Rozdział 8 Nora

113 5 0
                                    


Ten człowiek działał mi poważnie na nerwy. Wślizgiwał się niepostrzeżenie jak wredny wąż, szukający ciepłego kąta. Wpraszał się pomimo wyraźnej odmowy. Wpatrywał we mnie, jak kot polujący na mysz. Wydawało mi się, że nawet jego źrenice rozszerzały się tak jak u jakiegoś przeklętego futrzaka. A w uszach miał chyba specjalny radar wychwytujący każde słowo, które mógłby wykorzystać przeciwko mnie. I czemu wydawało mu się, że jego pewność siebie onieśmieli mnie? Z jakim typem kobiet miał do tej pory do czynienia? I czemu do cholery w ogóle pomyślałam o tym drugim?! Przede wszystkim powinnam znaleźć sposób na to, by upierdliwy gość opuścił mój hotel.

Poprawiłam marynarkę i podeszłam do recepcji.

- Witam Paul, co cię do mnie sprowadza?

- Noro, jak zwykle pięknie wyglądasz. Masz chwilę?

Uśmiechnął się delikatnie. Z całej rodziny Forestów on wydawał się najmniej szkodliwy. Tak bardzo różnił się od burmistrza i Alexa. Podczas, gdy Paul miał pogodne usposobienie, tamta dwójka miała w oczach coś na kształt czujności lub niebezpieczeństwa, w zależności od nastroju. Ale całą trójkę łączyło jedno – swoboda i nonszalancja w sposobie wypowiedzi.

- Chodzi o bal? – zapytałam. – Jeśli chcesz coś zmienić w dotychczasowych ustaleniach, poproszę Francescę, żeby z tobą pomówiła.

- Nie, nie o to chodzi! – Zaprzeczył szybko.

Przyjrzałam mu się uważnie. Wyglądał na zdenerwowanego i... Onieśmielonego?

- Więc?

- Może gdzieś usiądziemy? – zaproponował.

Poprowadziłam go do stolika ukrytego za parawanem utkanym z roślin. Umieściłam ten kącik nieopodal marmurowych schodów, które prowadziły na piętro. Mieliśmy tu komfort spokojnej rozmowy i dzięki temu nie musiałam zapraszać Paula do swojego gabinetu. Usiedliśmy na przeciwko siebie, a mężczyzna poprawił spinki przy mankietach. Ten gest od razu skojarzył mi się z człowiekiem, który w ostatnich dniach za punkt honoru postawił sobie, by mnie irytować na każdym kroku. Normalnie nie używałam wulgaryzmów, ani tandetnych porównań, ale dla Alexa mogłam zrobić wyjątek. On po prostu był ,,wrzodem na dupie".

- Zatem Paul?

- Cóż, może powiem to prosto z mostu. Czy zgodzisz się zjeść ze mną kolację?

Cóż... Tego się nie spodziewałam. Zanim zdążyłam odpowiedzieć wyraźnie usłyszałam prychnięcie. Paul niczego nie świadomy, nie spuszczał ze mnie wzroku. Ja za to rozejrzałam się dyskretnie i pomiędzy pnączami bluszczu zatrzymałam się na... Twarzy Alexa. W jego oczach najpierw pojawiła się złość, a zaraz potem chyba wyzwanie, jakby chciał mi powiedzieć:

- No i co ty teraz z tym zrobisz?

Uśmiechnął się kpiąco i podjęłam decyzję bez zbędnej zwłoki.

- Z przyjemnością – oznajmiłam.

Znowu dotarło do mnie to prychnięcie i lekki szelest listków. Alex zniknął.

Kolacja z Paulem stwarzała mi doskonałą okazję, by wypytać o Alexa i tym samym znaleźć jego słabe punkty oraz podtrzymać dobre relacje z ratuszem. Choć młodszy z Forestów zdaje się liczył na coś innego, dlatego dodałam:

- Cieszę się, że będziemy mogli pomówić o kolejnych wspólnych projektach z ratuszem w jakiejś innej scenerii. – Uśmiechnęłam się.

- Nie o to mi...

HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz