Rozdział XLI

16.9K 857 26
                                    


Budzi mnie potworny ból głowy. Otwieram oczy i nie wiem nawet, która jest godzina, ale wciąż jest jasno, co oznacza tylko, że dzień się jeszcze nie skończył.
Przecieram oczy.
Jamie siedzi obok mnie.


-Dasz mi jakąś tabletkę? Strasznie boli mnie głowa-mówię półszeptem.

Chłopak najpierw patrzy na mnie z litością, a następnie bez słowa znika w kuchni i wraca po kilku chwilach z tabletką i szklanką wody.

-Dziękuję-połykam ją od razu i znów kładę głowę na poduszkę.
Jamie wciąż patrzy na mnie tym samym litościwym wzrokiem.

-Która jest godzina?

-W pół do czwartej-wzdycha-Amy, martwię się o Ciebie. Cały dzień śpisz, a jak już się obudzisz, to nie potrafisz zatamować potoku łez, a na dodatek od wczoraj nic nie zjadłaś-wskazuje na talerz z kanapkami, który stoi na stoliku nocnym.

Nie wyszłam z łóżka o wczoraj, to fakt i trochę nurtuje mnie to, że zajmuje łóżko Jamiego, ale on sam powiedział, że nie wypuści mnie nigdzie w takim stanie. Ciekawa jestem tylko, jak wyjaśnił to swoim rodzicom.
Wiem tyle, że nie będzie ich przez najbliższe dwa dni, bo zaplanowali wyjazd do matki Sary. Jamie też miał z nimi jechać, ale najwidoczniej się z tego wykręcił. Mam nadzieję, że nie popsułam zbytnio jego planów...

-Powiesz mi wreszcie, co się dzieje?

-Jamie, nie chcę o tym rozmawiać, dobrze? Zaraz się stąd zbieram, tylko...-podnoszę się i czuję mocne pulsowanie w skroniach. Mrużę oczy.

-Połóż się, mówiłem przecież, że możesz tutaj zostać tak długo, jak tylko będziesz chciała-przykrywa mnie kocem.

-Dziękuję. A twoi rodzice? Nie mają nic przeciwko?

-Nie, moja mama bardzo Cię polubiła-uśmiecha się-Zrobię nam herbatę.

James ponownie wychodzi, a ja sięgam po telefon. Włączam go i natychmiast zostaję zasypana setkami wiadomości i tysiącami nieodebranych połączeń. Wszystkie są od Michaela.
Otwieram jednego z wielu smsów i czytam:
Nie rób mi tego, odezwij się w końcu. Amy, martwię się!

Kolejny brzmi:
Strasznie żałuję tego, co się stało. Pozwól mi się wytłumaczyć, proszę.

A co tutaj więcej tłumaczyć? Zrobił coś, czym ogromnie mnie skrzywdził i ja nie widzę sensu, by cokolwiek sobie wyjaśniać. Nie chcę na niego patrzeć, nie mogę.

W chwili, gdy odkładam telefon przychodzi kolejny sms:
Gdzie jesteś? Naprawdę się martwię, Amando. Spotkajmy się, daj mi szansę to naprawić, proszę.


Pozostałych wiadomości nie czytam, kasuję wszystko i odkładam telefon na szafkę nocną.
Wczoraj o tej godzinie byłam jeszcze ogromnie zakochaną dziewczyną najwspanialszego, według mnie, faceta na świecie. Wydawało mi się, że jestem cholerną szczęściarą. W końcu trafiłam na niego, nasze drogi się spotkały, serca zaczęły mocniej bić, a to musiało coś znaczyć, prawda?
Dziś wiem, że z jego strony był to tylko zwykły pociąg seksualny, a mnie taktował jak każdą inną laskę w jego życiu. Mieszkałam z nim przecież, spaliśmy w jednym łóżku, więc tak było mu wygodniej. Miał mnie blisko, a do tego na wyłączność, więc w ogóle się nie zastanawiając, po prostu korzystał, a ja naiwna myślałam, że może też coś dla niego znaczę.

Moja przyjaciółka miała rację, jestem cholerną kretynką, że dałam się w to wszystko wciągnąć. Zastanawia mnie tylko to, po cholerę były te wszystkie gadki, przykładowo na przyjęciu u jego rodziców. Powiedział mi wtedy, że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu, ale jak się później okazało nie jedyną. Mówił też, że pokazałam mu świat z innej perspektywy, że dzięki mnie inaczej na to wszystko spojrzał, zaczął inaczej patrzeć na miłość.
Ciekawa jestem tylko, co w jego mniemaniu oznacza słowo "miłość".

Seks? Wzajemne zadowalanie się? Spełnianie swoich pragnień?

Nie chcę nawet myśleć, co jeszcze może się pod tym kryć.

Przypominam sobie słowa Elizy, kiedy pierwszy raz spytałam ją o Michaela.
"Uwielbia się bawić, on bawi się kobietami i gra na uczuciach. Lepiej trzymaj się od niego z daleka, mała."
Nie dało się tak po prostu trzymać się od niego z daleka. On działa jak magnes, daję słowo. Do tego to on rozpoczął to wszystko. To on pierwszy mnie pocałował i to nie tak zwyczajnie. To dzięki niemu właśnie doświadczyłam pocałunków przesiąkniętych erotyzmem i taką namiętnością, że po prostu nie da się nie ulec.
Wchodziłam w to wszystko, z dnia na dzień coraz bardziej się zagłębiałam, aż w końcu totalnie przepadłam.
I teraz mam za swoje. Leżę w łóżku faceta, któremu wypłakuję się w ramię i który właśnie wchodzi do pokoju z gorącą herbatą.

-Dziękuję-patrzę na niego-Nie tylko za herbatę, ale za wszystko. Gdyby nie Ty...
Do oczu napływają mi łzy.

-Ciiicho-stawia oba kubki na stolik i przytula mnie mocno.Gładzi dłonią moje nieułożone nadal włosy.

-Gdyby nie Ty, straciłabym wiarę w całe męskie społeczeństwo-uśmiecham się przez łzy.

-Co on Ci zrobił,mała?-nachyla się, by spojrzeć mi w oczy.
Spuszczam wzrok. Znów ten okropny ucisk w gardle niepozwalający wypowiedzieć chociażby jednego słowa.

-Powiedz tylko jedno słowo, a przysięgam Ci, że ten pieprzony dupek nie będzie już dłużej chodził po tym świecie.
Słyszę w jego głosie ogromny gniew i nienawiść.

-Nie, Jamie-mówię błagalnym tonem-Nie możesz się do tego wtrącać, słyszysz?

-Więc co innego mogę zrobić, Amy? Nie mogę dłużej patrzeć, jak leżysz tutaj i płaczesz przez takiego dupka-odgarnia kosmyk włosów z mojej twarzy-Może gdzieś razem wyjedziemy na te kilka dni? Musisz odpocząć i przestać o tym myśleć, cokolwiek się stało.

-Chcę jechać do domu-to pierwsze, co przychodzi mi na myśl. Naprawdę nie mam teraz najmniejszej ochoty na wycieczki, wyjazdy i tym podobne.
James patrzy na mnie ze zdziwieniem.

-Pojadę do mamy-tłumaczę-To chyba najlepsze rozwiązanie.

-Wiesz przecież, że nie musisz nigdzie jechać i możesz zostać u mnie tyle, ile potrzeba.

-Chciałabym zobaczyć się z mamą, stęskniłam się za nią-biorę do ręki kubek z herbatą.

-Jeśli chcesz, mogę Cię tam zawieźć-James również chwyta swój kubek-Nie będziesz musiała tłuc się pociągiem.

-Naprawdę mógłbyś?

-Jasne-wzrusza ramionami.

-Nie wiem, jak ja Ci się za wszystko odwdzięczę-uśmiecham się.

Kolejny raz dzięki niemu.

-Więc kiedy wyruszamy?-pyta ochoczo.

-Juro. Pojedziemy jutro. Muszę wziąć kilka rzeczy z mieszkania, a wolę mieć pewność, że Michael będzie wtedy w pracy.

-W porządku-uśmiecha się-Pij, póki gorące!\



Wstawiam trochę krótki, ale jest.

Nie wiem, czy do przyszłej soboty coś dodam, bo najbliższy tydzień mam mega zawalony :/

Zobaczymy co da się zrobić,

do następnego! :)





Give me loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz