ROZDZIAŁ XLIII

20K 1K 149
                                    

Michael

Siedzę przy niej już drugą dobę. W domu byłem tylko na chwilę, żeby zmienić ubranie i wziąć prysznic. Ten cały James też tutaj zagląda, ale wychodzi pośpiesznie, widząc, że wciąż tu jestem.

To przez niego Amy o mało nie zginęła, a teraz leży tutaj.

Na szczęście lekarz mówi, że jej życiu nic już nie zagraża, tylko czemu, do cholery, ona się jeszcze nie budzi?

Łapię jej dłoń i całuję delikatnie.

Podobno dzwonili już do rodziców Amandy. Jej mama ma tu być jeszcze dzisiejszej nocy, dlatego zastanawiam się, czy nie powinienem już sobie pójść.
Co powiem tej kobiecie, kiedy zapyta, kim jestem i co się tak właściwie stało?

Podnoszę się z krzesła i kieruję w stronę drzwi, kiedy do sali wpada elegancka kobieta koło czterdziestki. Ma zmartwiony wyraz twarzy.

Spogląda na mnie przelotnie i podbiega do łóżka. Jej obcasy stukają o podłogę i w cichej sali roznosi się głuche echo.

-Amy, kochanie-kobieta pochyla się nad dziewczyną i obejmuje jej policzki. W takiej pozycji spędza kilkanaście sekund, a później prostuje się i patrzy na mnie. Płacze.

-Alice Hudson, mama Amandy-wyciąga do mnie dłoń.

-Michael Kelly-ściskam ją-Bardzo dobry przyjaciel pani córki.

Prycham w duchu. Nie powiem przecież, że jestem jej facetem, bo z pewnością już nie jestem, a tym bardziej nie powiem, że należę do grona jej byłych.

-Rozmawiałam już z lekarzem-kobieta sięga po chusteczkę-Ale co się właściwie stało?

-Amanda miała wypadek samochodowy. Jechała z kolegą z uczelni...

Pani Hudson przysiada na krześle.

-Prosiłam ją, żeby na siebie uważała...-ociera łzy z policzków.

-To nie była jej wina-podchodzę bliżej-Wyjdzie z tego.

-Tylko dlaczego jeszcze się nie obudziła?-spogląda na mnie z dołu, oczekując odpowiedzi na pytanie, które i mnie nurtuje.

-Będzie dobrze-kładę dłoń na ramieniu kobiety.

-Jedź do domu,chłopcze. Widać, że jesteś zmęczony, ja przy niej posiedzę-gładzi Amandę po ręce.

-Mogę zostać, jeśli...

-Nie trzeba-przerywa mi, uśmiechając się blado.

-To jest mój numer telefonu-podaję jej karteczkę-Gdyby się coś zmieniło... albo jeśli będzie pani czegoś potrzebowała, proszę dzwonić.

-Dziękuję-mówi zanim wyjdę-Dobrze wiedzieć, że Amanda ma takiego przyjaciela.

Zamykam za sobą drzwi i szybko wychodzę na zewnątrz.

Gdyby ta kobieta tylko wiedziała, co jej córka przeze mnie przeszła...




Amanda

Otwieram oczy i natychmiast je zamykam, gdyż oślepia mnie światło lampy.

Gdzie ja właściwie jestem? Biorę głęboki wdech i próbuję przyzwyczaić oczy do panującej tu jasności.

-Amy?-słyszę dobrze znany mi głos.

Mama? Jest tutaj?

-Amy, słyszysz mnie?-łapie moją dłoń.

Udaje mi się na dobre otworzyć oczy i przez moment muszę zastanowić się, czy to aby na pewno moja mama.

Jest blada, ma podkrążone oczy i nieułożone włosy, tak jak zwykle je układa. Na ramiona narzuciła płaszcz. W dłoni trzyma kubek z gorącym napojem.

Give me loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz