Rozdział XXXV

20.8K 1.2K 53
                                    

Wchodzimy do mieszkania i pierwsze co rzuca mi się w oczy to biała koperta leżąca na stole podpisana moim imieniem.Tylko dlaczego do diaska nie jest w skrzynce na listy?
Michael stawia torby w przedpokoju,a ja siadam na krześle i otwieram kopertę.
To od Elizy.Musiała zostawić go,gdy przyjechała na weekend po dodatkowe rzeczy.


Droga Amy,
Wiem,że to wszystko miało wyglądać inaczej,bo obiecałam twojej mamie,że pomogę Ci urządzić się w nowym życiu,żebyś tutaj w Atlancie miała wsparcie.
Pamiętasz na pewno też pierwszą noc w tym mieszkaniu i naszą długą rozmowę.
Powiedziałam Ci wtedy,że powinnaś trzymać się od Michaela z daleka.
Przyznam szczerze,że przeczuwałam,iż jego potężny urok osobisty również i na Ciebie zadziała.
Amy,wiem,że coś Was łączy.Dowodem tego są chociażby twoje rzeczy w jego pokoju,szafie,w łóżku.Mam nadzieję,że nie będziesz tego żałowała,bo wtedy i mnie dopadną wyrzuty sumienia.Miałam Cię przecież chronić.
Od zawsze traktowałam Cię jak młodszą siostrę.
Jeśli masz jeszcze okazję,to wycofaj się z tego,mała.
Kocham Cię,
Twoja Eliza.


Czytam ten list po raz drugi i zupełnie nie wiem,co mam o tym myśleć.
Akurat teraz,kiedy naprawdę zostaliśmy parą,kiedy zdaje się,że jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem...Akurat teraz muszę czytać coś takiego!
Wiem,że Eliza chce dla mnie jak najlepiej,bo przecież jest moją przyjaciółką,ale ja nie mogę teraz sobie tak po prostu odpuścić.Za bardzo mi na nim zależy.
Chowam kartkę do koperty,a tą kurczowo zginam w dłoni.
-Co tam masz,coś się stało?-tuż za moimi plecami staje Mike.
-Nie,to tylko coś z uczelni-wkładam kopertę do torebki i uśmiecham się blado.
-Przygotuje kolację.Mogą być kanapki?
-Mhm.
-A po kolacji zajmę się Tobą-całuje mnie w szyję.Przyglądam się,jak Michael wyciąga z lodówki warzywa,kroi je i opowiada coś przy tym,ale w rzeczywistości mnie tam nie ma.Jestem zupełnie,gdzie indziej i właśnie toczę wojnę z moimi myślami.-Co o tym myślisz?-Mike stawia przede mną talerz z kanapkami i siada naprzeciw mnie.
-O czym?-dopiero teraz dociera do mnie,że zupełnie się wyłączyłam.
-Pytałem,czy chcesz wybrać się ze mną jutro na mecz rugby.Matthew załatwił mi dwa bilety.
-Jasne-biorę do ręki kanapkę-Kończę o czternastej.
-Przyjadę po Ciebie-uśmiecha się-Mam dzisiaj nocną zmianę.
-To znaczy,że wychodzisz?
-Muszę,ale to dopiero za dwie godziny.Mamy jeszcze duuużo czasu dla siebie-podchodzi do mnie i bierze mnie na ręce.Oplatam rękami jego szyję.
W mgnieniu oka przenosimy się do sypialni.
Michael kładzie mnie na łóżko i obraca na brzuch.
Czuję jego usta na rozgrzanej skórze.Składa pocałunki wzdłuż linii kręgosłupa.Jęczę cichutko i mogę przysiąc,że słyszę jego cichy triumfalny śmiech.Kiedy chłopak dociera do końca pocałunkowego szlaku,zaczyna masować moje plecy i robi to w taki sposób,że mimowolnie zamykam oczy.
-Podoba Ci się?-szepcze mi do ucha.
-Nie przestawaj.
Robi o co proszę,a nawet posuwa się o krok dalej,bo teraz jego prawa dłoń błądzi po moim tyłku.Mam wrażenie,że naprawdę mocno powstrzymuje się,żeby się na mnie nie rzucić i chyba faktycznie tak jest bo niespodziewanie łapie mnie za biodra i gwałtownie przyciąga do siebie.Czuje jak twardnieje,chociaż oboje mamy na sobie spodnie.
-Dłużej już nie wytrzymam-warczy i obraca mnie na plecy,w poszukiwaniu guzika u moich jeansów.
W błyskawicznym tempie pozbywa się moich ubrań.Ja również nie pozostaję mu dłużna i pomagam mu zdjąć t-shirt i spodnie.
Rzuca się na mnie niczym wygłodniały wilk i z niezwykłą namiętnością całuje moją szyję,ramiona,piesi,a ja wplatam palce w jego włosy.
Michaelowi udało się już chyba poznać ustami całe moje ciało,a mi nie mniej bardzo się to podobało.
Kiedy wreszcie we mnie wchodzi,wiem,że idealnie do siebie pasujemy,jesteśmy jednością.
Tylko w jego ramionach czuję się tak wyjątkowo i mam nadzieję,że to nigdy się nie zmieni.
Opadam na jego nagi,rozgrzany tors i próbuję unormować oddech.
Teraz mam pewność,że nie chce niczego zmieniać.Wiem,że Eliza chce dla mnie dobrze,ale w tym wypadku nie zamierzam jej słuchać,bo wiem,że postępuję zgodnie z głosem swojego serca.
-Jesteś cudowna-Mike całuje mnie w czoło i gładzi moje włosy-Muszę już iść.
-Już?
-Nie mogę spóźnić się do pracy.Szef i tak jest dla mnie wyjątkowo wyrozumiały.Będę rano,koło szóstej-zakłada ubrania,całuje mnie przelotnie i wychodzi.
Biorę do ręki komórkę i zastanawiam się,czy nie powinnam zadzwonić do Elizy,ale zupełnie nie wiem,co powinnam jej powiedzieć.
Przeprosić?Tylko za co? W końcu to moje życie i moje decyzje.
Poinformować,że nie zamierzam odpuszczać sobie faceta,przy którym czuję się szczęśliwa? Lepiej nie,bo naprawdę nie chcę się z nią kłócić.
Zamiast tego wybieram numer mamy.Tak dawno z nią nie rozmawiałam.Ona też przez ten czas wysłała mi zaledwie kilka smsów.


-Halo?-słyszę w słuchawce jej ciepły głos.
-Cześć mamo.
-Amy,co słychać?
-Wszystko w porządku,a u Ciebie?
-Ostatnio mam urwanie głowy w pracy,ale jakoś daję radę.Masz pozdrowienia od dziadków,byli u mnie w niedzielę.
-Co u nich?Jak dziadek?
-Wszystko dobrze,dziadek dochodzi do siebie po operacji.Tęsknimy za Tobą.
-Ja za wami też,ale w następnym tygodniu są egzaminy starszego rocznika,więc może uda mi się przyjechać do domu na kilka dni,jeszcze się odezwę.
-A jak studia?Zaklimatyzowałaś się?
-Mhm,poznałam masę fajnych ludzi, profesorowie też są w porządku.
-A mieszkanie?Widziałam w internecie ciekawe oferty...
-Mamo,mówiłam Ci już,że nie ma potrzeby.Mieszkam z Elizą i nie chcę się nigdzie przeprowadzać,przynajmniej na razie.
-A co tam u niej?Pracuje?-słyszę w słuchawce szum wody i domyślam się,że mama przygotowuje sobie kąpiel w pianie.
-Pracuje jako asystentka prezesa w korporacji,ale jak na razie ma urlop.Jej babcia trochę choruje i pojechała ją odwiedzić-kładę się na poduszkę Michaela.Pachnie jego żelem pod prysznic.
-To znaczy,że jesteś teraz sama,tak?
-Nie sama-uspokajam ją.Mam dziwne przeczucie,że się o mnie martwi-Jest jeszcze Michael.
-Kim jest Michael?-ton jej głosu ulega nagłej zmianie.Teraz mam pewność,że się denerwuje.
-Nasz współlokator,naprawdę spoko gość-uspokajam ją.
-Nie wiem dlaczego,ale nie podoba mi się to,że jesteś teraz sama w mieszkaniu z jakimś obcym mężczyzną.
-Mamo...
-Tak,wiem-przerywa mi-Jesteś już dorosła i powinnam mieć do Ciebie nieco więcej zaufania-ciągnie,a ja dostrzegam,że z każdym słowem coraz bardziej się nakręca.
-Mamo,nie ma go teraz ze mną.Pracuje na nocne zmiany,za to kiedy wraca,ja wychodzę na uczelnię,więc praktycznie się nie widujemy-wiem,że wersja,którą właśnie sprzedałam mamie, mija się z prawdą,ale tylko tak mogę ją uspokoić.
-No dobrze,tylko pamiętaj,żeby porządnie zamknąć drzwi do mieszkania.
-Jasne,mamo.Kocham Cię.
-Ja Ciebie też-wysyła mi buziaka-Śpij dobrze.
-Dobranoc-rozłączam się i jeszcze raz wtulam twarz w poduszkę chłopaka.


Proszę bardzo 35 ;)

I jak? Nadal jesteście ze mną?

Zdradzę Wam,że już niedługo losy tej dwójki mocno się pokomplikują :)

Ale o tym przekonacie się sami ;D

P.s nie zapomnij czegoś po sobie zostawić ;)


Give me loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz