Rozdział XVIII

21.6K 1.1K 38
                                    

Idziemy powoli chodnikiem zajadając się cholernie kalorycznym i napakowanym kebabem z fast-food'owej budki starego Jinksa.Kto by pomyślał,że właśnie takim akcentem zakończymy kolację w ekskluzywnej restauracji?
-Dawno nie jadłam czegoś tak...
-Dobrego?-chłopak zerka na mnie z ukosa,uśmiechając się.
-Niezdrowego-dokańczam-Ale jadałam dania gorsze smakowo,to fakt.
-Masz na myśli małże?-śmieje się na głos.

Wybraliśmy drogę przez park,bo o tej godzinie nikogo tutaj nie ma.Gdybym miała być teraz sama,chyba umarłabym ze strachu,ale jest ze mną Mike.Przy nim mogę czuć się bezpieczna.

-Mhm-odpowiadam na jego pytanie i oblizuje umorusane ketchupem usta.
-Wybacz,pomysł z restauracją faktycznie nie należał do najlepszych.
-Twojej mamie się spodobał,to najważniejsze-uśmiecham się-A Ty się nieźle zrekompensowałeś-biorę do ust kolejny kęs.
Nigdy nie przepadałam za fast-foodami,ale przy Michaelu wszystko smakuje inaczej,nawet śmieciowe jedzenie.
-Możemy przychodzić na kebaby częściej.
-To nie byłoby dobre dla mojego żołądka-kręcę głową-I dla mojej pupy-dodaję z rozbawieniem.
-Twoja pupa jest idealna-przysuwa się bliżej mnie.Jego oddech okala moją szyję i robi mi się gorąco.
Naprawdę tak uważa?
-Ubrudziłaś się-szepcze i dotyka palcem kącika moich ust,a następnie przejeżdża kciukiem po dolnej wardze.Przechodzi mnie dziwny dreszcz,co nie uchodzi uwadze chłopaka.Nic dziwnego,bo stoi naprawdę blisko mnie.
-Chodźmy,robi się chłodno-Michael łapie moją dłoń i ruszamy szybkim krokiem-Nie chcę,żebyś zamarzła,jak przy tym całym Jamesie z uczelni.
Prycham cicho na to wspomnienie.
-Dlaczego go tak nie lubisz?-pytam z ciekawości.Mike wyraźnie nie pała sympatią do mojego kolegi,a przecież wogóle go nie zna.
-Gość jest dziwny i ma niezdrowe zamiary w stosunku do Ciebie.
-A skąd Ty to możesz wiedzieć?

Chyba nie powinniśmy zaczynać tej rozmowy,bo najprawdopodobniej zakończy się ona kłótnią.Zresztą jak zwykle.

-Po prostu widzę,jak jest.Ciągle pisze do Ciebie smsy i chce się umawiać.Zachowuje się jak jakiś napaleniec!
-I kto to mówi?-prycham.
-Nie kłóćmy się,proszę-wzdycha i próbuje złapać moją dłoń,ale zabieram ją.Nie zamierzam dłużej tego znosić.
-Sam zacząłeś ten temat-krzyżuję ręce na piersi.
Dochodzimy właśnie pod nasz blok.W oknie kuchni pali się światło,a to znak,że pani Kelly jeszcze nie śpi.
Podchodzimy bliżej drzwi i wtedy zauważam znajomą postać.To Jamie.Co on tutaj robi?
-Cześć-mówi cicho,widząc,że nie jestem sama.
Michael odruchowo kładzie dłoń na moich plecach,a ja odsuwam się delikatnie.
-Cześć-patrzę na niego zdziwiona.
-Możemy chwilę porozmawiać?
-Poczekam na Ciebie-Mike opiera się o drzwi wejściowe.
-Zostaw nas samych-mówię sucho i odwracam się twarzą do kolegi.
-Ale...-Michael próbuje coś mówić,ale przerywam mu.
-Idź już,proszę!-powtarzam nieco głośniej i chłopak znika w drzwiach bloku.
-Coś się stało?-pytam,próbując wyczytać coś z twarzy chłopaka.Jest jakiś...dziwny,zmieszany.
-Kiedy napisałaś mi tego smsa,chciałem sprawdzić,czy napewno wszystko u Ciebie w porządku.Widzę,że tak,więc nic tu po mnie...
-Przepraszam Jamie,ja...
-Nie przepraszaj-przyrywa mi gorączkowo-Byłaś zajęta,rozumiem-spuszcza wzrok.Sprawiłam mu przykrość?
-To nie tak jak myślisz.Nie chciałam,żeby tak wyszło.Jeśli Cię uraziłam...
-Nie!-znów mi przerywa-Pięknie wyglądasz-przytula mnie mocno-Dobrej nocy-dodaje i odchodzi szybko,zostawiając mnie samą i zdezorientowaną.

Wzdycham i wchodzę na górę.
Michael siedzi przy stole w kuchni,a obok niego stoi Veronica z rękami założonymi na biodra.
-Kim był ten chłopak,z którym rozmawiałaś?-zaskakuje mnie Nancy,kiedy staję w progu pomieszczenia.
-To James,kolega z uczelni-podnoszę ją i sadzam na swoim biodrze.Jest lekka i drobna jak na swój wiek.
Ma na sobie różową piżamkę,a jej długie,lekko karbowane po warkoczach włosy są już rozpuszczone.Mała uśmiecha się do mnie i oplata rękami wokół szyi.
-Nancy,czas iść spać-mówi stanowczo Pani Kelly.
Zerkam na zegarek.21.40.
-Twoja mama ma rację,już późno.Dobranoc-stawiam ją na podłodze.
-Dobranoc-mała przytula się do mnie i znika posłusznie w swoim-moim pokoju.
Wchodzę w głąb pomieszczenia.Pani Kelly nadal stoi z rękoma na biodrach i spogląda to na mnie,to na swojego syna,który jest wyraźnie poddenerwowany.
-Siadaj-nakazuje kobieta,wskazując miejsce naprzeciw Michaela.Wykonuję jej polecenie i zerkam dyskretnie na chłopaka.
-Więc o co się pokłóciliście?

Czyżby Veronica postanowiła przeprowadzić małe śledztwo?

-Nic takiego-macham ręką,ale mój argument nie przekonuje kobiety.
-Michael?-patrzy wyczekująco na syna-O tego chłopca?-ruchem głowy wskazuje na okno.

Jejku,czy ona naprawdę musi wszystko wiedzieć?Czego oni wszyscy chcą od Jamiego?

-Mamo,daj spokój!-Mike uderza pięścią w stół.Nie spodziewałam się tego i podskakuję lekko przestraszona.
-Nie musisz się wtrącać,nie mamy pięciu lat!
-Czasami wydaje mi się,że właśnie masz pięć lat!-również podnoszę głos-Bo nie potrafisz uszanować tego,że mam swoich znajomych!

Michael prycha i odwraca głowę.

-Krzykiem i agresją niczego nie załatwicie!-pani Kelly stoi teraz blisko nas-Dzieciaki...Zazdrość jest potrzebna w związku,bo to oznacza,że Wam na sobie zależy,ale na litość boską,Wy się za chwilę pozagryzacie!
Zapada cisza,którą ponownie przerywa mocny głos matki Michaela.
-Długo mam czekać,aż się pogodzicie?-krzyżuje ręce na piersi-Nie mogę patrzeć,jak siedzicie tacy nadąsani.
Michael,zapewne nie chcąc dłużej słuchać kazań swojej mamy,odwraca się twarzą do mnie i ściska moją dłoń.Na jego ustach pojawia się cień uśmiechu.Widząc to i ja delikatnie się uśmiecham,chodź nadal jestem zła.Oboje nie chcemy martwić pani Kelly.
-Od razu lepiej-komentuje kobieta i wychodzi z kuchni-Dobranoc!

Jednak dla mnie to nie koniec.
Chciałabym w jakiś sposób zmusić Michaela do tego,żeby odczepił się od Jamesa,ukarać go jakoś...Nie mam pojęcia,dlaczego mój współlokator tak bardzo nienawidzi Jamiego.Wychodzę spod prysznica,zakładam czarną koronkową bieliznę i wtedy wpadam na pewien pomysł.Jak się później okazało,bardzo dobry pomysł.Sposób,w który można zadziałać na takiego faceta jak Michael jest tylko jeden.Trochę zmysłowości,seksapilu,kawałek nagiego ciałka i gotowe.Będzie miał za swoje!
Uśmiecham się zadziornie i w samej bieliźnie wchodzę do pokoju.

Michael leży na łóżku i grzebie w telefonie.Jego opalona skóra pięknie kontrastuje z białymi bokserkami.Na brzuchu odznaczają się idealnie wyrzeźbione mięśnie.
Kiedy wchodzę,odkłada telefon na stolik nocny.Dostrzegam na jego twarzy lekkie zdziwienie.Pożera mnie wzrokiem,czuję to.Na początku trochę się krępuję,ale po chwili przypominam sobie,dlaczego to robię.Ktoś musi mu pokazać,że nie może mieć na własność wszystkiego,czego tylko zapragnie.
-Amy,co Ty...-syczy.
Siadam na skraju łóżka i powoli wdrapuję się na czworaka,aż docieram do dużych,miękkich poduszek.
Michael kładzie dłoń na moim ramieniu i delikatnie muska moją skórę długimi,zadbanymi palcami.Przez chwilę delektuję się jego dotkniem,ale w porę trzeźwieję.
Odtrącam jego dłoń,ale Mike nie odpuszcza.Moje ciało ponownie spotyka się z jego dłonią.Tym razem sunie smukłymi palcami po nagich plecach,wzdłuż linii kręgosłupa.
-Michael,nie-mówię szeptem.
Sama się dziwię,jak bardzo nie chcę tego mówić.
-Dlaczego?-siedzi teraz tak blisko,że jego cudowny zapach mnie wprost obezwładnia.Tak trudno jest się mu nie poddać!
-Nie zapominaj,że jestem na Ciebie zła-okrywam się szczelnie kołdrą,odgradzając się od niego.
-Oj,Amy-wzdycha i również wskakuje pod kołdrę,muskając kciukiem moje kolano.
-Bo pójdę na kanapę-posyłam mu mordercze spojrzenie-Masz zapasową kołdrę?
-Robisz to specjalnie prawda?-unosi brew-Tak chcesz ze mną pogrywać?
-Sam tego chciałeś-odsuwam się na skraj łóżka i przyciskam policzek do poduszki.
Chłopak gasi lampkę,kładzie dłonie na mojej talii i przyciąga mnie do siebie.Wiedziałam,że nie odpuści.Musi mnie chociaż dotknąć.
-Moja złośnica-zatapia nos w moich włosach i zaciąga się ich zapachem.
Znów czuję bicie jego serca i jest mi to już dobrze znane.Polubiłam jego bliskość.Czy aby nie za bardzo?
-I tak nie zmienię zdania-uśmiecham się pod nosem.
-Śpij,bo za chwilę nie będziesz miała nic do gadania-ziewa-Włożyłaś tą cholernie seksowną bieliznę,żeby zrobić mi na złość,prawda?
-A udało mi się?-uśmiecham się.
-Gdyby nie to,że Cię lubię,już dawno bym to z Ciebie zdjął i nie słuchał żadnych sprzeciwów.
-Jasne-dźgam go w brzuch-Ktoś wogóle pozwolił Ci mnie dotykać?
-Nie muszę mieć pozwolenia,słonko.Jesteś moją dziewczyną,pamiętasz?
Prycham cicho.
-Swoją drogą dobrzy z nas aktorzy,nie sądzisz?-kładę dłoń na jego dłoni.
-Mhm-mruczy zaspanym głosem-Erotycznych snów-cmoka mnie w czoło.
Leżę jeszcze chwilę wpatrując się w ciemność.Słyszę cykanie zegara i spokojny,miarowy oddech chłopaka.Czuję ciepło jego ciała i zasypiam,otulona słodkim,michaelowym zapachem.

Kochani!
Dodaję XVIII pisząc jednocześnie XXI  :)
Miałam nie dodawać tak szybko (chodź dla Was to i tak pewnie nie jest szybko :)),ale przeczytałam te wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem i nie mogłam się powstrzymać.Takim właśnie sposobem macie XVIII  :)
Jesteście kochani,no!
Dziękuję za wszystko :)
Kocham Was! :*

Give me loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz