Rozdział LII

17.9K 1K 88
                                    

Następnego dnia z samego rana pożegnaliśmy się z mamą i siostrą Michaela, które taksówką pojechały na dworzec kolejowy. Ja natomiast musiałam iść na zajęcia, uprzednio wstępując do przychodni, by umówić się na wizytę lekarską. Całe szczęście znalazło się wolne miejsce na środę. Ucieszyłam się, bo wolałabym mieć to za sobą. Nigdy nie lubiłam szpitali i gabinetów lekarskich. Michael zadeklarował, że pójdzie tam ze mną, więc od razu wysłałam mu sms'a z godziną umówionej wizyty. Odpisał, że zamieni się na zmiany z Matthew, żeby mógł być przy mnie. To kochane, że tak się o mnie martwi.



-Amy, jak dobrze Cię znów widzieć!-ledwo zdążyłam przekroczyć próg głównych drzwi, a już zostałam napadnięta przez wygłodniałą niczym lwica przyjaciółkę z uczelni.

-Ciebie też, Angie!-przytulam ją.

-Jak się czujesz?-dotyka mojego owiniętego bandażem lewego nadgarstka.

-Już dobrze-zapewniam ją-Naprawdę.

-No to świetnie-uśmiecha się-Wiesz, Jamie wciąż chodzi przybity. Obwinia się za ten wypadek.

Siadamy na korytarzowej ławce, która o dziwo jest jeszcze wolna.

-To nie była jego wina-wzdycham-Nie mógł niczego zrobić.

-On uważa inaczej. Opowiadał mi, jak tamtego wieczoru, w dwa dni przed wypadkiem, przyszłaś do niego zapłakana, a później jeszcze ten szpital... Powiesz mi, co się wtedy stało?

Wzdycham.

-Chciałabym o tym zapomnieć.

-Amanda, do cholery. Chodzi o Michaela, tak?-przygląda mi się.

-Chodziło-poprawiam ją-Już wszystko w porządku.

-Na pewno?-wierci mi dziurę w czole.

-Przysięgam-zdobywam się na uśmiech.

-No dobrze-odpuszcza i ruchem głowy wskazuje na zbliżającego się do nas Jamesa. Nadal jest lekko poobijany.

-Cześć Amy-mówi skruszonym tonem.

-Cześć, wszystko w porządku?-spoglądam na niego, marszcząc czoło.

-To raczej ja powinienem Cię o to zapytać.

-Ostatnio wszyscy mnie o to pytają i powoli zaczynam mieć tego dosyć. Nie możesz się obwiniać za coś, na co nie miałeś wpływu, rozumiesz?

-Ale Amanda, gdyby nie to, że...

-Przestań-przerywam mu-Dzień wcześniej bardzo mi pomogłeś i za to Ci dziękuję. Nie wracajmy już więcej do tego.

Przytulam go przelotnie i wchodzę do sali, którą chwilę wcześniej otworzył profesor Winterthuh.




-Kochanie, jesteś już gotowa?-Michael puka do drzwi łazienki.

Tego wieczoru mieliśmy wybrać się na kolację do jakiejś przytulnej restauracji na mieście.
Eliza też gdzieś wyszła, więc i my postanowiliśmy miło spędzić czas.Włożyłam na siebie piękną sukienkę, eleganckie buty i właśnie kończyłam robić makijaż, kiedy poczułam nieprzyjemny skurcz w brzuchu, który pojawił się znikąd i nie pozwalał nabrać powietrza w płuca. Stopniowo słabnął, aż w końcu całkowicie odpuścił, ale zaraz po nim pojawiły się mdłości.
Wyszłam na korytarz i wpadłam na Mike'a, który w białej koszuli i wypastowanych butach już na mnie czekał.-Boli mnie głowa-powiedziałam tylko, nim całkowicie nie straciłam równowagi.

Michael, który na szczęście zdążył mnie złapać, szczędząc mi spotkania z nieprzyjemnie zimnymi kafelkami, zupełnie nie wiedział, co się dzieje.
Zaniósł mnie na kanapę w salonie i z troską głaskając po głowie, podał szklankę z zimną wodą.

-Już lepiej?

-Brzuch-udało mi się krzyknąć, nim nie skuliłam się z bólu.Michael nie czekał. Od razu zadzwonił do pogotowie i nie minął kwadrans, a jechałam korytarzem na szpitalnym łóżku.
Dostałam silny zastrzyk rozkurczowy i poczułam się lepiej.
Michael rozmawiał z lekarzem, podając mu wszystkie istotne informacje, w tym to, że jestem po wypadku.

-Teraz pobiorę pani krew do badania-starsza z pielęgniarek pochyla się nade mną, wyciągając niewyobrażalnie dużą igłę. Na jej widok odwracam głowę, a Mike ściska moją dłoń.

Nawet nie wie, ile znaczy dla mnie to, że jest teraz przy mnie.
Następnym z badań jest USG. Starszy, posiwiały już lekko lekarz pokrywa mój brzuch zimnym żelem i jeżdżąc niewielką głowicą, patrzy w ekran, marszcząc nos.

-Proszę sprawdzić, czy jest już doktora Clever-zwraca się do pielęgniarki po naprawdę długiej chwili ciszy-Potrzebuję konsultacji.

Zerkam z ukosa na Michaela. Wciąż jest przy mnie i chyba denerwuje się tak samo jak ja.

Nie mija pięć minut, jak zjawia się inny, nieco młodszy lekarz w białym fartuchu.

-Spójrz tutaj-zwraca się do przybyłego starszy-Widzisz?

-Ta fasolka?-uśmiecha się doktor Clever, spoglądając na mnie-Tak, jest pani w ciąży.

Robi mi się ciemno przed oczami.

Give me loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz