Rozdział VI

28.7K 1.2K 30
                                    

Otwieram oczy,słysząc dzwonek mojego budzika.
7:30.
Podnoszę się i przecieram oczy.Pora wstać.Dziś pierwszy dzień na uczelni,więc chyba nie wypada się spóźnić.
Wstaję szybko i zabierając wyprasowane wczoraj ubrania,podążam do łazienki,gdzie biorę szybki prysznic.
Zakładam czarną spódnicę przed kolano i białą koszulę.Ręce trzęsą mi się tak bardzo,że z trudnem zapinam guziki.
Włosy zaplatam w elegancki kucyk i maluję rzęsy.
W kuchni parzę kawę i wypijam ją niemal jednym łykiem.
-Może zrobić Ci coś do jedzenia?-w progu kuchni staje Michael.Opiera się o framugę drzwi i uśmiecha się lekko.Ma na sobie biały podkoszulek i spodenki.
-Nie trzeba,bo i tak niczego nie przełknę.Strasznie się denerwuję.
-Pięknie wyglądasz-podchodzi do mnie.Jest teraz blisko.Zbyt blisko.Moje ciało zaczyna wariować.
-Dziękuję-szepczę i cofam się o krok,a on robi krok naprzód.
Wierzchem dłoni gładzi mój policzek,a ja delektuję się jego dotykiem,jak puszysta kotka.
-Muszę już iść-przerywam i wychodzę na korytarz.
-Pamiętasz,że po południu idziemy na obiad?-podąża za mną.
-Tak,dam Ci znać,jak skończę-zakładam czarną marynarkę,małą kopertówkę i biorę moją teczkę.
Jestem gotowa do wyjścia.
-To do zobaczenia-mówię i wychodzę na klatkę schodową.
-Powodzenia-krzyczy za mną Mike.

Idę chodnikiem w stronę mojej uczelni.Po drodze mijam kilkoro ludzi ubranych w podobny do mnie sposób.Wnioskuję,że oni również zaczynają dzisiaj rok studencki.
Z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej się denerwuję.
Mam nadzieję,że spotkam kogoś,z kim się dogadam.
Przed budynkiem uczelni zebrało się już sporo osób.Większość z nich stoi w małych grupach.Każdy z kimś rozmawia.
Wchodzę do środka i rozglądam się w poszukiwaniu tabliczki z napisem "sekretariat".Kiedy udaje mi się ją dostrzec,podążam w tamtym kierunku.
Już chcę pociągnąć za klamkę,gdy ktoś pcha drzwi i wychodzi z pomieszczenia,wpadając wprost na mnie.
Tracę równowagę,a teczka,którą wcześniej trzymałam,wypada mi z rąk.
Mężczyzna,który spowodował owy wypadek,łapie mnie,dzięki czemu udaje mi się utrzymać pion.
-Przepraszam bardzo-mówi i podnosi moją teczkę.
Zerkam na niego.Jest dosyć przystojny i ma czarujący uśmiech.
-James-przedstawia się.
-Amanda-robię to samo.
-Napewno nic Ci nie jest?
-Napewno,dziękuję-uśmiecham się i wchodzę do sekretariatu.
Uprzejma pani sekretarka wita mnie i pyta,w czym może pomóc.
Wręczam jej wszystkie dokumenty,a ona informuje,gdzie powinnam się teraz udać.
Idę we wskazane miejsce.Przed salą stoi już kilkanaście osób.
-Cześć,Ty też z pierwszego roku?-podchodzę do samotnej blondynki podpierającej ścianę.
-Tak-uśmiecha się.
-Amanda-podaję jej rękę.
-Angelina,możesz mówić Angie,jak Ci wygodniej-ściska moją dłoń.
-Jesteś stąd?-postanawiam dowiedzieć się czegoś o nowej koleżance.
-Jestem z Dallas,a Ty?
-Z Birmingham.
-Mieszkasz w akademiku?Może mogłybyśmy zamieszkać w jednym pokoju-uśmiecha się szczerze-Nikogo tutaj nie znam.
-Mieszkam u przyjaciółki-mówię i dostrzegam,że duże drzwi,przy których stoimy otwierają się.Staje w nich siwobrody profesor i wpuszcza nas do środka.
Razem z Angie zajmujemy miejsca w drugim rzędzie.Sala powoli zapełnia się obcymi mi ludźmi i tylko jedna znajoma twarz.Thomas Anders.O nie.Za jakie grzechy?
-Kogo ja widzę?-siada przede mną i uśmiecha się cwaniacko.
Chłopak,który docinał i upokarzał mnie,i nie tylko mnie,przez ostatnie trzy lata mojego życia.
-Zamierzasz prześladować mnie do końca życia?-pokazuję mu język.
-Kto to?-pyta Angie,przyglądając się tej scenie.
-Totalny idiota.Chodził do tej samej szkoły co ja.Jego hobby to uprzykszanie życia innym,więc radzę uważać,bo coś o tym wiem-przewracam oczami.
Po mojej lewej stronie siada jakiś mężczyzna.
Zaraz,zaraz.Chyba już go poznałam.James.
-To Ty-uśmiecha się na mój widok.
-Cześć.Poznaj Angelinę-mówię i zerkam na koleżankę.Wymieniają się uściskiem dłoni.
Nic więcej nie mówimy,bo profesor czyni swoją powinność i wita nas serdecznie.
Przez następne dwie godziny trwa objaśnianie nam praw studenta,planu zajęć,przedstawienie kadry profesorskiej,rozdawanie indeksów...
Ogromnie się cieszę,że mogę tu być,bo wkońcu spełniają się moje marzenia.Moja mama też tego chciała i wiem,że jest ze mnie dumna,chociaż jeszcze nie ukończyłam tej prestiżowej uczelni.
Przyłapuję się na tym,że zamiast słuchać szanowanego profesora,bujam w obłokach.Muszę się skupić,co będzie wymagało ode mnie dużej samokontroli.

Give me loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz