Rozdział XXXVIII

19.2K 988 68
                                    


Wychodzę z uczelni i napotykam Michaela, czeka na mnie.
Nie mówił, że po mnie przyjedzie.
Zajęcia zleciały mi w miarę szybko. Wbrew moim przewidywaniom, Jamie nie miał widocznego siniaka pod okiem, a jedynie owinięty nadgarstek.
Zachowywał się normalnie, jakby to co się wczoraj wydarzyło, nie miało nigdy miejsca. Przeprosiłam go nawet za zachowanie Mika, ale machnął tylko ręką i uśmiechnął się promiennie. Tak się cieszę, że mam takiego przyjaciela.
Angie chodziła dziś cała w skowronkach, przeżywając nadchodzącą randkę z Johnem Cooperem. W sumie ciężko było mi się z nią porozumieć. Z ostatniego wykładu niemal wybiegła, krzycząc, że musi się przecież umalować i ubrać, a czasu zostało niewiele...Michael opiera się o swój motocykl i uśmiecha się.
Witam go pocałunkiem, który chłopak przedłuża.
-Nie jesteś w pracy?
-Mam nocną zmianę-wdycha.
-Znowu?
-Mhm, w dodatku jest piątek, na pewno będę miał co robić.
-Myślałam, że spędzimy razem fajny wieczór i noc...-łapię za kołnierzyk jego koszulki.
-Odbijemy sobie, zabieram Cię na wycieczkę, wskakuj-podaje mi kask.
-Gdzie jedziemy?-Niespodzianka-uśmiecha się.
Zajmuję miejsce za nim i mocno obejmuję go w pasie.


Chyba poznaję tę drogę. Jechaliśmy tędy już kiedyś.
Skręcamy w boczną dróżkę i zatrzymujemy się.
Jesteśmy nad tę samą rzeką, nad którą byliśmy podczas pierwszej wspólnej przejażdżki motorem. Tu jest tak pięknie!
-Pamiętasz?
-Jasne, że pamiętam!
-Całowaliśmy się na tej trawie-w mgnieniu oka ściąga mnie do parteru. Leżymy teraz na mięciutkiej trawie, głowa przy głowie. Patrzę mu w oczy.
-Chciałam jechać w przyszłym tygodniu do domu, do mamy. Może pojechałbyś ze mną?
Chciałabym, żeby moja mama wreszcie poznała Michaela. Wiem, że może nie być zadowolona, ale sama przecież przyznała, że chce mojego szczęścia,prawda? A to jest moje szczęście.
-Chcesz przedstawić mnie mamie?-śmieje się.
-A czemu nie?
-Nie uważasz, że to zbyt wcześnie?
-I kto to mówi? Nie zapominaj, że to Ty przestawiłeś mnie mamie jako swoją dziewczynę, podczas gdy znaliśmy się góra tydzień.
-Celna uwaga-uśmiecha się szeroko-Nie wiem, czy uda mi się załatwić sobie wolne. Musiałbym poprosić Matthew albo Patricka, żeby wieli moje zmiany. A twoje zajęcia?
-Ludzie ze starszego rocznika mają egzaminy, więc zajęć nie będzie przez trzy dni-gładzę jego policzek.
-Takiej to dobrze. Zorientuję się, jak sytuacja w pracy i dam Ci znać. Chłopaki nie będą zachwyceni, ale nie gadajmy teraz o tym-obejmuje moją twarz i całuje mocno.
Jego usta przechodzą na mój obojczyk i tam zatrzymują się na dłużej.
Kiedy wreszcie się ode mnie odrywa, uśmiecha się.
Zrobił mi malinkę, no pięknie. Leżymy przez moment w ciszy, obserwując płynące chmury, zupełnie jak wtedy.
-Myślisz czasem o swojej przyszłości?-pytam, nie spuszczając wzroku z chmury przypominającej jaskółkę.
-To znaczy?-on też patrzy w niebo.
-Wyobrażasz sobie siebie za dziesięć lat? W małym domku z dwójką dzieci i dużym psem...
-Nie-odpowiada po prostu-Nie myślę na przyszłością tak poważnie. A Ty?
-Często, bardzo często. Wiesz, czego boję się najbardziej?
Spogląda na mnie.
-Samotności-kontynuuję.
-Ty?-śmieje się cicho-Na pewno nie będziesz sama. Jesteś piękna, mądra, nie ma szans, żebyś była sama. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce być przy Tobie.
Spodziewałam się nieco innej odpowiedzi, nie ukrywam, że nie.
Chciałam usłyszeć, że to on zawsze będzie przy mnie.
Michael nie myśli o swojej przyszłości na poważnie, o mnie też nie myśli w ten sposób. Jestem dla niego tylko teraz, póki oboje nie mamy wobec siebie żadnych zobowiązań. Tak jest wygodniej.
-Nie myśl teraz o tym-cmoka mnie w nos-Chodź, wracamy.


Stawiam na stole kurczaka z ryżem i siadam naprzeciwko Michaela.
To na mnie spadło dziś gotowanie nam kolacji, bo Michael postanowił wyspać się przed pójściem do pracy.
-Pycha-chwali. Cieszę się, że mu smakuje.
-O której wrócisz?-nalewam sobie soku pomarańczowego.
-O siódmej rano,ale o dziesiątej znów wychodzę.
-Jak to?
-Muszę odrobić za moją nieobecność. Chłopaki musieli harować podwójnie, więc i na mnie przyszła kolej. Ale od 17 znów będę wolny.
-Wieczorem za to ja wychodzę. Umówiłam się z Angie, mamy wspólnie jakiś temat do opracowania-tłumaczę, widząc jego pytające spojrzenie.
-No to kiepsko-wzdycha.
Ma rację, ostatnio mamy dla siebie bardzo niewiele czasu i ani jednego wspólnego wieczoru.
-Muszę już lecieć, dzięki za kolację-cmoka mnie przelotnie i zakładając skórzaną kurtkę,chwyta klucze i wychodzi.
Straciłam apetyt.


Michael
Klub pęka w szwach. Dzisiejsza noc zapowiada się naprawdę pracowicie.
Podaję kolejnego drinka facetowi, który namolnie podrywa długonogą afroamerykankę i wtedy właśnie przy barze zjawia się ona.
-Cześć kocie-siada na krzesełku i opiera podbródek na łokciu.
-Cześć Patricia-rzucam-Coś podać?
-To co zwykle, poproszę-oblizuje starannie umalowane, pełne usta, a mnie przechodzą dreszcze.
Stawiam przed nią kolorowego drinka z palemką.
-Dawno Cię tu nie widziałam-bierze do ust słomkę. Biorę głęboki wdech.
Nadal mam do niej słabość. Cholera!
-Musiałem wyjechać, sprawy rodzinne.
-Ostatnio w ogóle nie masz dla mnie czasu-mówi przesłodzonym tonem-O której kończysz?
-Daj spokój, Patty.
-W takim razie może być jutro, jak wolisz. Jesteśmy umówieni-posyła mi całusa i znika w tłumie.



Dodaję Wam dziś kolejny! :)

Mam tyle rzeczy do zrobienia, że odłożyłam wszystko i wzięłam się za pisanie.

Pogoda nie sprzyja, więc zaszyłam się w domu i mamy następny rozdział :)

Spokojnej niedzieli ;)



Give me loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz