi barierkami. Przez chwilę zastanawiam się, czy w ogóle powinnam wychodzić z auta, zważając na fakt, że pod nami znajduje się ogromny, głęboki zbiornik wody, której jak na ironię, unikam jak ognia. Mimo wszystko pragnienie zaczerpnięcia świeżego powietrza jest silniejsze, czuję, że jeśli za chwilę się nim nie zaciągnę, to po prostu się uduszę. Zatrzaskuję za sobą drzwi i drżącymi rękami opieram się o maskę, starając się głęboko oddychać.

Wdech i wydech, wdech i wydech.

Po krótkiej chwili czuję na plecach dłoń Kaidena i niechętnie muszę przyznać, że jego dotyk nieco mnie uspokaja.

– Oddychaj, malutka... Cała drżysz – szepcze miękkim głosem. Jego palce przesuwają się wzdłuż mojego kręgosłupa z rozczulającą wręcz delikatnością.

Wdech i wydech.

Przymykam powieki, chcąc za wszelką cenę odgonić te wszystkie złe wspomnienia: wodę wypełniającą moje płuca, głębię, która pochłaniała mnie niczym morski potwór i ten nieznośny szum w uszach. Nie mam pojęcia, jak długo tak stoimy, ale w pewnym momencie ktoś podsuwa mi do ust butelkę zimnej, gazowanej wody.

– Pij, dobrze ci to zrobi. – Wzdrygam się, słysząc za sobą głos Huntera. Kiedy zdążyli się tu pojawić?

Odwracam się w jego stronę, napotykając zatroskane spojrzenie szaro-błękitnych oczu. Nie muszę mu niczego tłumaczyć, bliźniak dokładnie wie, z czym właśnie się zmagam.

– To nie jest to samo jezioro, Harps – mówi przyciszonym głosem, bym tylko ja usłyszała. – Podobne, ale nie to samo. Poza tym nie musimy tam nawet iść, możemy cały weekend spędzić w domku.

– Wiem, tylko... – Nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, żeby wyjaśnić to, co wydarzyło się przed momentem.

Cholera, to zdarzenie miało miejsce ponad czternaście lat temu, od tamtego czasu ataki paniki miewałam tylko wtedy, gdy rzeczywiście miałam styczność z wodą, a nie kiedy na nią patrzyłam.

– Rozumiem – przytakuje. – Nie masz na to wpływu. Najważniejsze, że odzyskałaś kolory, to chyba znaczy, że już ci lepiej? – Uśmiecha się i puszcza do mnie oczko.

Don't Believe You Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz