Zwykle ciężko sprawić, żeby coś mnie zamurowało. Tym razem było inaczej. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć, bo zwyczajnie nie miałem nic do gadania. Tak jak co do przeprowadzki, tak i o tym (tym bardziej o tym) nie miałem zbytnio żadnego głosu, a przynajmniej takiego co mógłby zostać uwzględniony. Z drugiej strony nigdy nie mówił mi o tym, że z kimś jest. To zazwyczaj były przelotne znajomości, ale skoro teraz powiedział i jeszcze dodał, że będzie tu mieszkać, to chyba bierze to na poważnie.
- Nic nie skomentujesz? To do Ciebie niepodobne... Mam się bać?
Przejechałem zębami po wardze i pokręciłem głową, patrząc się przed siebie.
- Potrzebuję werbalnego potwierdzenia, że nie zamierzasz nikogo z tego powodu zabić - spojrzałem na tatę i ściągnąłem brwi. Skąd On ma takie pomysły?
- Nie przyszłoby mi to nawet na myśl - raczej.
- To super, chodź.
Poszedłem za tatą i niedługo później spotkałem tą samą kobietę, z którą rozmawiał wcześniej przy windzie. Na pierwszy rzut oka wydawała się miła, po w miarę dłuższej rozmowie niby też, ale nie żebym miał w planach się jakoś do Niej przywiązywać. Jak będziemy się tolerować to mi wystarczy, bo i tak pewnie nie będę spędzać zbyt wiele czasu w domu. Później okazało się, że miała się wprowadzić właściwie od razu - już dzisiaj będzie tu spać, a jutro przywiezie rzeczy. Nie podobało mi się to. Nie wiem właściwie, kim Ona jest, a za chwilę będę mieszkał z Nią pod jednym dachem. Będzie co najmniej dziwnie.
Wieczorem zjedliśmy wszyscy razem kolację. Cały czas siedziałem cicho i chyba za bardzo obserwowałem panią Pepper, bo w pewnym momencie się speszyła.
- Peter, pokażesz Pepper, co gdzie jest mniej więcej, a ja posprzątam?
- Jak ja sam nie wiem co gdzie jest - odpowiedziałem, ściągając brwi.
- Mam na myśli tą wspólną łazienkę, moje biuro i pokój, bo w kuchni jesteśmy. Tyle chyba wiesz.
- Który pokój?
- No mój - nie odpowiedziałem, przygryzłem wargę, zwróciłem swój wzrok z powrotem na panią Pepper i wstałem od stołu.
Poczekałem chwilę, aż się pozbiera i weźmie walizkę.
- Wziąć - spytałem wskazując na bagaż?
- Nie trzeba, dzięki.
Już po chwili szliśmy w ciszy po to, abym za jakiś czas mógł zacząć opowiadać o tym, gdzie co jest.
- Pokoje się zaczynają odtąd, ten po lewej jest mój, ale to nieistotne, tato ma trochę dalej, to jest dokładnie ten o... Może pani dać tam walizkę to pokażę, gdzie jest toaleta - starałem się mówić bez wyczuwalnych emocji, bo mimo wszystko Ona niczego nie zrobiła.
- Nie przepadasz za mną, co - spytała pani Pepper po powrocie? - W ogóle to mów mi Pepper, proszę.
- Nie znam pa... Cię, więc ciężko mi ocenić czy za Tobą przepadam. To jest raczej kwestia... Będę zadowolony, jak będziemy się tolerować i zbytnio nie wchodzić w drogę - powiedziałem neutralnym tonem. - Obstawiam, że to drugie jest mało realne, więc po prostu nie chcę żadnych afer. I tak już dużo się wydarzyło. Od kiedy jesteście razem?
- Trzy miesiące.
- Fajnie.
- Nie zamierzam Ci odebrać taty, ani nic z tych rzeczy. Przecież od samego początku wiedziałam, że ma syna.
- Nikt nie twierdzi, że chcesz to zrobić, jak na razie to i tak spędza więcej czasu w domu niż zazwyczaj. Przyzwyczaję się i będzie po temacie.
- Mam nadzieję, że nie będzie większych problemów.
Jedyne czego teraz pragnąłem to wyjść z domu i mieć święty spokój. W takim tempie za parę dni będę już znać wszystkie ulice wokół na pamięć.
Skończyłem oprowadzać panią Pepper jakiś czas później. Wróciła do taty, a ja poszedłem rozpakować się do końca. Założyłem słuchawki, włączyłem muzykę i zająłem się ogarnianiem wszystkiego w pokoju.
Wieczorem uznałem, że to rzeczywiście jest jedyny czas, w którym będzie tu w miarę panował porządek.
Następnego dnia tato oznajmił, że załatwił mi już szkołę. Była co prawda trochę daleko od nas, ale podobno była też w miarę dobra i przede wszystkim publiczna, co mnie bardzo ucieszyło. Przyjęło się także nazwisko Peter Parker i właśnie tak mniej więcej miałem się teraz posługiwać. W sumie to mam wrażenie, że będzie mi to iść na rękę we wszystkim. Potem zajęliśmy się kupowaniem książek, plecaka i całej reszty.
W niedzielę wieczorem cholernie się stresowałem. Jedyne co mnie pocieszało to to, że dostałem plan lekcji, więc w teorii wiedziałem na co mam się przygotować, ale i tak na wstępie ma mnie ktoś tam poprowadzić. A potem po prostu będę za kimś łazić, bo inaczej czarno to widzę.
W planach miałem zrobienie sobie herbaty, ale jakoś starałem się każdego unikać, żeby nie widzieli, że ze stresu to mnie coś zaraz pierdolnie. Zwykle się w ogóle nie stresuję, albo na tyle słabo, że nie widać tego po mnie, ale tym razem czułem, że jakby mnie ktoś zobaczył, to by się nieźle zdziwił. Siedziałem więc w pokoju razem z Ren i starałem się jakoś się ogarnąć. Oczywiście Ren niezmiennie cały czas przy mnie siedziała.
Później zdałem sobie sprawę, że przez ten cały stres zapomnę mojego „nazwiska". Jeszcze powiem, że nazywam się Peter Stark i będzie przypał. I w taki sposób cały czas się jezzcze bardziej nakręcałem. Nie mogłem wysiedzieć w jednym miejscu, więc chodziłem w kółko po pokoju. Nie cierpię zmian. Naprawdę ich nienawidzę.
Po jakimś czasie do mojego pokoju wszedł tato, mówiąc od razu, że mnie rano podrzuci i żebym był gotowy, bo On też ma pracę. Ale po chwili spojrzał na mnie uważniej i ściągnął brwi.
- Stresujesz się?
- No, jakoś tak wyszło.
- Nie ma czym, jak coś będzie nie tak, to po prostu powiesz i tyle.
- Ale ja totalnie nie wiem jak to ma funkcjonować, ani na dobrą sprawę na co mam się przygotować.
- Pójdziesz na lekcje - zaczął i usiadł koło mnie na łóżku i oparł się plecami o ścianę, - będzie się to różnić tym, że raczej będziesz miał wielu różnych nauczycieli, którzy nie będą mówić tylko do Ciebie, ale do całej grupy. Wiedza będzie sprawdzana raczej w ten sam sposób, albo przynajmniej podobny. Poznasz jakieś fajne osoby i Oni Ci powiedzą co i jak. Będzie dobrze, nie ma potrzeby się stresować.
I w sumie pierwszy raz od jakiegoś czasu poczułem, że nawet czasami można na Nim polegać. Zwykle nasze rozmowy są kłótniami, albo ich po prostu nie ma. Może serio wszystko się zmieni?
CZYTASZ
Just Another Move | złσ∂zιєנкα мαяzєń
FanficKolejna przeprowadzka. Każda z nich męczy tak samo. Niby zmienia tyle w moim życiu, ale wszędzie tylko doskwiera mi brak przyjaciół i siedzenie w domu przez domowe nauczanie. Mój ojciec, Anthony Stark, to naukowiec i superbohater. Za każdym razem ob...