- To co, Ren - po jakimś czasie rzuciłem, patrząc na suczkę, która na moje słowa zaczęła przechylać głowę z zainteresowaniem? - Wypadałoby się już zbierać, co?
Wszedłem do domu, w którym nigdzie nie paliło się już światło. Ze świadomością, że następnego dnia idę do szkoły, miałem w planach jak najszybciej się położyć.
- Po co Ci telefon, skoro i tak go nie odbierasz - spytał ojciec, na którego dopiero po tych słowach spojrzałem, mimo że doskonale wiedziałem, że stoi i się na mnie patrzy?
Zdjąłem buty i spojrzałem na chwilę w lustro przed sobą. Przekrwione już lekko od płaczu oczy z widocznym zmęczeniem, na szczęście były jedyną oznaką, do której mógł się przyczepić tato.
- Peter, nie ignoruj mnie. Wiesz, która jest godzina?
- Nie. Nie wiem, która jest godzina - dopiero wtedy spojrzałem na Niego. Z Jego twarzy minimalnie zszedł gniew.
- Macie rację. Ty ją masz. Nie mogę Cię do niczego zmusić, ale proszę Cię tylko o to, żebyś dał szansę swojej mamie. Masz Ją tylko jedną.
- Ona, z tego co wiem, ma tylko jednego syna. I przez tyle lat nie dała mi szansy. Nie zmusisz mnie, to prawda. Ale też nie wyprosisz. Nie było Cię przy mnie wtedy, kiedy dowiedziałem się, że już nie wróci.
- Przecież osobiście Ci, o tym mówiłem.
- Po czym wyszedłeś. I ja nadal czuję jakbyś nie wrócił. To, że Ona mnie zostawiła to jedno. Ale to, że Ciebie też przy mnie nie było... Potrzebowałem tylko ojca, który by ze mną był. Nie musiałeś nic robić, wystarczyłoby żebyś trochę ze mną posiedział. Teraz nie potrafię z Tobą rozmawiać, bo nigdy nie miałem okazji się tego nauczyć. Wiesz... Wydarzyło się coś super. Serio. Chciałem z Tobą, o tym pogadać, może poradzić się, a skończyłem siedząc zaryczany na dachu z psem. Już wolałbym jakbyś w ogóle się do mnie nie odzywał do mojej szesnastki, ja się wtedy wyprowadzę i każdy pójdzie w swoją stronę.
Nie doczekałem się odpowiedzi, mimo, że potrzebowałem ją usłyszeć. Chciałem tylko, żeby mnie zapewnił, że wszystko się ułoży nawet, jeśli byłoby to kłamstwem. Bo pewnie by było. Odszedłem powoli, a Ren podreptała za mną. Nie skręciłem od razu do swojego pokoju, wcześniej wszedłem do MedBaya, z którego miałem zamiar zgarnąć coś na ból głowy, ale jak na złość nie mogłem niczego znaleźć. Poddałem się. Miałem już wychodzić, kiedy moją uwagę zwrócił karton, w którym prawdopodobnie znajdowała się nierozpakowana dostawa. Przejechałem nożem po taśmie i otworzyłem pudełko. Znajdowały się w nim same gazy i nici chirurgiczne. Wysypałem wszystko na blat z nadzieją, że znajdą się może jakieś leki, ale przeliczyłem się. Moją uwagę przykuły natomiast ostrza do skalpela, z których po głębszym zastanowieniu jedno wziąłem ze sobą i wyszedłem z pomieszczenia.
Udałem się do swojego pokoju i usiadłem na łóżku, opierając się o ścianę. Kątem oka widziałem, że mój telefon się zaświecił, a zaraz potem usłyszałem dźwięk powiadomienia. Wyciągnąłem rękę z nadzieją, że go dosięgnę, ale nie udało mi się. Dosłownie moment później z mojego nadgarstka wydostała się taka sama sieć co ostatnim razem, a telefon wylądował idealnie w mojej dłoni. Może niekoniecznie było to zamierzone, ale przynajmniej skuteczne. Przydałoby się zacząć nad tym bardziej panować. Spojrzałem na treść wiadomości, ale dopiero po chwili dotarł do mnie jej sens.
Shuri: „Stary, jak coś to wbijaj, bo skończyłam ten strój w końcu i przydałoby się, żebyś go przymierzył
A co w ogóle dalej z tym??
A i jak możesz to weź Neda i MJ ze sobą"
Uśmiechnąłem się pod nosem i spojrzałem na godzinę. Jest po jedenastej, ale trudno, najwyżej ojciec mnie zabije.
Ubrałem buty i katanę i wciąż będąc w pokoju, rzuciłem krążkiem, który otworzył portal do Shuri. Chwilę później byłem już w Jej warsztacie. Stała odwrócona do mnie tyłem, ze słuchawkami na uszach. Poszedłem w Jej stronę, a Ona gwałtownie się odwróciła podejmując próbę zestrzelenia mnie laserami, ale na szczęście w porę się odsunąłem od zasięgu Jej broni.
- Serio?
- O kurwa. To Ty. Przepraszam. Jakim cudem już tu jesteś?
Wyciągnąłem z kieszeni resztę krążków, które ze sobą wziąłem i powiedziałem:
- Prezent od Wandy. Takie mikroportale. Dają radę.
- Ale zajebiste. Muszę do Niej koniecznie zagadać o to. Dobra... Jesteś gotowy?
- W żadnym stopniu. Ale możesz pokazać co masz.
- Nie mówiłeś MJ i Nedowi?
- Nie. Pewnie śpią. Powiem jutro. To jak?
Shuri odeszła ode mnie na moment, po czym przyszła z małym pudełkiem w dłoni. Spojrzałem na Nią pytającym wzrokiem.
- No, otwórz.
- Otóż... Nic tu nie ma - stwierdziłem po otwarciu pudełka.
- Bo nie umiesz patrzeć.
- Chcesz się licytować tym, kto ma lepszy wzrok? Myślę, że nie chcesz.
- Może inaczej... Nie wiesz, jak patrzeć.
- Stara, czego Ty oczekujesz ode mnie o tej godzinie?
- Uruchomienia paru szarych komórek. Zamierzasz się wciskać za każdym razem w strój? Potrzeba czegoś bardziej praktycznego - powiedziała po czym wyciągnęła nieistniejącą rzecz z pudełka i założyła mi coś na wzór niewidocznej opaski na nadgarstek. - Dotknij tego dwa razy. Ale szybciej no, trochę werwy.
Spojrzałem już, jak zakładam, lekko załamanym wzrokiem na swoją przyjaciółkę, po czym wykonałem to, co chciała. Poczułem jak na moim ciele pojawia się jakaś warstwa, a niedługo później zobaczyłem czerwono-czarny materiał pokrywający moje ciało. Shuri pociągnęła mnie szybko za ramię do lustra.
- Więc? Co sądzisz - zaniemówiłem? Przyglądałem się swojemu odbiciu, a Shuri nadal nawijała z lekkim stresem i chodziła powoli za mną. - Możesz regulować światło, które wpada do oczu, materiał na nadgarstkach jest przenikliwy dla „sieci”, możesz nadal wychwytywać dźwięki o tej samej bardzo wysokiej i bardzo niskiej częstotliwości, czyli tej dla nas niewychwytywalnej. Twój telefon jest połączony z kostiumem, podczas połączeń nie powinno być problemów. Materiał nie powinien krępować ruchów. Pozostaje tylko Twoja opinia.
- Jest świetny - powiedziałem i od razu rzuciłem się przytulić Shuri. - Dziękuję Ci bardzo.
Shuri uśmiechnęła się w końcu i odwzajemniła mój uścisk.
- To co? Masz ochotę przetestować?
- No pewnie - odpowiedziałem z uśmiechem, którego Shuri raczej nie była w stanie zauważyć, ale myślę, że zdążyła go wychwycić z mojego tonu, bo też się szeroko uśmiechnęła.
![](https://img.wattpad.com/cover/325098576-288-k78658.jpg)
CZYTASZ
Just Another Move | złσ∂zιєנкα мαяzєń
FanfictionKolejna przeprowadzka. Każda z nich męczy tak samo. Niby zmienia tyle w moim życiu, ale wszędzie tylko doskwiera mi brak przyjaciół i siedzenie w domu przez domowe nauczanie. Mój ojciec, Anthony Stark, to naukowiec i superbohater. Za każdym razem ob...