Rozdział LI

18.5K 1K 24
                                    

Niedzielny poranek należał do leniwych. Właściwie cały dzień zapowiadał się leniwie.

Eliza nie wróciła na noc do domu, tak jak przewidywał Michael, więc znów mieliśmy całe mieszkanie dla siebie, co oczywiście w odpowiedni sposób wykorzystaliśmy.

A kiedy wstałam, dostałam śniadanie prosto do łóżka z uroczym liścikiem, na którym napisano: "Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało.Kocham Cię".

Siedzimy właśnie na łóżku w sypialni, a Michael pomaga mi zapiąć guziki jego koszuli, którą mam na sobie. Jeszcze pachnie nim i to jest takie obłędne. Oboje lekko podskakujemy, kiedy słyszymy dzwonek do drzwi. Komu, u diaska, zachciało się odwiedzin w niedzielę o dziesiątej rano?

-Eliza wróciła-rzuca Mike.

-Ma klucze-podnoszę się z łóżka.

Chłopak ubiera biały t-shirt i idzie otworzyć drzwi.

-Mama?-słyszę jego zdziwiony głos.

-Ciebie też dobrze widzieć synku!

Kręcę z niedowierzaniem głową i rozglądam się w poszukiwaniu moich jeansów. Kiedy już udaje mi się je odnaleźć, w niemal desparackim tempie staram się je włożyć. Jak na złość, nie mogę zapiąć guzika, z którym mocuję się aż do momentu pojawienia się pani Kelly i małej Nancy w progu.

-Amanda-dziewczynka natychmiast obejmuje mnie w pasie.

-Cześć kochanie-przytulam ją-Dzień dobry!

Veronica wysyła mi ciepły uśmiech.

-Co Wy tutaj robicie?-Michael nadal nie dowierza.

-Chcieliśmy zrobić Wam niespodziankę-mówi spokojnie Veronica-Tata wyjechał w delegację, a my nie chciałyśmy siedzieć same w domu.

-Jechałyśmy pół nocy!-burzy się Nancy-A Ty tak nas witasz?

-Bardzo się cieszymy, że przyjechałyście-odzywam się-Zrobię herbaty. A może chce Pani odpocząć?

-Wyspałam się w pociągu-uśmiecha się-Ale herbaty chętnie się napiję.

-Nancy, soczek?-spoglądam na pięciolatkę.

-A nie macie coca-coli?-wdrapuje się na łóżko.

-Nie pamiętasz, co mówiłam na ten temat?-Veronica karci ją surowym spojrzeniem.

-Poproszę pomarańczowy-odpowiada z zawiedzioną miną Nancy.



-Na ile zostajecie?-pyta Michael, kiedy siedzimy już w salonie.

Nancy usadowiła się wygodnie na moich kolanach i bawi się kosmykiem moich włosów.

-Jutro rano mamy pociąg powrotny-kobieta bierze do ręki kubek.

-Tak szybko?-patrzę na nią zaskoczona.

-Niestety, we wtorek muszę być już w pracy. Ale tak bardzo się za Wami stęskniłyśmy, że wystarczy nam chociażby ten jeden dzień.

Uśmiecham się. To takie kochane.

-Mam nadzieję, że nie zepsułyśmy waszych planów?

-Nie, skądże. W zasadzie to zamierzaliśmy spędzić cały dzień w domu-upijam łyka herbaty.

-Co słychać w domu?-Michael spogląda na mamę.

-Wszystko po staremu. Babcia pytała, jak Wam się układa i kazała Was pozdrowić.

-I mówiła jeszcze, żebym szepnęła Michaelowi na ucho, żeby lepiej Cię karmił, bo jesteś za chuda-oznajmia z dumą Nancy, a ja się śmieję.

Give me loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz