Rozdział XIX

22.8K 1.1K 19
                                    

Zawiązuje starannie sznurówki moich sportowych butów i zarzucam na plecy bluzę.Biorę jeszcze tylko klucze i mojego starego,ale wciąż wiernego ipoda.Najciszej jak się da opuszczam mieszkanie.Wszyscy jeszcze śpią i trudno się dziwić bo dochodzi dopiero 7.00.
Ja za to jakoś nie mogłam zmusić się do snu po tym,jak o 6.30 dostałam smsa od Elizy,że jej babcia jest właśnie operowana.Mam nadzieję,że wszystko pójdzie pomyślnie,bo to naprawdę fantastyczna kobieta.
Pamiętam,jak wspaniale spędziłam u niej tydzień wakacji wraz z Elizą w ubiegłym roku.Kobieta ma mały domek na peryferiach miasta i własny sad,w którym rosną chyba najpyszniejsze i najbardziej soczyste owoce na świecie!Sama dba o wszystko,bo nikt prócz wnuczki jej już nie został.
W duchu modlę się,żeby wszystko było w porządku.

Wychodzę na ulicę i od razu ruszam przed siebie żwawym truchtem.Bieganie to mój sposób na stres.Daje mi czas do namysłu i cholernie pomaga pozbyć się napięcia.
Myślę o swoich dziadkach...Tak dawno z nimi nie rozmawiałam,nie pytałam,co u nich słychać,czy są zdrowi...I ciekawe jak mama? Pewnie pochłonęła ją praca,nic nowego.Ale zastanawiam się,jak się czuje,będąc sama w dużym,pustym domu.Pewnie doskwiera jej samotność,ale przecież się do tego nie przyzna.To bardzo zorganizowana i pracowita osoba.Obowiązki stawia ponad wszystko.Może dlatego tak mało czasu poświęcała mi w dzieciństwie?
Często mi jej brakowało,ale wtedy zawsze miałam przy sobie Luka.Chciałabym z nim porozmawiać,spotkać się,przytulić jak kiedyś.
W pamięci wciąż mam obraz mojego starszego braciszka,który trzyma mnie za rękę,odprowadzając do przedszkola.Czasem nosił mnie nawet na barana,a wtedy wszystkie koleżanki mi zazdrościły.Każda chciała mieć takiego brata,jak ja,ale Luk był tylko mój.
Każdego wieczoru czytał mi bajkę na dobranoc i pozwalał spać w swoim łóżku,kiedy była burza.Nauczył mnie grać w piłkę nożną i wytłumaczył,czym jest spalony.Kiedy miałam zły humor,zabierał mnie na lody,zawsze do tej samej budki.Kochałam go ponad wszystko,a kiedy wyjechał...moje serduszko pękło na milion kawałków.
Brak ukochanego brata najbardziej doskwierał w momencie,kiedy wracając ze szkoły przechodziłam obok naszej budki z lodami i nie było przy mnie nikogo,kto krzyknąłby "ostatni przy budce to zgniłe jajo!",kiedy siedziałam samotnie na huśtawce w ogrodzie i kiedy wchodziłam do jego pustego pokoju,który niedługo później stał się gabinetem mamy.
Mama wbrew pozorom też za nim tęskniła.Nieraz słyszałam,jak wzdychała cicho,trzymając w ręku jego zdjęcie.Dla niej to też było trudne.Do tego doszły kłopoty małżeńskie i rozwód z tatą.Tata czasem dzwoni i pyta,co u mnie,przysyła pieniądze i zabiera do kina.Jest w porządku,ale mimo tego nie mogę wybaczyć mu,że tak po prostu odtrącił Lukasa.Dziadkowie też tak postąpili,wygłaszając wszem i wobec,że świecenia gołym tyłkiem przed całym światem to wstyd i hańba.

Zatrzymuję się i siadam na ławeczce.Dochodzi już 8.00.
Wybieram numer mamy i po dwóch sygnałach słyszę jej ciepły głos.
-Cześć Amy-wita mnie.Pewnie jest w drodze do pracy.
-Cześć mamo.Stęskniłam się,chciałam usłyszeć twój głos.
-Też za Tobą tęsknię,skarbie.Nawet nie wiesz jaka cisza w domu.Co u Ciebie?
-Wszystko w porządku,zaraz idę na zajęcia.
-A mieszkanie?Pamiętaj,że zawsze możesz wynająć coś sama.Wyślę Ci pieniądze...
-Nie trzeba,pokój u Elizy w zupełności mi wystarcza.Co u dziadków?
-Wczoraj przyjechali w odwiedziny.Wszystko u nich w porządku,nie musisz się martwić.

Wstaję z ławeczki i ruszam w stronę domu.

-Kończę skarbie,bo właśnie zaparkowałam pod biurem-wysyła mi całusa-Zadzwoń później.
-Pa mamo!-rozłączam się i chowam komórkę do kieszeni bluzy.

Kiedy wchodzę do mieszkania,słyszę kszątanie się po kuchni.Zza rogu wygląda pani Kelly z kubkiem kawy w ręku.
-Dzień dobry-witam się.
-Cześć kochana.Byłam przekonana,że śpisz-uśmiecha się.
-Biegałam-zdejmuję buty-Michael jeszcze śpi?
-Mhm,chyba trzeba go obudzić,bo spóźni się do pracy-kobieta upija łyka kawy.
-Ja się tym zajmę-z cwaniacką miną wchodzę do pokoju i zamykam za sobą drzwi.
Michael śpi jeszcze słodko,owinięty białą kołdrą.Wygląda jak niemowlę.Uśmiecham się na tą myśl.
Siadam na skraju łóżka i wsuwam dłoń pod kołdrę,kładąc ją na jego torsie.Porusza się delikatnie i mruczy cichutko.Kieruję dłoń niżej,masując rozgrzaną skórę.Kiedy docieram do materiału bokserek,Michael otwiera oczy i przeciąga się leniwie.
-Wstawaj leniu-odkrywam kołdrę.
-Takie miłe powitanie?-podpiera się na łokciach.
-Idę pod prysznic-wyciągam z szafy czyste ubrania i przewieszam je sobie przez ramię.
-Poczekaj chwilę,to pójdę z Tobą-przygląda mi się z uśmieszkiem na ustach.
-Chciałbyś-wytykam mu język.

Give me loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz