Myślałem, że tam umrę. Siedziałem z załamaniem na twarzy i słuchałem znakomitego wykładu na temat zdrowego trybu życia. Że też Bucky się na to zgodził. Chyba Go zmusili, żeby wykonywał jakieś prace charytatywne, bo nie sądzę, żeby nawet dla Steva był gotowy to zrobić. Po dzwonku wszyscy poszli do szatni. Przebrałem się w zasadzie jako pierwszy, bo chciałem jak najszybciej stąd pójść. Pogorszyłem tym sytuację, bo gdy czekałem na Neda i MJ, podeszły do mnie dwie osoby, z którymi rozmowy chciałem uniknąć.
- Więc? To Twoja dziewczyna - spytał Bucky, a ja nawet nie raczyłem obdarzyć Go spojrzeniem? - Możesz nam powiedzieć. Zakładam, że Tony też nie ma o niczym pojęcia, więc jak chcesz to tak zostanie.
- To, że Ty mnie zapewnisz, że nic nie powiesz, nic nie daje. Jest jeszcze Steve. On powie na pewno.
- A może nie?
- Muszę powiedzieć sam. Jak to wyjdzie nie ode mnie, znowu będzie awantura. Znasz mojego tatę. Cały czas się teraz kłócimy. Nie umiem z Nim normalnie rozmawiać. A na pewno zaraz by mnie posądził o niewiadomo co. On Jej nawet nie zna, to zakładam, że normalnie tego nie przyjmie. O ile da się to przyjąć normalnie. Mógłbyś poprosić Steva, żeby się wstrzymał do wieczora? Muszę to jeszcze uzgodnić z MJ.
- Ej, ale uspokój się. Masz dziewczynę kurde, gratulacje. Ciesz się z tego. Nie masz w planach Mu mówić, że należysz do jakiejś sekty i kogoś zabiłeś. W Twoim wieku to normalne, że sobie kogoś znalazłeś. O ile jesteś szczęśliwy to Tony powinien to zrozumieć. Dobra, bo zaraz się tu zejdą. Idę powstrzymywać Steva, ale nic nie obiecuję. Wybija godzina dwunasta w nocy i ma pozwolenie na mówienie. Widzimy się potem.
Pożegnałem się z Buckym, podziękowałem Mu i z ulgą stwierdziłem, że raczej nikt mnie z Nim nie widział. On poszedł wraz ze Stevem, załatwić coś do nauczycieli od wf-u. Niedługo później z szatni wyszła MJ, ale Ned gdzieś zaginął. Gdy minęła połowa przerwy i wszyscy zdążyli już wyjść, zaczęliśmy się martwić. Wszedłem do szatni zobaczyć, czy tam jest i nie spodobał mi się widok, który zobaczyłem.
- Zostaw Go, do cholery - zawołałem i od razu się do Nich zbliżyłem, a Flash po chwili puścił Neda na podłogę, tylko po to, żeby spróbować mnie uderzyć. Na moje szczęście (lub nieszczęście) miałem pajęczy zmysł, dzięki któremu uniknąłem ciosu.
- Znowu Ty? Serio? Przestań bawić się w bohatera, bo tacy marnie kończą. Nawet, jak są wyćwiczeni w jakieś beznadziejne karate - usłyszałem dzwonek, sygnalizujący rozpoczęcie następnej lekcji. - Co? Śpieszy Wam się na lekcje, kujony? Możecie przecież „dosięgnąć gwiazd", jak to stwierdził nasz zjarany profesor fizyki. Ale wiecie co? Martwi możecie co najwyżej dosięgnąć wody w głębi ziemi w Waszych grobach. Sean, wiesz co robić.
Chłopak zaczął się do mnie zbliżać, przez co ja przesuwałem się w tył do momentu spotkania na swojej drodze ściany. Do Neda podchodził z kolei Flash, który o wiele szybciej zaczął działać i już po chwili zadał pierwszy cios. Zatrzymałem dłonią nadlatującą pięść Jego kolegi i obaliłem Go na podłogę, po czym odepchnąłem Flasha od Neda. Pech chciał, że właśnie w tym momencie do szatni weszła MJ, a zaraz po Niej trener i wszyscy zostaliśmy wysłani na dywanik do dyrektora, a Nasi rodzice wezwani do szkoły.
CZYTASZ
Just Another Move | złσ∂zιєנкα мαяzєń
FanficKolejna przeprowadzka. Każda z nich męczy tak samo. Niby zmienia tyle w moim życiu, ale wszędzie tylko doskwiera mi brak przyjaciół i siedzenie w domu przez domowe nauczanie. Mój ojciec, Anthony Stark, to naukowiec i superbohater. Za każdym razem ob...