XXI

196 15 0
                                    

- Gdzie my właściwie mamy iść - spytałem Neda, gdy do końca naszych zajęć zostało pięć minut?

- Najpierw do dyrektora, a potem On nas gdzieś przydzieli. Przepraszam Cię za to naprawdę. Nie powinieneś tutaj siedzieć.

- Ty też. Więc mnie nie przepraszaj.

Pod gabinetem dyrektora siedzieliśmy w ciszy. Chyba nikt nie miał więcej do dodania. Jak zjebałem, to muszę przecież za to zapłacić.

Przez pierwsze dziesięć minut robiliśmy zadania, które co prawda nie sprawiłyby mi problemu, gdybym je przynajmniej robił. Miałem dość. Serio. Po prostu chciałem się pożegnać z Buckym, ale wszystko chuj strzelił.

Chwilę później do sali weszła sekretarka. Ta sama, co siedziała i pilnowała nas przed gabinetem dyrektora.

- Zapraszam Was ponownie do pana dyrektora.

Spojrzeliśmy po sobie z Nedem i MJ i wszyscy się zebrali. Gdy dotarliśmy usłyszałem znajomy głos. Osoby, która powinna się tu zjawić już dawno, ale to, że się w ogóle zjawiła, było już wyczynem w Jego wykonaniu.

- Nic nie zrobili. Ma pan świadków. Nie interesuje mnie to, ile Thompson Wam płaci za to, żeby Jego syn był wiecznie poszkodowanym, ale znam Petera i doskonale wiem, że nic nie zrobił.

- No to może się pan pomylił w takim razie.

- A ta dziewczyna? Przecież potwierdziła Ich wersję.

- Nie widziała tego, więc nie jest wiarygodnym świadkiem.

- Czyli nawet Jej tam nie było, a siedzi razem ze wszystkimi? Teraz naprawdę staliście się bardzo niewiarygodni. Co z trenerami?

- Stanęli po stronie Neda, Michelle i Petera.

- Więc? W czym problem? Bardziej ufacie randomowym dzieciakom czy swoim pracownikom? Jakoś jak tego Flasha nie było w szkole, nie było takich problemów.

- Zobaczę, co da się zrobić - odpowiedział dyrektor po głębokim westchnięciu.

- To w takim razie, ja w tej chwili Ich zabieram i odwożę do domu. Skoro musi się pan zastanowić, to rozmowę w tej chwili uważam za zakończoną.

W tej samej chwili otworzyły się też drzwi, których dźwięk wybił mnie z rytmu i gwałtownie przeszył moją głowę.

- Zbierajcie się - powiedział tato, a ja zwróciłem na Niego wzrok i powoli się podniosłem. - Wy też. Podrzucimy Was. Daleko mieszkacie?

MJ i Ned po przeżyciu pierwszego szoku wsiedli razem z nami do auta, tato najpierw wpisał adres Neda do nawigacji i zaczął jechać.

- Tato?

- No?

- Dziękuję.

- Nie wybaczyłbyś sobie tego. I Ty mówisz mi, że Cię nie znam. Jakoś to się ogarnie.

- Jakim cudem udowodnił pan, że to nie jest nasza wina - spytał Ned?

- Wiesz, kamer w toaletach raczej nie mają, a przynajmniej nie powinni się przyznawać, nawet jeśli mają. Po prostu znalazłem świadków. Nawet nie wiedzieli, kim jesteście, więc dało to wiarygodność i jakoś poszło.

- Przecież nawet stamtąd nie wychodziłeś - stwierdziłem. - Dobra, nie pytam.

- Jutro ma się wszystko okazać, ale źle dla Was nie będzie. Ale mam nadzieję, że więcej nic takiego nie odwalicie. Prawda, Peter - spytał głośniej tato, patrząc w lusterko?

- Ta.

- Nie brzmiało przekonująco. To tutaj - drugie zdanie zwrócił do Neda?

- Tak, dziękuję bardzo. Do widzenia. Cześć.

Pożegnaliśmy się z Nedem i złapałem kontakt wzrokowy z MJ. Po czym usłyszałem jak pyta szeptem, czy może powiemy mojemu tacie. Od razu zrozumiałem, o co Jej chodzi.

- Peter, jak zamierzacie się na siebie gapić to przesiądź się do tyłu, bo mi zasłaniasz widoczność.

- Mogę - spytałem i szybko pożałowałem słów, po zobaczeniu wzroku mojego taty?

Niedługo później zjechał na pobocze i zaciągnął hamulec ręczny.

- Czyli mogę?

- A myślisz, że po co się zatrzymałem?

Wyszedłem z auta i szybko je obszedłem, żeby dojść do wolnego miejsca.

- Tato, bo jest jeszcze jedna sprawa...

Ojciec wyłączył kierunkowskaz, odwrócił się do nas i skierował na mnie swój wzrok.

- Co macie takie miny?

Wziąłem głęboki oddech, spojrzałem jeszcze raz na MJ i w tym samym momencie powiedzieliśmy jedno zdanie:

- Jesteśmy razem.

Just Another Move | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz