Miałem wrażenie jakby wewnątrz Nory siedziały dwie różne osoby o skrajnych cechach. Z jednej strony była silna i zdecydowana, a z drugiej wrażliwa i krucha. Zaśmiałem się w duchu na tę ostatnią myśl. Potrafiła pokazać swój charakterek, a na słabości przyłapałem ją tylko raz. Pewnie już żałowała, że w ogóle mnie poznała, a to był dopiero początek. Dużo działo się wewnątrz tej kobiety o niezwykłych oczach. Nigdy jeszcze nie spotkałem się z takim odcieniem tęczówek. Błękit wzbudzał zaufanie, a ona potrafiła to wykorzystać poprzez przybranie niewinnego wyrazu twarzy. Nic dziwnego, że Paul stracił dla niej głowę i nie zorientował się, że Nora skrupulatnie pilnowała swojej maski. Ale mnie nie oszuka, znałem te sztuczki i byłem w nich lepszy niż ona. Do diabła, panna Cole zalazła mi za skórę, a ja nie potrafiłem odpuścić. Niepotrzebnie się rozpraszałem. Przyjechałem tu w konkretnym celu, a póki co traciłem czas na jakieś nieistotne pierdoły. Nory nie interesowały pieniądze, więc musiałem wymyślić inny sposób. Jedyny, który przychodził mi do głowy wiązałby się z koniecznością współpracy z kimś, z kim nie chciałem mieć już do czynienia. Mimo to zamierzałem wywiązać się z obietnicy złożonej Thomasowi. Nawet jeśli oznaczało to, że musiałem stanąć twarzą w twarz z własnym ojcem, ale zawarcie z nim przymierza napawało mnie obrzydzeniem. Chyba nie byłem aż tak zepsuty. Chyba...
Zapiąłem guzik marynarki i poprawiłem spinki przy mankietach. Celowo opóźniałem wyjście z apartamentu. Chciałem wejść na salę niepostrzeżenie, po oficjalnych przemówieniach i toastach. Nie interesowało mnie zbytnio z jakiego powodu był organizowany bal, ale dobrze znałem porządek tego typu okazji. Prędzej czy później ludzie rozpoznają mnie, wolałem to odłożyć w czasie, żeby możliwie jak najdłużej w spokoju obserwować towarzystwo.
Stanąłem nieopodal drzwi prowadzących do sali bankietowej. Szmer cichych rozmów i lekko przygaszone światło upewniły mnie, że wybrałem odpowiednią porę. Jakaś rozłożysta roślina w donicy zapewniała mi odrobinę prywatności. Wziąłem głęboki wdech, gotowy wskoczyć w sam środek jaskini lwa. Zanim zdążyłem postawić pierwszy krok, poczułem dziwaczne mrowienie gdzieś w okolicy karku. Odwróciłem się i zobaczyłem zmierzającą w moją stronę Norę. W prostej czarnej i dopasowanej sukni wyglądała niezwykle zmysłowo. Nie potrzebowała ani krzykliwych kolorów ani ekstrawaganckiej biżuterii, by zwracać na siebie uwagę. Poruszała się lekko i zarazem pewnie. Widać, że dobrze się czuła w hotelu. Czy ona w ogóle go opuszczała? Kilka kosmyków włosów wysunęło się z luźnego koka i okalało jej fascynującą twarz. Nie byłem aż takim cynikiem, potrafiłem docenić kobiece piękno. Nora z pewnością była wyjątkowa pod tym względem. W ciągu ostatnich kilku dni nie mieliśmy zbyt wielu okazji do rozmów. Nie dlatego, że ich nie szukałem. To ona unikała mnie. Wcale jej się nie dziwiłem.
- Spóźniłeś się – powiedziała, stając w bezpiecznej odległości ode mnie.
- Ty również - zauważyłem.
- Ja nie jestem gościem.
- Ja również.
- Wybacz, ale nie mam dzisiaj czasu na osobliwe rozmowy z tobą, muszę wszystkiego przypilnować - w jej głosie słyszałem poirytowanie.
- Masz od tego ludzi.
- Owszem, ale nie zwalnia mnie to z obowiązku kontroli - zauważyła.
- Słuszna uwaga - uśmiechnąłem się. - No cóż, skoro ty się nie bawisz, to ja skorzystam, chyba że.. - zrobiłem krok w jej stronę. - Jednak dołączysz do mnie?
Zauważyłem jak jej ciało się spięło, jakby szykowała się do ucieczki. Nie mogłem się powstrzymać i przybliżyłem się jeszcze bardziej. Stałem tak blisko, że w jej niebieskich oczach dostrzegłem kilka ciemniejszych plamek.
CZYTASZ
Hotel
RomanceKażdy ma sekrety, ale nie każdy pozwala im przejąć kontrolę. Chyba że los zadecyduje inaczej. Alex Forest jest właścicielem luksusowej sieci hoteli Shine, uważa się za wytrawnego biznesmena i człowieka sukcesu. Kiedy dowiaduje się, że Snug Inn w Cr...