XXVI

181 18 0
                                    

- B12.

- Trafiony, zatopiony - oznajmiłem spokojnie, usiłując zabrać swoją rękę spod głowy Ren, ze względu na to, że zdążyła mi już zdrętwieć. W tym samym momencie drzwi windy otworzyły się, a z Nich wyszedł mój tato, z którym od razu złapałem kontakt wzrokowy. - Wygrałaś.

- Co Wy robicie?

- Już nic - rzuciłem, spojrzałem na Pepper i po chwili wstałem. - Przypominam, że mam szlaban. Trzeba sobie jakoś radzić.

- Słyszałeś? Zaczął do mnie mówić na „Ty" - powiedziała z dużym uśmiechem na twarzy, następnie całując mojego tatę. Jakoś automatycznie odwróciłem wzrok od tej sceny. Powinienem już dawno się do tego przyzwyczaić.

- Jak doszło do tego, że graliście w statki?

- Peter przyszedł do Ciebie, ale nie było Cię, więc chwilę rozmawialiśmy i jakoś tak wyszło.

- A coś się stało ważnego - rzuciłem okiem na Pepper i zdecydowałem się na załatwienie tego przy Niej?

- Niechętnie muszę przyznać Ci rację. Wina raczej leży po mojej stronie. Nie licząc tego, że w dalszym ciągu jestem na nie, jeśli chodzi o spotkanie z moją matką.

- Kto Cię zmusił do powiedzenia tego?

- Nikt mnie nie zmusił do powiedzenia tego - odpowiedziałem z nieznacznym poirytowaniem w głosie.

- Dobra, spokojnie.

- Co nie zmienia faktu, że masz zlikwidować te kamery. Bo to jest naprawdę przegięcie.

- Peter ma rację, Tony. On ma piętnaście lat i ma się uczyć na własnych błędach, a poza tym wypadałoby, żeby miał jednak trochę prywatności.

- Dobra - powiedział, sięgając po telefon. - Wyłączyłem. Zadowolony?

- I co? Możesz je włączyć z powrotem w każdej chwili. Zdejmij je, albo ja to zrobię.

- Słuchaj, nie rozkazuj mi, bo...

- Tony, do cholery jasnej - wtrąciła poddenerwowanyn głosem pani Pepper. - Bo zaraz ja je rozwalę.

- Telefon zostawiasz tutaj i nie wychodzisz z nikim, włącznie z Ren do odwołania.

- Ciekawy jestem, kto inny z Nią wyjdzie.

- Mamy ogród. Będzie musiała ten czas jakoś przeżyć. Przynajmniej teraz masz czas, żeby spotkać się z matką.

- Nie zmusisz mnie do tego.

- Tak? Bardzo chętnie Ci przywrócę domowe nauczanie. W ilu bójkach uczestniczyłeś, przypomnij mi?

- A w jaki sposób mam rozmawiać z Buckym - oświeciło mnie?

- Nie będziesz. Poczekasz, aż wróci, a potem Mu wytłumaczysz, dlaczego się nie odzywałeś.

- Nie rób tego, błagam.

- Teraz na to za późno.

- Obiecałem Mu.

- Przekażę Mu, że nie możesz dotrzymać obietnicy. Możesz iść do pokoju.

Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale nie wiedziałem co, bo wszystko co bym powiedział, tylko pogorszyłoby sprawę.

Wróciłem do pokoju i od razu zacząłem go przeszukiwać w poszukiwaniu kamer. Zniszczyłem wszystko, co znalazłem i po jakimś czasie już odrobinę spokojniejszy usiadłem na podłodze w centralnej części pokoju.

- Friday? Czy drzwi od mojego pokoju są otwarte - rzuciłem w przestrzeń cały czas patrząc się w jeden nieokreślony punkt na ścianie?

- Tak, Peter.

Siedziałem jeszcze dłuższą chwilę, aż w końcu wstałem i nogi same przeniosły mnie do MedBaya.

Już było dobrze. Ale musiałem to spieprzyć. Jak zawsze.

- Wyłącz w tej chwili wszelkie kamery i mikrofony. I ani słowa nikomu, bo Cię wyłączę. Jest Acodin - spytałem po chwili?

- Druga półka od dołu w szafce po Twojej prawej.

- Dziękuję.

Wyciągnąłem z kieszeni rurkę i położyłem ją na blacie, a zaraz potem wyciągnąłem opakowanie tabletek za pomocą sieci. Przez moment jeszcze wpatrywałem się w nie, ale zaraz potem wyciągnąłem tabletki z blistra, rozkruszyłem i wciągnąłem przez słomkę. I wróciłem do pokoju. I przez moment nie czułem nic. Stan czystej błogości, która wypełniła moje ciało i umysł i sprawiła, że zatraciłem się w czasie i przestrzeni.

Just Another Move | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz