Rozdział IX

23.7K 1.1K 6
                                    

Michael
Słyszę trzaskanie drzwi wejściowych i wychodzę na korytarz.Amanda musiała gdzieś wyjść,bo zniknął także jej płaszcz.
Wyglądam przez okno kuchenne i widzę,że jakiś fagas ją przytula.
Czy to czasem nie ten,który odprowadzał ją do domu i zapraszał na obiad,kiedy wychodziła z uczelni?
Pff...Co on sobie wyobraża?
I do tego całuje ją w policzek!
Coś we mnie rośnie i ściska gardło.
Czy to zazdrość?
E tam,jaka znowu zazdrość? Przecież nic mnie z nią nie łączy!
A poza tym to od kiedy zabiegam o jakąkolwiek kobietę? One same wieszają mi się na szyi.
No właśnie.Ogarnij się Michael!
Odwracam wzrok,ale po chwili znów na nich patrzę.
Chcę mieć całą sytuację pod kontrolą.
Biorę łyka zimnej wody,żeby nieco się orzeźwić.
Kiedy Amanda żegna się z owym gościem,siadam na barowym krzesełku i czekam na nią,a w myślach zadaje sobie tylko jedno pytanie: czy oni są razem?

Amanda
Wchodzę do kuchni i napełniam filiżankę ciepłą kawą.Michael siedzi na krześle ze skwaszoną miną.
Uśmiecham się pod nosem i siadam naprzeciw niego.
-Co jest?Słoń nadepnął Ci na odcisk?-zagaduję i dźgam go lekko w odziany białym podkoszulkiem tors.
Zerka na mnie z ukosa.
Nie odgryzie się?
Michael nie ma ochoty na przepychanki słowne?
Chyba naprawdę jest chory albo...

-Pomyślałem,że możemy zamówić sobie pizzę na kolację.Znam całkiem dobrą pizzerię-odzywa się wreszcie.
-Jeśli o mnie chodzi,to dziękuję-unoszę dłonie-Jestem umówiona.
-Z tym fagasem?-ruchem głowy wskazuje na okno i marszczy brwi.
Widział nas?
-Hej,nie mów tak o Jamesie!-burzę się-Nawet go nie znasz.
-Ty też ledwo co-odrzuca i nerwowo obraca do połowy pełną szklanką tak,że zawartość chlapie i tworzy plamy na białym blacie.
-Ot co!Ludzie umawiają się na randki w ciemno i jakoś żyją-burczę.
Mike śmieje się kpiąco.
-A co jeśli ten przemiły randkowicz okazałby się gwałcicielem albo mordercą?-unosi brew i pochyla się lekko.
-Twierdzisz,że James jest zboczeńcem?-prycham.
-A skąd wiesz,że nie?-ton jego głosu staje się oskarżycielski.
-Bo wiem!-moja odpowiedź za to brzmi jak argument pięciolatki.
-Odważna jesteś-mówi z lekkim podziwem i kpiną zarazem.
-Wkońcu zdecydowałam się spać w jednym mieszkaniu z Tobą,a to już przejaw odwagi-mówię żartobliwie.
-Myślisz,że jestem jednym z tych nieobliczalnych zabójców,o których mówią w telewizji?-zbliża się i szepcze.Czuję jego oddech na policzku,a zmysłowy zapach mężczyzny okala mnie całą.Mmm,jakich on używa perfum?
-Nie licząc tych napadów czułości,jesteś całkiem w porządku-odszeptuję.
-Napady?-oblizuje dolną wargę.
-To podchodzi pod molestowanie-podpieram głowę i patrzę prosto w jego głębokie oczy.
Muszę przyznać,że nawet go polubiłam.Jest całkiem znośny,kiedy nie rozrzuca wszędzie swojej brudnej bielizny i nie uważa się za pana tego świata.
-Słodkie molestowanie-zakłada mi kosmyk włosów za ucho.
-Nawet teraz to robisz-zwracam mu uwagę.
-Co takiego?-śmieje się.
-Dobrze wiesz co-przeczesuje jego włosy,na co spina się lekko-Lecę się szykować-wstaję i wychodzę z kuchni,czując na sobie wzrok mężczyzny.

Staję przed otwartą na oścież szafą i przyglądam się jej zawartości.
Cholercia,co ja mam na siebie włożyć?
Sukienkę i szpilki?
Nie,przecież idziemy tylko do kina,a nie na galę wręczenia oscarów.
Jeansy i t-shirt?
Może zabrzmi to trochę dennie,ale chyba nie mam się w co ubrać.
Po upływie kwadransu albo dwóch zdecydowałam się wreszcie na rozkloszowaną,czarną spódniczkę i koszulę oraz czarne rajstopki i botki na wysokim obcasie.Zrobiłam delikatny makijaż,a włosy pozostawiłam takie jakie były, tylko rozczesałam je porządnie.

O godzinie szóstej trzydzieści jestem już zupełnie gotowa.Siadam na krzesełku w kuchni,przegryzając wyjęte z koszyka jabłko.
Lada moment dołącza do mnie Michael,ubrany w czarne jeansy i nieodświętną koszulę.
-Gotowa na randkę?-pyta uszczypliwie.
-Jak widać-wskazuję na swój strój.
-Mam dla Ciebie dobrą radę-podpiera się na łokciach o blat stolika-Nie powinnaś ubierać się tak na spotkanie z kimś,kogo prawie wogóle nie znasz,słonko.

Give me loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz