HUNTER
Następnego dnia budzę się zanim zdąży zadzwonić budzik. Pomyśleć, że jeszcze całkiem niedawno potrafiłem spać do południa... Wszystko jednak zmieniło się wraz z narodzinami Oliviera. Teraz nieważne, czy jest środek tygodnia czy weekend wstaję o szóstej, razem z pianiem koguta. Korzystając z okazji, przyglądam się śpiącej obok Natalie. Jej kręcone, ciemne włosy rozsypują się na poduszce, a kilka niesfornych kosmyków przysłania śniadą twarz. Odgarniam je palcami, najdelikatniej jak potrafię, by jej nie obudzić. Z jej lekko rozchylonych ust wydobywa się ciche westchnienie, a sekundę później na ustach pojawia się nikły uśmiech. Jest tak cholernie piękna, nawet gdy się nie stara. Najchętniej zostałbym w tym łóżku cały dzień i robił z nią mnóstwo nieprzyzwoitych rzeczy, na których samą myśl czuję pulsowanie w bokserkach. Kiedy w sypialni zaczyna dzwonić budzik, Nat natychmiast otwiera oczy i go wyłącza. Z uśmiechem na ustach obserwuję, jak przeciąga się niczym kotka i powoli się rozbudza.
– Cześć – szepcze zachrypłym od snu głosem, przyglądając mi się spod wachlarza ciemnych, długich rzęs. – Długo już nie śpisz?
– Od jakichś dziesięciu minut – odpowiadam, po czym przyciągam ją do siebie i całuję w usta.
Gdy moje nozdrza wypełniają się jej waniliowym zapachem, po raz kolejny nachodzi mnie nieskrywana ochota, by zaszyć się pod kołdrą i nigdzie stąd nie wychodzić. Moja dziewczyna ma jednak inne plany, wyswobadza się z mojego uścisku i siedząc po turecku na łóżku, zerka w stronę okna, za którym mocno się chmurzy.
– Beznadziejna pogoda – zauważa z grymasem na twarzy.
Znam ją lepiej, niż własną kieszeń, dlatego jestem pewien, że kotłuje się w niej złość na widok kłębiących się na niebie ciemnych chmur, zwiastujących deszcz. Codziennie sprawdzała pogodę, licząc na to, że dzisiejszy dzień będzie pogodny i słoneczny. W tej kwestii Natalie niczym nie różni się od mojej siostry, obie mają obsesję na punkcie kontroli i tego, by wszystko szło zgodnie z ich planem, nawet pogoda, na którą w gruncie rzeczy nie mają żadnego wpływu.
– Na zwiedzanie miasta wiedźm jest wręcz idealna – pocieszam ją i wstaję z łóżka. – A teraz zmykaj pod prysznic, bo Luke będzie tu za niecałą godzinę.
Nat spogląda na zegarek i zrywa się na równe nogi. Wygląda niemiłosiernie seksownie w dopasowanym białym T-shircie i koronkowych majtkach, które są połączeniem damskich bokserek ze zmysłowymi stringami. Nie mam pojęcia, jak profesjonalnie się nazywają, ale ich widok doprowadza mnie do istnego obłędu za każdym pieprzonym razem, gdy ma je na sobie. Oblizuję wargi, czując, jak zasycha mi w ustach i nie mogąc się powstrzymać, klepię ją w tyłek. Z jej ust wydobywa się pojedynczy pisk, a po nim cichy chichot, którego słodki dźwięk z prędkością światła dociera do mojego nabrzmiałego kutasa. Niech to szlag, ta dziewczyna mnie wykończy...
By nie kusić losu i nie dołączyć do niej podczas kąpieli, schodzę na dół, żeby przygotować jajecznicę na śniadanie. Chwilę zajmuje mi odnalezienie się w kuchni, ale gdy już udaje mi się znaleźć wszystkie niezbędne produkty i patelnię, zabieram się do roboty, nucąc sobie pod nosem słowa różnorakich rockowych kawałków, które nawiną mi się na język. Jestem tak pochłonięty pichceniem, że dopiero kiedy słyszę za sobą głos Emily, uświadamiam sobie, że jest w kuchni razem ze mną. Pytanie tylko, jak długo...
– Widzę, że czujesz się już w moim domu, jak u siebie – rzuca chłodnym tonem, po czym sięga do szafki po filiżankę. – Nie mam zamiaru udawać, że mnie to cieszy.
– Świetnie, bo z kolei ja nie mam zamiaru udawać, że się tym przejmuję – cedzę w odpowiedzi, zaciskając mocniej szczękę.
Czuję na sobie jej zawistny wzrok, gdy mnie mija i podchodzi do ekspresu do kawy. Z całych sił próbuję skupić się na mieszaniu jajek na patelni, jednocześnie ignorując napięcie unoszące się w powietrzu.
CZYTASZ
Don't Believe You Tom 2
RomanceDrugi tom trylogii „Don't Let You Go". Harper za wszelką cenę próbuje zapomnieć o Kaidenie, który złamał jej serce w najgorszy możliwy sposób. Po tym, czego doświadczyła w trakcie balu maturalnego, na powrót zamyka się w sobie i znów staje się dziew...