Rozdział 3 Alex

148 4 0
                                    


            Thomas rozglądał się uważnie w tłumie pasażerów. Machnąłem mu ręką. Kiedy mnie zauważył, pokręcił głową ze zniecierpliwionym wyrazem na twarzy i ruszył w moim kierunku.

- Nie każdy ma cholerne szczęście, żeby podróżować jak pieprzony VIP - mruknął. - Mam niewiele czasu, więc lepiej usiądźmy gdzieś, żeby pogadać.

- Dobra, ale nie tutaj - odparłem. - Samochód już na nas czeka.

- Jakżeby inaczej - prychnął z uśmiechem na twarzy.

Podałem kierowcy adres jednej z restauracji w pobliżu hotelu Snug Inn.

- Gdzie się zatrzymasz? - zapytałem Thomasa kiedy samochód opuścił już lotnisko.

- Na pewno nie tam gdzie ty farciarzu. Jestem tu służbowo a to oznacza, że agencja zarezerwowała mi obskurną miejscówkę, w której czas zatrzymał się jakieś pięćdziesiąt lat temu. Poza tym wczoraj nie powiedziałem ci wszystkiego i mam nadzieję, że knajpa do której jedziemy nie jest za bardzo na widoku - zakończył nerwowo, co zupełnie do niego nie pasowało.

- Raczej nie - powiedziałem ostrożnie.

Obserwowałem przez szybę miasto, które kiedyś było dla mnie więzieniem. Croft City niewiele się zmieniło od mojego ostatniego pobytu. Z wyjątkiem właśnie mijanej dzielnicy biznesowej. Teraz było w niej znacznie więcej strzelistych czubków wieżowców, ginących gdzieś w chmurach. Rozwój gospodarki, napływ nowych firm, inwestycji i tak dalej, z pewnością znacznie zasilał budżet miejskiego ratusza. Mimowolnie mój umysł wracał do znienawidzonej przeszłości. Codzienna walka, złość na cały świat, gorycz, bezradność. Czy poza hotelem była tu choć jedna rzecz, która mogła wywołać przyjemne skojarzenia? Nie. 

Auto płynnie mijało kolejne dzielnice, a ja zastanawiałem się jak wiele byłem w stanie poświęcić, by spełnić największe marzenie. Odpowiedź była prosta – wiele, bo dzięki przejęciu Snug Inn osiągnę swój cel. Najwyższa pora, aby wreszcie skonfrontować się z demonami, a zwłaszcza jednym i wyrzucić z głowy szczeniacką słabość. Przeszłość to jedyna sfera, nad którą nie miałem kontroli i doprowadzało mnie to do szału.

- Jesteśmy na miejscu proszę pana - z zamyślenia wyrwał mnie głos kierowcy.

- Dziękuję Mick, odwieź bagaże do hotelu i przyjedź po nas za godzinę .

Niewielkie włoskie bistro było dość zatłoczone, ale sto dolarów spowodowało, że zajęliśmy z Thomasem najbardziej ustronny stolik, gdzieś za palmami osadzonymi w dwóch betonowych donicach. Pomimo takiej zapory Thomas wciąż rozglądał się ukradkiem na boki.

- Powiesz mi co się z tobą dzieje? - zapytałem zaniepokojony jego zachowaniem.

- Wybacz stary, ale nie chciałbym żeby nas razem widziano - odparł przepraszająco.

- Dlaczego? - zdziwiłem się.

- Ty chyba sobie nie zdajesz sprawy z zamieszania jakie może wywołać twój powrót do miasta...- urwał. - Zaginiony syn burmistrza i tak dalej.

- Przecież ja nie zaginąłem - powiedziałem z niesmakiem.

- Ale tak to przedstawiono w mediach.

- I dlatego nie możemy publicznie rozmawiać?

- I tak i nie... Widzisz... Chodzi o to, że...-plątał się. - Nie powinienem w ogóle ci o tym mówić, ale wiem że mogę liczyć na twoją dyskrecję...I znam twój stosunek do ojca...To właśnie między innymi jemu i jego współpracownikom mam się bliżej przyjrzeć, w związku z procesem.

HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz