Rano obudził mnie od dawna niesłyszany dźwięk budzika. Zgramoliłem się z łóżka i od razu poszedłem do toalety. Nie wyglądam jak trup, jest względnie okej. Wyszedłem, wziąłem ubrania i przebrałem się po to, aby za chwilę wyjść do kuchni z zamiarem zjedzenia czegoś.
Usiadłem do stołu, nalałem mleka do miski i wsypałem płatki. Chwilę siedziałem sam z Ren, ale nie minęło dużo czasu, gdy usłyszałem jak ktoś się zbliża do kuchni.
- Smacznego - usłyszałem radosny, kobiecy głos. Nie udało mi się go zidentyfikować, dlatego się odwróciłem i zrozumiałem, że była to pani Pepper.
- Dziękuję - odpowiedziałem cicho i z powrotem wróciłem do grzebania łyżką w misce. Nie byłem w stanie zbyt wiele przełknąć.
- Coś Ci słabo idzie - stwierdziła, biorąc jogurt z lodówki i siadając naprzeciwko mnie. Ja tylko spojrzałem na Nią, ale zdecydowałem się na dalsze wpatrywanie w miskę. - Tony wspominał, że się stresujesz, ale nie aż tak żeby nie jeść. Zjedz, coś musisz, bo będziesz się źle czuł. I nie przejmuj się tak bardzo. Tak, wiem, że moje rady są do kitu, ale chcę tylko pomóc. Czym się stresujesz?
- No... Ogólnie...
- Ale musi być coś konkretnego, co sprawia, że to przybiera większą formę. Nie wiem, uważasz, że sobie nie poradzisz, że nie znajdziesz sobie przyjaciół, że podpadniesz nauczycielowi? Jest dużo opcji. Co jest kluczowe u Ciebie?
- Nie chodziłem nigdy do szkoły.
- Czyli stresujesz się całym fenomenem nauki stacjonarnej?
- No, chyba.
- To na to nie ma dobrej rady. Pójdziesz dzisiaj i z każdym dniem będzie łatwiej. Tony Ci opowiadał jak to wygląda?
- Ta.
- No to trzymajmy się tej wersji, że będzie dobrze. I nie przejmuj się tak, każdy się boi czegoś, czego nie zna. Nawet, jeśli tego nie okazuje. Zjedz chociaż trochę. A jakbyś z czymś potrzebował pomocy, to my tu jesteśmy.
Ściągnąłem brwi i spojrzałem jeszcze raz na panią Pepper. Ogarnęło mnie dziwne uczucie, którego nie potrafię opisać. Ogólnie to kiedyś nawet sporo osób starało się w jakiś sposób mnie wspierać, ale zawsze to średnio wychodziło i kończyło tym, że łatwo odpuszczali. Nie szło to pewnie ze względu na to, że jestem przyzwyczajony do tego, że ze wszystkim radzę sobie sam. Nie potrafię prosić o pomoc, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. A teraz otrzymałem ją bez prośby. I to było dla mnie strasznie nietypowe.
Do szkoły dojechaliśmy pół godziny przed rozpoczęciem zajęć, bo tato musiał dopełnić wszystkie formalności. I tak się nie wyrobili, więc już po dzwonku dyrektor zaprowadził mnie do klasy. Oczywiście moje nazwisko zostało tajemnicą moją, mojego taty i dyrektora.
To, że stresowałem się to naprawdę mało powiedziane. Miałem wrażenie, że zaraz dostanę jakiegoś zawału. Weszliśmy do sali, w której trwała już lekcja. Dyrektor pokrótce mnie przedstawił, a nauczyciel fizyki poprosił, żebym usiadł na razie jakimkolwiek wolnym miejscu, bo opracowują dzisiaj plan pracy w grupach i musi mnie za chwilę do kogoś przydzielić. Moje marzenia o ostatniej ławce w samotności legły w gruzach, więc usiadłem na pierwszym niezajętym miejscu, które zauważyłem. Idąc tam od razu zwróciłem uwagę na chłopaka, który powiedział mi ostatnio jak dojść do rezydencji, a koło Niego chyba tę samą dziewczynę, z którą później rozmawiał. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął, więc odwzajemniłem ten gest, prawdę mówiąc wymuszając go.
Lekcja minęła w miarę spokojnie, zdałem sobie sprawę, że na indywidualnym nauczaniu byłem już o wiele dalej, ale z drugiej strony mogło to pójść na plus. Z sali wyszedłem jako ostatni, bo większość wyszła jak najszybciej, a ja i tak nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, więc nie spieszyło mi się. Wkrótce udało mi się znaleźć salę od angielskiego i ku swojemu zdziwieniu zdałem sobie sprawę, że mam jeszcze sporo minut przerwy. Oparłem się plecami o ścianę, gdzieś w rogu i odczytałem wiadomość od Shuri. Napisała, że jak będzie w stanie to mnie zgarnie, ale żebym tylko Jej napisał, o której kończę zajęcia. W odpowiedzi po prostu wysłałem Jej zdjęcie planu, które zrobiłem u dyrektora.
CZYTASZ
Just Another Move | złσ∂zιєנкα мαяzєń
FanficKolejna przeprowadzka. Każda z nich męczy tak samo. Niby zmienia tyle w moim życiu, ale wszędzie tylko doskwiera mi brak przyjaciół i siedzenie w domu przez domowe nauczanie. Mój ojciec, Anthony Stark, to naukowiec i superbohater. Za każdym razem ob...