彡 prologue 彡

319 16 51
                                    

Sny to jedyne miejsce gdzie Clay mógł czuć się niezależnie.

Mógł czuć się wolny od natłoku ludzi którzy go oceniali na każdym kroku.

Nie było mu trudno być idealnym ale jednak chłopaka nadal to męczyło.

A w snach..

To wszystko znikało.

Mógł być nieperfekcyjny.

Mógł być prawdziwą wersją siebie.

Tak było i tym razem.

Zasnął.

Gdy obudził się w śnie.

Unosił się w nieskończonym kosmosie.

Milardy jeśli nie gazyliardy pełne skał i innych nie znanych człowiekowi zjawisk.

Gwiazdy skrzyły się jasnym światłem.

Były takie małe.

Mniejsze niż on sam.

Chłopak nie do końca wiedział co tu robi.

Ale podobało mu się to.

Lubił tematy astronomii.

Kochał wszystko co związane z kosmosem.

Intrygowała go sama idea nieskończonej przestrzeni wypełnionej przez skały.

Skały, czarne dziury i wszystko inne czego jeszcze człowiek nie odkrył.

Jednak matka miała na niego inne plany.

Mimo że dźwięk nie rozchodzi się w próżni zaczął śmiać się na cały głos latając dookoła a jego śmiech poniosło echo które zaciekawiło kogoś innego.

George.

Bo tak miał na imię owy brunet.

Był znany Clay'owi.

To jego przyjaciel z dzieciństwa.

Odkąd Clay wyprowadził się z Londynu nie mają kontaktu.

Ale co on robi u niego w śnie?

Widocznie jest jakimś utęsknionym wspomnieniem blondyna.

Jest dla niego ważny.

George rozpoznał śmiech Clay'a.

Rozpoznał go bo była to jedyna rzecz która kiedykolwiek dała mu tyle szczęścia.

Ten blondwłosy był kiedyś jego powodem do uśmiechu.

To jego głupie żarty, jego słowa, jego obecność uszczęśliwiały kiedyś George'a.

To ich głupie nocne rozmowy sprawiły że tak go polubił.

-Clay?-zapytał głośno brunet rozglądając się.-Gdzie jesteś?

Zielonooki zwrócił głowę w stronę dźwięku.

Dźwięku który zaczął odbijać się echem.

Skądś kojarzył ten głos więc udał się w jego kierunku.

Zdesperowani zaczęli się szukać.

Krzyczeli, śmiali się.

Jak za dawnych lat.

Ale nie wiedzieli, że byli od siebie oddaleni o miliardy lat świetlnych.

Mimo to.

Słyszeli się.

-To ty George? Boże. Gdzie jesteś? Tak bardzo chcę cię zobaczyć.-wykrzyczał Clay.

Byli w dwóch odmiennych galaktykach.

To już nie kontynenty.

A galaktyki.

Człowiek nie ma świadomości jak wielka odległość to jest.

Szukali się.

Długo.

Bardzo długo.

Chcieli spojrzeć tylko w swoje oczy.

Poczuć się bezpiecznie w ramionach drugiej osoby.

Popłakać się razem z radości.

Nie to nie była przyjaźń.

Kierowała nimi czysta miłość.

Tak Clay'owi się przynajmniej wydawało.

Twierdził że chce wrócić do Londynu żeby odnaleźć swojego przyjaciela.

Twierdził że kochał tego niskiego bruneta.

A George?

W sumie nawet nad tym nie myślał.

Nie wiedział czy w ogóle żywi jakiekolwiek uczucia do blondyna.

Chciał go przy sobie.

Chciał go dla siebie.

Kochał go.

Tak.

Ale bał się tego.

Bał się przyznać, że go kocha bo to, że już go z nim nie ma mogłoby go przytłoczyć.

Nie myślał o tym.

Planował kiedyś znalezienie go.

Jedyne co wiedział to to, że blondyn mieszka teraz w Orlando.

Nie pamiętał jego nazwiska.

Ani niczego innego poza tym, że miał na imię Clay.

I tym że miał śliczne oczy.

-Kocham cię George. Gdziekolwiek jesteś.-wykrzyczał blondyn.-I cholernie za tobą tęsknię. Mimo że minęło już siedem lat.

Wszystkie skały, planety i inne obiekty spadły w dół.

Nic nie było w kosmosie poza nimi.

Dwoma chłopakami.

Widzieli siebie.

Jako małe punkty.

Starali się biec w swoją stronę.

Ale odległość pomiędzy nimi była niemożliwa do pokonania.

Po jakimś nieokreślonym czasie.

Dokonali tego.

Stanęli naprzeciw siebie.

A gdy mieli rzucić się sobie w ramiona.

Clay obudził się.

W swoim domu, swoim łóżku.

Ale jedna rzecz się nie zgadzała.

Był przy nim brunet którego tak bardzo kochał.

Za którym tak bardzo tęsknił.

-Wiesz, że to tylko sen Clay, racja? Najprawdopodobniej już nigdy mnie nie ujrzysz.
Nigdy już nie będziesz mieć 16 lat.-przytulił go do siebie.

-Odnajdziemy się. Obiecuję.-blondyn złożył pocałunek na czole brązowookiego.

Później obudził się ponownie.

Tym razem nie było z nim George'a.

Był w szarej nudnej rzeczywistości.

Starał się przypomnieć sobie sen.

Ale to wszystko wyparowało.

Wiedział, że śnił mu się brunet.

Jak co noc.

Dlatego tak bardzo kochał śnić.

Bo kochał George'a.

_______________________________________

661 słów

chyba będzie z tego ksiazka?

to taki jakby zwiastun

rozdziały pojawia sie w listopadzie ewentualnie w grudniu bądź później jeszcze nie wiem

nmg space song na słuchawkach co jest ale matching










✔️winter stargazing // dnfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz