彡47彡

78 7 76
                                    

এ˚∘˙ * ٭ ╰▶ pov. Dream ◀╯٭ *˙∘˚✰

Czas mijał nieubłaganie szybko.

Godziny trwały parę minut.

Ze spotkania z Sapnapem przeszliśmy do powiedzenia o nas moim matkom.

A ja miałem dla George'a pewną niespodziankę.

On i ja staliśmy pod drzwiami mojego rodzinnego domu.

Ani trochę się nie stresowaliśmy.

Lucy i Sarah wiedziały że jesteśmy w Ameryce, w końcu zajmują się Patches którą przy okazji dziś zabierzemy ze sobą.

Drzwi otworzyła Lucy.

Zaprosiła nas do środka i przywitała uśmiechem.

-Sarah, Clay i George przyjechali!!-zawołała partnerkę.

Sarah zbiegła z góry i przywitała się z nami.

Usiedliśmy w salonie i chyba obie łapały o co chodzi.

-Tak jeszcze tylko powiem żeby nie było nieporozumień, ja i George jesteśmy razem.-oświadczyłem.

-WYGRAŁAM ZAKŁAD. SPRZĄTASZ DOM PRZEZ MIESIĄC.-krzyknęła Lucy do Sarah.

-Gratulacje Clay. I tobie George też gratuluję opamiętania.-Sarah poklepała mojego narzeczonego po ramieniu.

-Nie było łatwo ale jesteśmy.-zaśmiał się nerwowo brunet.

-Czekaj. Czyli on nie jest już z tą.. no. Jak jej..-ogarnęła Lucy.

-Nie. -mruknął krótko brunet.-To było chyba logiczne.

-To wyśmienicie.-powiedziała krótko i się uśmiechnęła.

No i co tu więcej opisywać siedzieliśmy, gadaliśmy.

Później wzięliśmy Patches i przetransportowaliśmy się do mojego dawnego domu.

George był tak ciekawy wszystkiego co robilem gdy wyjechałem że chyba przeszukał wszystkie szuflady.

W końcu spojrzał na leżący na stole notes.

Notes w którym zapisałem kiedyś wszystkie aspekty jakie trzeba było uwzględnić w mojej podróży.

Przeglądał kartki jedna po drugiej zaciekawiony.

I w końcu doszedł do końca.

-Aż tak się tym pochłonąłeś?-zdziwiłem się.

-Ciekawi mnie co robiłeś jak cię nie było..-spojrzał na mnie.

-Nic poza myśleniem o tobie jedzeniem i gadaniem do Patches.-uogólniłem.

-Musiało być strasznie nudno.-skrzywił się.- I ponuro..-dodał sekundę później.

-Czasem w sumie miałem ochote rzucić się gdzieś w kąt i płakać. Cholernie tęskniłem. Zapominałem już jak wyglądasz, jak brzmi twój głos.-westchnąłem.

-Straciłeś kiedyś nadzieję że mnie nie znajdziesz?-zapytał zafascynowany.

-Prawie. Ale się nie poddałem. przecież gdybym cię nie odnalazł... mógłbyś być już gdzieś tam, między gwiazdami. Gdzieś gdzie nigdy cię bym już nie dosięgnął.-zmarszczyłem nos próbując się nie rozpłakać.

-Napewno byś jeszcze nie raz mnie zobaczył. Odwiedzałbym cię. A wtedy.. było by nawet... ciekawiej?-zaśmiał się młodszy.

-George. Gdybym zobaczył ciebie jako ducha.. myślę że tak bym się pobeczał że stałbym po chwili obok ciebie, również jako duch.-prychnąłem.

-Miałem parę snów w których to ty byłeś duchem. Po tym co wmawiał mi Wilbur.. oczywiście nie chciałem w to wierzyć ale jednak z tyłu było coś co mówiło mi że on mówi prawdę..-napomknął siadając na łóżku.

-Nigdy bym cię samego na tym świecie nie zostawił.-zapewniłem go.

-Ja ciebie prawie zostawiłem..-spuścił głowę w dół.

-I to nie twoja wina. Pamiętaj.-usiadłem obok niego.

-Tak wiem. Tylko Clay. Co jeśli pośmiertnie nie mógłbym cię już nigdy spotkać? Nie wiem co miałem w głowie gdy postanowiłem skończyć to wszystko...-wyrzucił z siebie.

-Tak bardzo chciałbym zostać wtedy przy tobie i nie zostać adoptowanym. Tak wiele moglibyśmy razem odkryć, twoje uczucia byłyby dla ciebie łatwiejsze do zrozumienia. Ale co się stało się nie odstanie. Rozłąka była nam potrzebna. Dzięki niej wystawiłem swoje uczucia na próbę i przetrwały co spowodowało to co mamy teraz.-objąłem go ramieniem.

-Po tym wszystkim w końcu jesteśmy w stanie być sobą ze sobą. Być ze sobą bardziej niż ktokolwiek kiedykolwiek mógł być.

-I będziemy dopóki nas nie pochowają w jakimś dole w sensie potem też będziemy nie to że po śmierci cię zostawię..-spojrzałem na niego z troską.-Jako narzeczeństwo, małżeństwo i cokolwiek może być dalej.

-Czekaj... jesteśmy.. narzeczeństwem? CO JA PRZESPAŁEM CLAY?-wydarł się przerażony.

-Tak właściwie.. to chciałem o to zapytać teraz ale..-nie dokończyłem bo chłopak uwiesił się na mojej szyi.

-Nie obchodzi mnie że to za wcześnie. OCZYWIŚCIE ŻE TAK.. Po tych durnych 19-stu latach życia z tobą te cztery miesiące związku są wystarczające by się zgodzić.-wymamrotał w moją koszulkę.

-Niespodziewane, co?-zachichotałem.

-Myślałem szczerze że minie dwa lata zanim mnie spytasz. A ty nagle dziś.. nie mówię że to źle ale się nie spodziewałem.-odparł.

-Możemy być narzeczeństwem przez dwa lata, wyjdzie na to samo.-zaproponowałem mu.

-GŁUPI JESTEŚ. CHCĘ BYĆ TWÓJ JESZCZE BARDZIEJ NAJSZYBCIEJ JAK TO TYLKO MOŻLIWE.-obraził się.

-Czyli co, ślub jutro?-spytałem w żartach.

-Aż tak to może nie. Jeszcze się nie nacieszyłem że jesteśmy razem a ty mi już ze ślubem wyskakujesz. Poczekaj trochę.-zestresował się lekko.

-Nie, nie. Żartuję sobie oczywiście. Ten ślub i tak nic nie zmieni. Statystycznie pary biorą ślub po dwóch latach...-starałem się go uspokoić.

-A my po dziewiętnastu..-westchnął.

-To chcesz ten ślub czy nie?-ponownie zadałem pytanie.

-Chcę ale ani jutro ani za późno.-brązowooki postawił warunek.

-Dobra. Kiedyś tam się to ustali.-przyjąłem jego warunki.

-Jeszcze spytam.. kiedy wracamy do Londynu?

-Napewno nie do czasu aż weźmiemy ślub. W Anglii nam nie udzielą.-objaśniłem.

-Czyli zostajemy tutaj?-zapytał stwierdzeniem.

-Tak.-mruknąłem krótko.

Tu kończy się nasza historia jako para.

Wchodzimy w nowy poziom naszej relacji.

Nieco bardziej zaawansowany.

Pozostaje nam tylko żyć i sprawdzić co będzie dalej.

______________________________________________________________________

836 słów

ALE KUPSKO NIC SIE NUE DZIEJE AAOOOOAAAAAA

macir o 19:00 dhhdjehehe

✔️winter stargazing // dnfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz