II

341 24 3
                                    

Następnego ranka obudziłem się w podłym nastroju. Prawie całą noc nie spałem, co prawdopodobnie było spowodowane nowym otoczeniem. Domyślam się tego, bo w żadnym miejscu, w którym mieszkaliśmy nie udało mi się przespać tej pierwszej nocy. Więc przespanie jakicgś czterdziestu minut i tak było sporym sukcesem. Ale sam fakt, że mój tato pewnie będzie otwarcie unikać tematu, jakoś zniechęcał mnie do wstania.

Był piątek. Oznaczało to, że przy dobrych wiatrach w poniedziałek już z powrotem wróciłbym do nauki. Pytanie tylko jakiej.

Wziąłem prysznic, standardowo nałożyłem żel, żeby ułożyć moje włosy, które nigdy nie chcą się same ułożyć tak jak powinny, dlatego niestety wiecznie je wspomagam, ubrałem się w czarną bluzę i dres i wyszedłem coś zjeść. Chwilę zajęło mi odnalezienie kuchni, ale ostatecznie udało mi się do niej dotrzeć. Pierwsze co zrobiłem, to włączyłem ekspres, zrobiłem kawę dla siebie i taty, bo spodziewałem się, że zapewne zdążyłem Go już obudzić. Potem nasypałem karmy Ren, wyjąłem z lodówki mleko, nalałem do miski i wsypałem płatki. Zacząłem jeść, przy okazji przeglądając co wrzucili w międzyczasie moi znajomi i dokładnie tyle bym robił, gdyby kobiecy głos (AI taty) kierując słowa do taty, nie powiedział nagle, że „przyszła panna Virginia Potts". Kimkolwiek Ona jest.

- Wpuść Ją, ja zaraz zejdę - usłyszałem głos mojego ojca, a zaraz później także Go zobaczyłem. Na chuj Mu ta koszula? Prawdopodobnie patrzyłem się dociekającym wzrokiem, więc na chwilę przystanął koło mnie. - Hej, dlaczego nie śpisz?

- Jakbym mógł, to bym spał. A Ty? Kim jest „panna Virginia Potts" - spytałem z uśmiechem i wziąłem kolejną łyżkę płatków? - Masz kawę na blacie.

- Dzięki. Pepper jest służbowo. Muszę do Niej zejść.

- Sam sobie zaprzeczasz, mówiąc o Niej „Pepper".

- Dobra, skoro tak, to jak chcesz to chodź. Postoisz, popatrzysz. Czego się boisz?

- Nie boję się. Skąd ten pomysł?

- Dociekasz.

- Śmieję się tylko. Dobra, już nic nie mówię. Może zejdź do Niej, a nie nade mną stoisz.

Nie odpowiedział. Jak zakładam dopiero po moich słowach zdał sobie sprawę z tego, że kazał czekać tej całej Pepper.

Ja po chwili wrzuciłem talerz do zmywarki i sam zszedłem na parter, gdzie zauważyłem jak tato prowadzi prawdopodobnie Pepper do windy. Mimo, że byli roześmiani i zajęci sobą, zdążyli mnie jeszcze zauważyć, ale stwierdziłem, że wymuszanie uśmiechu jest tu niepotrzebne.

Nigdy nie lubiłem jak mój ojciec spotykał się u nas w domu z jakimiś kobietami. Zawsze gdzieś z tyłu głowy miałem to, że może moja mama nie ma w nas wcale aż tak wyjebane, wróci po tych ośmiu latach i będziemy sobie szczęśliwą rodzinką już do końca mojego życia. Ale no umówmy się - to bujda i marzenie dzieciaka. Później, o ile te kobiety nie były jakoś strasznie płytkie, albo nie spędzały u nas tylko jednej nocy, to starałem się dawać Im jakiekolwiek szanse. Albo inaczej - po prostu wychodziłem z domu i wracałem, kiedy Ich już nie było. I to nie tak, że nie chcę żeby tato sobie kogoś znalazł, tylko po prostu On już spędza ze mną bardzo mało czasu, a jak sobie jeszcze kogoś znajdzie, to już będzie jakaś masakra. I wiem, że gdy spędza ze mną czas to głównie na kłótniach i że mam piętnaście lat, to jest po prostu to, że moje dzieciństwo głównie spędziłem z opiekunkami. Po odejściu mamy tato zatracił się w pracy i wzniósł swoją firmę jeszcze wyżej niż była dotychczas, ale zawsze mi Go jakoś brakowało. Ale nie ma sensu się nad tym użalać.

- Friday - rzuciłem w przestrzeń?

- Tak, Peter?

- Tato jest bardzo zajęty?

- Prosił, aby nikogo nie wpuszczać do biura, bo ma spotkanie.

- Dobra, to jakby ktoś spytał to ja wychodzę.

Po chwili szedłem już tą samą trasą co wczoraj. Wziąłem Ren na smycz, założyłem słuchawki i puściłem muzykę.

Zajęło mi to prawie cały dzień. Kiedy zauważyłem, że zajęło się ściemniać zacząłem przeszukiwać telefon, żeby znaleźć adres rezydencji. Jak na złość zdążyłem jedynie przeczytać nazwę ulicy, bo padła mi bateria w telefonie. Nazwa ulicy mogłaby mi pomóc, gdybym wiedział, gdzie ona się znajduje i jak tam dojść. Dobra, trzeba sobie jakoś poradzić. Część trasy przeszedłem z pamięci, ale reszta mnie już przerosła. Jedyną opcją wydawało się spytanie kogoś o drogę. Ale pytanie ile osób jest stąd i się orientuje. Niewiele myśląc podszedłem do jakiegoś chłopaka, który stał na uboczu.

- Siemka, mogę Ci zająć chwilę - niższy ode mnie chłopak zwrócił na mnie swój wzrok i potwierdził niepewnym głosem? - Jesteś stąd? A kojarzysz jak dojść do czterdziestej dziewiątej ulicy?

- Jakbyś poszedł prosto, to na następnym skrzyżowaniu w prawo i potem jeszcze raz... I powinieneś dojść raczej. Ale możesz sobie włączyć na mapach to myślę, że bez problemu dojdziesz.

- No właśnie nie za bardzo mogę, bo mi telefon padł. Ale dobra, dzięki wielkie.

- Luz. Fajny pies.

- Dzięki.

Poszedłem w stronę wskazaną przez chłopaka i kątem oka zobaczyłem, że podeszła do Niego jakaś dziewczyna i razem zaczęli się kierować w tą samą stronę co ja. Przeszedłem i jakimś cudem dotarłem do rezydencji.

Gdy wszedłem do środka od razu „przywitał" mnie tato.

- A telefonu to nie potrafisz odebrać?

- Nie mam baterii, trochę się zgubiłem, ale już jestem. Coś się stało? Oprócz tego, że miałeś powiedzieć, co zdecydowałeś.

- No właśnie to się stało. No, więc... Od poniedziałku pójdziesz do szkoły. Zwykłej, tak jak chciałeś. Ale pod innym nazwiskiem, bo nie chcemy, żeby to się dziwnie skończyło. Peter Parker. Wbij to sobie do głowy.

Uśmiechnąłem się szeroko, podziękowałem i przytuliłem tatę.

- No, powiem Ci, że na dobre to wychodzi. Ale jest jeszcze jedna sprawa.

- No?

- Muszę Ci kogoś przedstawić. I właściwie wytłumaczyć, dlaczego się przeprowadziliśmy. Usiądziesz?

- Postoję - tato wziął głęboki oddech.

- No dobrze... No więc ze względu na to, że rozstaliśmy się z Twoją mamą już parę dobrych lat temu, a potem chyba obydwoje staraliśmy się to jakoś ogarnąć i no nie zawsze było pięknie... Dobra, po prostu znalazłem kogoś i jesteśmy już razem przez dłuższy czas, dlatego się przeprowadziliśmy i Pepper z Nami zamieszka. Chciałbym żebyście się dobrze dogadywali i przede wszystkim, żebyś bywał częściej w domu. Ja też się postaram i mam nadzieję, że to Nam się uda.

Just Another Move | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz