HUNTER
Gdybym miał wyrazić siebie jednym słowem, bez zastanowienia opisałbym się jako osobę impulsywną. Ta cecha towarzyszy mi odkąd tylko pamiętam. Byłem narwany już jako dzieciak, zawsze mówiłem to, co mi ślina na język przyniesie. I choć na chwilę zatraciłem w sobie tę cechę, chcąc za wszelką cenę podporządkować się wszystkim dookoła, wróciłem i jest mi z tym zajebiście dobrze.
Właśnie dlatego, kiedy słyszę żegnającą się z mamą Emily, odwracam się na pięcie i mijając zdezorientowaną Harper, zbiegam po schodach. Nie zostawię tak tego. Plułbym sobie w brodę, gdybym się z nią nie skonfrontował. Zwłaszcza gdy słyszę stek bzdur na swój temat. Być może by mnie to tak nie ruszyło, gdyby Natalie byłaby mi obojętna, ale kurwa! Kocham tę dziewczynę nad życie, zrobiłbym dla niej dosłownie wszystko, nawet jeśli oznacza to, że miałbym ją puścić na studia na drugi koniec kraju. Kiedy o tym myślę, czuję, jak wzrasta we mnie gniew. Roztacza się po moim ciele, docierając do każdego zakamarka. Jest moim paliwem napędowym w starciu z najbardziej fałszywą kobietą, jaką przyszło mi tolerować. Wystarczy tylko, że przypomnę sobie, jak Emily z nieposkromioną bezczelnością przekonywała mamę, że nie jestem odpowiednio dobry dla jej córki, że nasz związek nie ma przyszłości, a od razu czuję, jak cisną mi się na język słowa, które zaserwuję jej w odwecie. Mówi się, że złość jest złym doradcą, jednak nie wyobrażam sobie, że miałbym jej to puścić płazem. Od dawna wiem, że Emily mnie nie znosi, ale to nie znaczy, że może wchodzić z buciorami do mojego domu i obrażać mnie przy moich najbliższych. W dodatku za moimi plecami.
– Wybierasz się dokądś? – Zatrzymuję się, usłyszawszy za sobą głos mamy.
Odwracam się, chcąc wyczuć jej nastrój. Jej błękitne tęczówki zdają się robić dokładnie to samo. Czekam na reprymendę, zamiast tego zauważam, jak jej twarz łagodnieje, wyrażając nieme współczucie.
– Ja...
– Przetłumacz mu do rozsądku, mamo – przerywa Harper, zjawiając się nagle obok mnie, niczym duch. – Hunter podsłuchał waszą rozmowę i znowu ma zamiar zrobić coś głupiego!
Mama wędruje między nami wzrokiem, trzymając zasypiającego Oliviera na rękach. W końcu zatrzymuje na mnie swoje spojrzenie i uśmiechając się łagodnie, odzywa się bezpośrednio do mnie:
– Powodzenia, synu. Wiesz, co masz robić.
Wybałuszam oczy.
– Co? – Odzywamy się z Harper jednocześnie.
– Jesteś dorosły. Zakładam, że kochasz Natalie, dlatego nie pozwól, by Emily wam przeszkodziła. Mnie też nie spodobało się to, jak się o tobie odzywa... I to w moim własnym domu. Gdyby nie Olivier, na pewno zareagowałabym ostrzej, ale nie chciałam go przestraszyć.
Wow. Kim jest ta kobieta? Bo na pewno nie moją mamą... Nie czekając, aż się rozmyśli, podchodzę do niej i całują ją w policzek.
– Kocham cię, mamo.
Zanim się oddalę, spoglądam na brata, spoczywającego na jej ramionach. Chłopiec wpatruje się we mnie szklistymi, szczerymi oczkami, a po chwili na jego maleńkich ustach pojawia się delikatny uśmiech. Jest najsłodszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek widziałem. Obiecuję sobie, że gdy rozprawię się z Emily, poświęcę mu resztę dnia, a wieczorem obejrzę z Harper film. O ile jeszcze będzie mieć na to ochotę.
Gdy zmierzam do drzwi, kątem oka dostrzegam, jak siostra w dalszym ciągu stoi z szeroko otwartymi oczami, nie dowierzając w słowa mamy. Nie tracąc ani chwili dłużej, wychodzę z domu, by kilka sekund później znaleźć się na podjeździe, na którym stoi odpalony samochód Emily. Mam szczęście, że jeszcze nie odjechała. Pokazuję jej gestem dłoni, żeby wyłączyła silnik. Przewraca oczami, ale spełnia moją prośbę. Po chwili wychodzi z samochodu, zachowując swoją kamienną twarz.
– Nie sądziłem, że tak nisko upadniesz – mówię twardym, niczym stal głosem.
– Co masz na myśli? – Unosi brew, po czym demonstracyjnie krzyżuje ręce na piersi.
Wkurwia mnie jej wyrafinowanie. Nigdy nie zrozumiem, co Luke mógł w niej widzieć. Przecież to wilk w owczej skórze. Zgrywa niewiniątko, chowając się pod maską łagodnej, troskliwej kobiety. Cieszę się, że w końcu ktoś poza mną ujrzał jej prawdziwą twarz.
– Nie potrafisz wpłynąć na córkę, więc próbujesz wziąć pod włos moją mamę?
W odpowiedzi parska śmiechem.
– Powiedziałam tylko prawdę.
– Prawdę?! – Podnoszę głos, zdradzając kłębiące się we mnie emocje. – Prawdą jest, że nie zależy ci na szczęściu córki, skoro za wszelką cenę chcesz nas rozdzielić.
– Nie jesteś dla niej odpowiedni! – Krzyczy głośniej ode mnie. Jej głos roznosi się echem między budynkami.
Tym razem to ja prycham.
– Kiedy na to wpadłaś? Szybko zmieniasz zdanie, skoro jeszcze kilka miesięcy planowałaś nasz ślub...
– To było, zanim ją zdradziłeś – wcina się, gestykulując rękoma.
– Czyżby? A nie przypadkiem, zanim nakryłem cię z Lukiem? Bo coś mi się kojarzy, że właśnie od tego czasu stałaś się wrzodem na tyłku.
– Właśnie o tym mówię. Jesteś bezczelnym gówniarzem, bez szacunku do innych...
– Szanuję tych, którzy sobie na to zasłużyli! Ty do nich nie należysz.
Nie mam pojęcia, jakim cudem wciąż nad sobą panuję. Ta kobieta wyzwala we mnie najgorsze emocje. Z dniem, w którym pozbyłem się Josie, zyskałem nowego wroga. O ile po Josephine można było spodziewać się wszystkiego, tak Emily realizuje swój plan w białych rękawiczkach. Biorąc pod uwagę, że Natalie ma z nią bardzo dobre relacje, jestem na przegranej pozycji, ale nie poddam się. Prędzej piekło zamarznie, niż pozwolę jej zniszczyć nasz związek.
– Posłuchaj, Hunter. Możesz mnie za to znienawidzić, ale chcę dla Natalie jak najlepiej. Dostała się na Stanford, nie mogę pozwolić, by rozpraszał ją byle chłopak.
– Byle chłopak?! – cedzę przez zęby. – Natalie jest we mnie zakochana od lat! Naprawdę sądzisz, że jakieś zasrane studia mogą to zmienić?
– Szczerze? Mam taką nadzieję.
Po tych słowach wchodzi do samochodu, głośno trzaskając drzwiami. Wyjeżdżając z parkingu, obdarza mnie szyderczym uśmiechem, od którego dosłownie mnie mdli. W przypływie kolejnej fali gniewu kopię z całych sił w nasz kontener na śmieci, chcąc odreagować, zanim wrócę do domu. Emily wydobyła na światło dzienne, moją największą obawę... Każdego pieprzonego dnia, odkąd tylko dowiedziałem się, że Nat dostała się na Stanford, martwię się, że rozłąka nas od siebie oddali, że będąc w Kalifornii, pozna kogoś innego i o mnie zapomni. Ta obawa jest tak bolesna, że dotąd nie byłem w stanie wypowiedzieć jej na głos. Jednak ten zajebiście irytujący głosik w mojej głowie, podpowiada mi, że prędzej czy później tak właśnie się stanie, a nasz koniec jest nieunikniony.
Jedyne, co mogę zrobić, to ślepo wierzyć, że nasza miłość przetrwa wszystko. Bez względu na odległość i na przekór wszystkim.
***
Rozdział krótki, ale niezwykle istotny w znaczeniu całej historii :) Niebawem pojawi się kolejny, obiecuję, że tym razem dłuższy. Dajcie znać, czy uważacie, że Hunter dobrze postąpił? Czy może przegiął, jak to ma w zwyczaju?
Trzymajcie się, dobrego wieczoru!
CZYTASZ
Don't Believe You Tom 2
RomanceDrugi tom trylogii „Don't Let You Go". Harper za wszelką cenę próbuje zapomnieć o Kaidenie, który złamał jej serce w najgorszy możliwy sposób. Po tym, czego doświadczyła w trakcie balu maturalnego, na powrót zamyka się w sobie i znów staje się dziew...