XXIV

194 17 4
                                    

Po lekcjach MJ i Ned wpadli do mnie, bo musieliśmy zrobić projekt, a później po prostu zajęliśmy się sobą. Nie obeszło się bez Ich szoku, gdy weszli do środka mojego domu. Ned niestety musiał szybko się zwijać, więc odprowadziliśmy Go, przy okazji wyprowadzając Ren, która swoją drogą bardzo Go polubiła, a później razem z MJ wróciliśmy z powrotem do mnie.

Obejrzeliśmy jakiś dłuższy horror, zrobiliśmy naleśniki (bo było to jedno z nielicznych, szybkich rzeczy do jedzenia, które trudno spieprzyć, chociaż z doświadczenia wiem, że się da) a potem poszliśmy do mojego pokoju. W domu było cicho, co w sumie mimo wszystko zwykle nie miało racji bytu. Podobnie jak to, że nikogo w nim nie było. Właściwie nie pierwszy raz dostali jakąś ściśle tajną misję, o której nikt ma nie wspominać.

- W sensie no wiesz, zostało nam tylko tak jakby to wydrukować i zalaminować, to skoczymy do Jacksona i On nam to zrobi w dziesięć minut.

- Gdzie - spytałem po odrobinę dłuższej analizie wypowiedzi MJ?

- Taki papierniczy niedaleko Twojego domu - odpowiedziała, drugie zdanie dopowiadając po odłożeniu telefonu. - Mamy jeszcze trochę czasu.

MJ zbliżyła się do mnie i pocałowała, napierając na mnie w ten sposób, że opadłem powoli na materac łóżka. Zdjęła mi t-shirt i rzuciła gdzieś na łóżko i po chwili kontynuowała swoje pocałunki. Odwdzięczyłem się tym samym, w międzyczasie ściągając jej koszulkę. Z tego wszystkiego wybudził mnie dopiero donośny dźwięk szybko otwieranych drzwi.

- Peter, mógłbyś mi proszę to... - zaczęła pani Pepper, podczas gdy przez moment patrzyła na nas, przed tym jak odwróciła się. - Obliczyć... Ja może wyjdę.

Przez dłuższy moment nie mogłem nic z siebie wydusić, więc pani Pepper wyszła, mówiąc, żebym przyszedł do Niej za chwilę.

- Jak bardzo mamy przesrane?

- Chciałbym wiedzieć.

MJ oparła się o ścianę i gestem przywołała Ren, a ja skierowałem się w stronę gabinetu pani Pepper, zostawiając na chwilę Michelle w moim pokoju.

Przed wejściem do pomieszczenia zawahałem się. To nie miało prawa dobrze się skończyć. Wziąłem głęboki oddech i zapukałem do drzwi. Po usłyszeniu „proszę" otworzyłem je powoli i wszedłem do środka.

- Nie siadasz?

- Postoję.

- Jak wolisz. Chciałam Cię prosić, o to, żebyś mi coś obliczył, ale to teraz nieistotne. Słuchaj, ja nie jestem dla Ciebie... Właściwie to jestem dla Ciebie nikim. Ale znamy się już trochę i według mnie jesteś jeszcze trochę za młody na to, ale nie wnikam w metody Tonego. W każdym razie pilnujcie się. Jesteście głodni?

- Niedawno jedliśmy.

- Dobra... Peter, nie powiem Tonemu. Ja też nigdy święta nie byłam, a On tym bardziej, ale znam Go i wiem, że zrobiłby Ci wielką awanturę, która byłaby w zasadzie nieuzasadniona, przynajmniej na razie i wiem, że gadał z Tobą na te tematy, więc tym bardziej nie ma to sensu. Dobra, nie będę tego przedłużać. Nie wiedziałam, że jest ktoś u Ciebie, więc wracaj do Niej.

- Na chwilę wyjdziemy. Musimy wydrukować ten plakat i od razu wyjdziemy z Ren.

- Okej... A czemu mi to mówisz?

- Nie wiem, zawsze mówiłem takie rzeczy moim opiekunkom, a pani jakoś... Nie wiem, nieważne.

- Mów mi na Ty, proszę. I ja chętnie posłucham czemu tak.

- Może potem. Dzięki.

Wyszedłem i wróciłem do swojego pokoju. Zastałem w nim MJ głaskającą Ren i czytającą książkę, która leżała wcześniej na półce.

- Trochę Ci zeszło - powiedziała nie podnosząc wzroku znad książki. - A czemu tu nie ma Vadera?

- Bo zaczęłaś od dziewiątki.

- Nie wiem, co zrobiłam. Nigdy ani tego nie oglądałam, ani nie czytałam.

- No to, musimy to nadrobić - powiedziałem podchodząc do regału i szukając wzrokiem książki. Złapałem za odpowiedni egzemplarz i podałem go MJ. - Zacznij od tego.

- Dzięki. I jak?

- Stwierdziła, że nie powie ojcu, więc chyba nie jest źle.

- Przepraszam, nie powinnam była...

- Przecież mnie do niczego nie zmuszałaś - przerwałem i od razu podszedłem i usiadłem obok Niej.

Później poszliśmy wydrukować plakat i od razu odprowadziłem MJ do domu. W sumie zeszło mi trochę czasu, a do tego jeszcze w połowie drogi zaczął padać deszcz. Gdy wszedłem do domu okazało się, że wszyscy też już wrócili z tej swojej misji. W głębi duszy modliłem się tylko o to, żeby pani Pepper nie powiedziała nic tacie. Miałbym przewalone chyba do końca życia.

Niedługo później zostałem zawołany na kolację. Jak zwykle ledwo co ruszyłem jedzenie, ale jakoś tym razem nikt nie miał o to większych problemów.

- Co się stało - spytał nagle tato?

- Nic, a coś się stało - odpowiedziała po chwili pani Pepper?

- No z Wami. Jest bardziej niezręcznie niż zwykle. Co zrobiliście z Michelle, że nawet na mnie nie patrzysz - skierował drugie pytanie do mnie?

Po chwili podniosłem wzrok znad talerza, z którego praktycznie nic nie zniknęło, odkąd tu usiadłem.

- Dlaczego uważasz, że coś zrobiliśmy - spytałem spokojnie, spoglądając krótko w stronę pani Pepper?

- Nie wiem, szukam odpowiedzi.

- Ja też jednej potrzebuję. Moja klasa ma mieć za dwa tygodnie wycieczkę. Do Avengers Tower.

- No, wiem. Napisałem już zgodę.

- Co? Jak to napisałeś zgodę? W ogóle jak mogłeś coś takiego wymyślić? Przecież ja nie mogę tu przyjść. Friday mnie zna, pracownicy mnie znają, znając życie przyjdzie Nat, Clint, czy ktokolwiek inny i to się bardzo źle skończy.

- A może nie? Zresztą i tak już za późno na wycofywanie się.

- Nie jest za późno. Na pewno. Można to w bardzo prosty sposób odkręcić. Przecież doskonale wiem, że możesz. Tato... To nie ma prawa skończyć się dobrze. Nie mogę z Nimi iść.

- Dawno podjąłem decyzję. Wszyscy mają zadbać o to, żeby nikt nie podejrzewał, że się znacie. A musiałem zrobić coś dla dyrektora, bo jak by nie patrzeć On Cię jeszcze nie wydał. Nawet nie ogarną. A w razie czego możesz powiedzieć, że jesteś u mnie na stażu. I tyle. Uwierz mi, nie będzie tak źle. A wracając, co zrobiliście?

- Co - spytałem, szczerze nie domyślając się z początku, o co chodzi?

- Nie próbuj grać głupa, wiem, że wiesz o co chodzi. Ja też chciałbym to wiedzieć. Jak będzie trzeba, to sprawdzę to na kamerach.

- Nie masz kamer w moim pokoju.

- Mam, po prostu ich nie używam - w tym momencie ziemia zapadła mi się nad nogami. Oznaczało to, że tato nie tylko jest w stanie zobaczyć to samo co pani Pepper, ale też momenty, w których na moim ciele pojawiał się strój Spidermana. Dlaczego On w ogóle do diabła założył u mnie kamery? Przecież On nie może tego zobaczyć.

Just Another Move | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz