Rozdział XLVIII

18.9K 1K 54
                                    

-Zadzwoń, jak dotrzesz na miejsce-mama całuje mnie w czoło. Przez ten cały wypadek zrobiła się bardzo opiekuńcza. Chyba zdała sobie sprawę z tego, że naprawdę mogła mnie stracić.

W zasadzie, to ma tylko mnie, bo Lukas w ogóle się nie odzywa, a tata totalnie się od niej odciął. Są jeszcze dziadkowie, ale mieszkają w innym mieście, więc na co dzień jest sama. Ma przyjaciółki, koleżanki z pracy, miłych sąsiadów, ale to nie to samo co rodzina.

Czasem zastanawiam się, jak sobie z tym radzi. Nigdy na to nie narzekała, wypierając się obowiązkami. Jest typową bizneswomen, to prawda, ale każda, nawet silna i niezależna kobieta, potrzebuje czasem kogoś przy sobie. W zasadzie to mogłaby znaleźć sobie faceta. Jest piękna, inteligentna, zaradna i dba o siebie. Myślę, że powinna sobie w końcu ułożyć życie na nowo. Zasługuje na kogoś wyjątkowego.

Macham jej przez szybę, gdy autobus odjeżdża. Moje serce wypełnia dziwne, nieznane dotąd uczucie. Teraz nie mam już wyjścia. Będę musiała pozałatwiać wszystkie sprawy związane z Michaelem.


Michael

Słyszę, że ktoś wchodzi do mieszkania, bo nie robi tego w żaden dyskretny sposób.  Spoglądam na zegarek. Dochodzi 22:00. Ciekawi mnie po co, do cholery, Matthew przychodzi do mnie o tej porze? Bo to on, prawda? Pewnie przyniósł czteropak jego ulubionego piwa i chce włączyć coś w TV. Zawsze, kiedy do mnie przychodzi, pijemy piwo. Nigdy nie robimy sobie kolorowych drinków. Szewc bez butów chodzi.

Wyglądam z pokoju i nie mogę uwierzyć własnym oczom.

Szczypię się w przedramię, by mieć pewność, że nie śnię.

To Amanda.

Wciąga za sobą niewielką walizkę i odwiesza płaszcz.

Staję naprzeciw niej i patrzę jej w oczy, ale ona spuszcza wzrok.

Mija dobrych kilka sekund nim jedno z nas wykona jakiś ruch.

Robię to ja. Podchodzę bliżej niej i ją przytulam.

Nie protestuje, nic nie mówi, a wtula się we mnie bardzo mocno.

Całuję ją w czoło i trwamy w szczelnym uścisku bardzo długo.

Amanda wciąga głośno powietrze i wreszcie zdobywa się na to, by spojrzeć mi w oczy.

Zdążyłem już zapomnieć, jakie są piękne. Teraz widzę to jeszcze wyraźniej.

Tak wiele musiało się wydarzyć, żebym zrozumiał, że zależy mi na niej jak nigdy wcześniej na nikim innym .

Wciąż trzymając ją w ramionach, przechodzimy do salonu.

Chyba jest jej zimno, bo trochę się trzęsie. Okrywam ją kocem i znikam na moment w kuchni, żeby zrobić herbatę.

Podaję jej kubek i sam siadam ze swoim naprzeciw niej.

-Dziękuję-to pierwsze, co do mnie powiedziała tego wieczoru.

Jej głos też kocham.

-To ja dziękuję-uśmiecham się blado-Że tutaj jesteś.

-Michael, ja nie wiem, czy...

-Pozwól mi naprawić to, co we mnie zepsute-przerywam jej-Wiem, że może to nie będzie łatwe, ale będę próbował i zrobię wszystko, żeby się udało.

Na jej ustach pojawia się cień uśmiechu.

-Niełatwo jest odbudować zaufanie-mówi bardzo cicho.

-Wiem, ale nie rezygnuję, nawet jeśli odbudowywanie twojego zaufania miałoby zająć mi resztę życia-łapię jej dłoń i przeplatam swoje palce między jej.

Patrzy na mnie i nawet się lekko uśmiecha.

-Dziękuję za herbatę, pójdę się położyć-wstaje i zarzuca koc na ramiona-Dobranoc.

-Dobranoc-ostatni raz ściskam jej dłoń.

Amanda

Budzę się koło ósmej, zarzucam na siebie szlafrok i idę do toalety.

Kiedy wychodzę, w korytarzu łapie mnie Mike i prowadzi do kuchni.

Na stole czeka już śniadanie. Zrobił dla mnie pancakes z syropem klonowym, dokładnie takie same jak te, które jadłam u jego mamy.

-Smacznego-podsuwa mi talerz.

-Dziękuję-uśmiecham się i zabieram za jedzenie.

Są przepyszne i aż nie mogę uwierzyć, że sam to wszystko przygotował.

-Specjalnie dzwoniłem do mamy po przepis. Masz od niej pozdrowienia-upija łyka kawy.

-Nawzajem-polewam naleśnika syropem klonowym-Są pyszne.

-Może nie takie same jak mojej mamy, ale przynajmniej się starałem-uśmiecha się-Jak się czujesz?

-Już w porządku. Muszę tylko powtórzyć badania za kilka dni, by mieć pewność, że nie ma żadnych zmian.

-Pomyślałem, że może się gdzieś razem wybierzemy, co ty na to?-obraca w dłoni kluczyk od motoru.

-Nie idziesz do pracy?

-Mam nocną zmianę-uśmiecha się-To jak?

-Daj mi dwadzieścia minut-dopijam kawę i znikam w moim pokoju.

Już teraz widzę, że Michael nie rzuca słów na wiatr. Stara się, ale niech  sobie nie myśli, że lada chwila będzie tak jak dawniej, bo to trochę potrwa, o ile w ogóle uda nam się stworzyć coś takiego, jak było na początku.




-Gdzie jedziemy?-pytam, gdy stoimy już w garażu podziemnym obok jego maszyny.

-Poczuć wiatr we włosach, jak kiedyś-podaje mi kask-Wskakuj!

Siadam tuż za nim i oplatam rękoma wokół pasa.

Wyjeżdżamy na ulicę i balansujemy między samochodami.

Kierowcy patrzą na nas z zazdrością, bo jako jedni z nielicznych omijamy korki w godzinach szczytu.

Jednak prawdziwy wiatr we włosach czuję, kiedy wjeżdżamy na autostradę. Ściskam Michaela jeszcze mocniej.

Dopiero teraz orientuję się, że nawet tego mi brakowało.

Hej kochani,
założyłam sobie bloga, oto adres:
http://inmylittleheart.blox.pl/html
Zapraszam do czytania, tylko pamiętajmy o rozdzieleniu: wattpad to wattpad a blog to blog :) 
Jam tam po świętach? :)

Give me loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz