Rozdział XXIV

22.8K 1.2K 30
                                    

Wieczór i noc,tak jak obiecał, należały do udanych.Ranek też zapowiadał się ciekawie,bo obudziły mnie pocałunki Mika składane na moim czole,nosie,ustach i brodzie.
-Hej,co robisz?-przeciągam się lekko.
-Budzę Cię-oplata mnie ramieniem-Jesteś naprawdę słodka,gdy śpisz,ale zaczęło mi się nudzić...
-Długo mi się tak przyglądasz?
-Jakąś godzinę-uśmiecha się.
- Zabawne,bo obstawiałam,że po takiej nocy będziesz spał jak dziecko.
-A więc jeszcze nie znasz moich możliwości-bawi się kosmykiem moich włosów-A jeśli chodzi o ubiegłą noc,marzyłem o tym odkąd zobaczyłem Cię siedzącą na tej pieprzonej kanapie.
-Tak?-przychylam lekko głowę.

Przypominam sobie mój pierwszy dzień w tym mieszkaniu i nasze pierwsze spotkanie.Siedziałam na kanapie w salonie razem z Elizą i rozmawiałyśmy.Zapytałam ją,czy Michael jest gejem i wtedy wszedł on,a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.Mam nadzieję,że tego nie pamięta.

-Mhm.Myślałaś wtedy,że jestem gejem-zaczyna się śmiać,a ja robię się purpurowa.Jednak pamięta,no świetnie.
-A twoja mina,kiedy mnie zobaczyłaś...-pokłada się ze śmiechu,chowając głowę w poduszkę.
-Przestań się ze mnie śmiać!-klepię go.
-Po prostu nie potrafiłaś ukryć,że wpadłem Ci w oko-prostuje się i obejmuje mnie ramieniem.
-Jeśli chcesz wiedzieć,to wcale nie wpadłeś mi w oko-fukam-A do tego byłeś w cholerę denerwujący.Zresztą nadal jesteś.
-Tak myślisz?-szepcze tuż przy moim uchu-Nie martw się,Ty też wpadłaś mi w oko.
-Czy Ty aby nie powinieneś iść już do pracy?
-Nie-szczerzy się-Dziś jedziemy do moich rodziców,kotku.Musimy jeszcze załatwić ten nieszczęsny prezent...
-Tym zajmę się sama-sięgam po laptopa-A Ty zrób śniadanie,bo przez Ciebie umieram z głodu.
-Przeze mnie?
-Wczoraj nie pozwoliłeś mi nawet zjeść kolacji-dźgam go w brzuch.
-Niech będzie...-wstaje i rozgląda się w poszukiwaniu bielizny.Jest kompletnie nagi,a ja mam to szczęście,że mogę się temu przyglądać.
-Nie patrz tak na mnie,bo się zarumienię-rzuca w moją stronę,a ja powstrzymuję śmiech i wbijam wzrok w laptopa.
Następne pół godziny spędzam przeglądając oferty SPA .Gdy wybieram moim zdaniem najlepszą ze wszystkich,rezerwuję pobyt dla dwóch osób na trzy dni i drukuję potwierdzenie rezerwacji,które umieszczam w dużej kopercie z napisem "Veronica i Robert Kelly".
Prezent gotowy.Mam nadzieję,że przypadnie im do gustu.

-I jak?-Michael wchodzi do pokoju z talerzem kanapek i dwoma kubkami kawy.
-Gotowe-uśmiecham się i sięgam po jedną z kanapek-Oby im się spodobało.
-Napewno się spodoba-stwierdza,popijając kawę-Jedz i się zbieramy.Jeśli wyjedziemy do południa,powinniśmy zdążyć na kolację.
-Jak my tam właściwie dotrzemy?
-Zostaw to mnie.Pakuj się,bo po drodze musimy jeszcze wstąpić na zakupy-gryzie trzymaną przeze mnie kanapkę.Patrzę na niego zdezorientowana.
-Wybierzemy dla Ciebie sukienkę-tłumaczy-Moją dziewczyna musi pięknie wyglądać.

Stoimy przed blokiem z dwiema małymi torbami podróżnymi,kiedy zatrzymuje się przed nami czarne audi Q5 i wysiada z niego znajomy chłopak.To kolega Michaela.Zaraz,zaraz jak on się nazywał?
-Cześć,Matthew-podaje mi dłoń-Pamiętasz mnie?
-Jasne-uśmiecham się.
Mike bierze kolegę na stronę i przez chwilę rozmawiają.Matt uśmiecha się i klepie go po ramieniu,po czym daje mu kluczyki i żegna się.
-Powodzenia!-krzyczy na odchodne.
Patrzę na Michaela nie kryjąc zdziwienia,gdy pakuje nasze torby do bagażnika i otwiera przede mną drzwi.
-Nie mówiłeś,że masz prawo jazdy na samochód.
-Bo nie pytałaś-szczerzy się i ruchem ręki zaprasza do środka-Wskakuj.
Zajmuję miejsce pasażera i zapinam pas.
On również zajmuje swoje miejsce i chwilę później kierujemy się w stronę największej galerii handlowej w Atlancie.Tysiąc razy powtarzałam Michaelowi,że naprawdę mam w czym pokazać się na przyjęciu jego rodziców.Moja szafa posiada kilka sukienek i z pewnością wybrałbym coś odpowiedniego.Ale oczywiście on nie chciał mnie słuchać.
Zupełnie nie wiem,dlaczego się na to zgodziłam.Może dlatego,że ma ogromny dar przekonywania i wystarczy,że tylko uśmiechnie się w ten uroczy sposób,a mi już miękną kolana.Oczywiście nie daję tego po sobie poznać,bo nie chcę dać mu satysfakcji.

Stoję teraz w przymierzalni jednego z markowych sklepów i mam na sobie przepiękną,ale również cholernie drogą sukienkę,którą wybrał dla mnie Mike.
Ma kobaltowy kolor i sięga prawie do ziemii.Pięknie uwydalnia dekolt.
-Wyglądasz jak księżniczka-Mike opiera brodę na moim ramieniu i przygląda mi się w dużym lustrze.
-Masz gust-przyznaję i obracam się.
-Bierzemy ją-Mike sunie kciukiem po moim nagim ramieniu.
-Nie ma mowy,jest zbyt droga.
-Będziesz najpiękniejszą kobietą na tym balu-zdaje się nie słyszeć tego,co przed chwilą powiedziałam-I do tego moją kobietą.Przebierz się,a ja pójdę zapłacić.
-Ale Michael...
-Nie ma żadnego ale.Pośpiesz się,kotku.

Ściągam najpiękniejszą sukienkę,jaką kiedykolwiek udało mi się mieć na sobie,a uśmiech nie schodzi mi z twarzy.
Michael potrafi pozytywnie zaskoczyć.
Nazwał mnie dzisiaj swoją kobietą.Może to wszystko jednak nie skończy się tak szybko?
Miejmy nadzieję.

Witajcie kochani!
Oto kolejny rozdział :)
Niestety na najbliższy czas zapowiada się mały 'przestój' :/ Skończyły mi się właśnie rozdziały napisane na zaś i czasu brakuje,mimo że są wakacje (praca).
Postaram się jak najszybciej coś dodać,a Wy koniecznie piszcie co sądzicie :)
P.S dziękuuuję bardzo za wszystkie gwiazdki i komentarze,nawet nie wiecie jak to motywuje! :*

Give me loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz